#Bmo7d

Przepraszam Was bardzo, ale będzie apel.

Jako że na studiach wypadałoby nieco odciążyć finansowo rodziców, dorabiam sobie prowadząc zajęcia dla dzieci z klas I-III szkoły podstawowej. Grafik dopasowany do planu zajęć, przedmioty nowe i ciekawe (chemia i robotyka), więc można by powiedzieć sielanka. No jednak nie...

Pierwsze zdziwienie już na wprowadzających zajęciach, bo dowiaduję się, że dzieciaki miały chemię w przedszkolu. Myślałam "Nie mnie oceniać, może taka moda", ale potem się zaczęło:
1. Zajęcia o różnych godzinach, czasem kończymy przed 17 i przychodzą mamusie/tatusiowie i "Kasiu, szybko! Spóźnisz się na tańce!", "Antek, trening zaraz się zacznie!".
2. Mam przypadki dzieci, które nie mogą się skupić, wręcz zasypiają na zajęciach. Przy jednym wyjątkowo ciężkim przypadku, 6-latka, nad którym nie byłam w stanie zapanować ani skoncentrować jego uwagi, zgłosiłam rodzicom, że może by poczekać z zajęciami dodatkowymi do przyszłego roku, bo dziecko sobie nie radzi. I wtedy rozpętało się piekło. Rodzice (nauczyciele!) nawrzeszczeli na mnie, że to ja sobie nie radzę i nie potrafię zainteresować ich cudownego Tomeczka i już z hiszpańskiego go wypisali, bo pani się uwzięła, to mi nie pozwolą się dziecka pozbyć.

Apel: Rodzice, pozwólcie swojemu dziecku być dzieckiem! To chore, że 6-7-8-latki siedzą w szkole od 8 do 18, a milion dodatkowych zajęć nie sprawi, że wasza pociecha zostanie alfą i omegą, a prędzej zniechęci się do nauki.
Tylko dzieci żal.
salty Odpowiedz

W 100% się zgadzam. Prowadzę cotygodniowe godzinne spotkania dla dzieci z 4-5 klasy i przeraża mnie natłok ich zajęć. Niektore mają 10 zajęć w tygodniu nie licząc szkoły. Zorganizowałam konkurs na punktualność dla nich i jeden podpunkt brzmiał "przyjdę o wyznaczonej godzinie z podwórka/od kolegi" i podchodzi do mnie biedaczysko i mówi, że ona nie ma czasu na takie rzeczy i pyta się mnie co robić. Serio, rodzice mają większe ambicje niż ich pociechy. Rozumiem dodatkowe zajęcia, ale za dużo z nich powoduje, że dzieciom jest zabierane trochę dzieciństwo. Żeby nie miec czasu iść do kolegi w wieku 10 lat? Masakra.

anakonda257

To raczej problem rodziców pod tym względem: "Nie mam czasu ani ochoty zajmować się bachorem to oddam go w zajęcia na cały dzień!"

nieistotnynikt Odpowiedz

Taka sytuacja: zebranie rodziców przedszkolaków 4-5 lat. Pani fajna, z pomysłami, dzieciaki w niej "zakochane". I opowiada nam, jakie to zajęcia maluchy mają - że śpiewają piosenki po francusku, że uczą się angielskiego, że robią podstawę programową (wtf, podstawa programowa dla 4-latków?!), że basen, że zajęcia plastyczne, że rytmika, wycieczki... No jak dla mnie dużo, trochę za dużo gdyż w wieku lat 5 żarłam jeszcze piach a nie uczyłam się języków obcych. Ale nic to, dzieciakom się podoba, Młoda się nie skarży, uczą się przez zabawę to ok, niech będzie. Takie czasy, jak będzie miała czegoś dość to się ją wypisze.
Pani powiedziała, co miała powiedzieć i przychodzi czas na rodziców. Osiwiałam w 5 minut, po kolejnych 10 zaczęłam łysieć i straciłam zęby z czystej grozy.
Wnioski: dzieci mają za mało zajęć. Koniecznie trzeba wprowadzić karate i balet, dobrze by było gdyby miały jeszcze chiński bo to język z przyszłością, nauka czytania i pisania ponad podstawę programową (dla 4-latków, bogowie!), warsztaty kulinarne, informatyka, robotyka, i więcej nie wiem co, gdyż mój mózg się ewakuował.
Powiedziałam, co myślę - że to chore, że to dzieci, że mają prawo do zabawy a nie obowiązek ślęczenia nad książkami, wykresikami i tabelkami. Na to przyjdzie jeszcze czas... Poparło mnie troje rodziców z szesnastu. Zyskałam tytuł "wroga dziecięcego rozwoju numer jeden".
Zdecydowanie nie wychowam swoich dzieci na geniuszy i nie zafunduję im pierdyliarda zajęć dodatkowych. Mam za to nadzieję, że wychowam ich na szczęśliwych ludzi z zajebistymi wspomnieniami z piachem (i nie tylko) w roli głównej ;)

Vitani

Dla pocieszenia - nie chodziłam do przedszkola, w podstawówce się uczyłam dobrze, mama tylko pilnowała, żebym zrobiła zadania domowe, z zajęć dodatkowych chodziłam w pierwszej czy tam drugiej klasie na taniec, szybko mi się znudziło więc przestałam (Jak to dziecko..). Teraz jestem w liceum i po wszystkich etapach szkolnych (4-6, gimnazjum, teraz się znowu zaczyna) nauczyciele uważają mnie za geniusza, najprawdopodobniej mają jakiś powód. Jest szansa, że wychowasz dziecięcia swe na geniuszy, wystarczy nie doprowadzać ich do depresji w wieku przedszkolnym.

DzieckoRosemarry Odpowiedz

Jak nie przeżyją swojego dzieciństwa w odpowiednim czasie to w dorosłym życiu będą przeżywać czas dziecięcy co wygeneruje kope frustracji i nerwic....

Tomos

Coś w tym racji jest. Cwiczylem cale technikum na silowni. Nie mialem zbytnio zycia towarzyskiego, nie pilem alkoholu nie imprezowalem jak inni moi znajomi. W wieku 21 tak sie rozchlalem i roztanczylem na imprezach ze trwalo to rok az sie ogarnąlem. Dlaczego ? Bo wkoncu moglem.

CytrynowaMamba Odpowiedz

Ambicje rodziców... z nimi sie wygrasz

Usunieta Odpowiedz

Popieram, moje dzieciństwo skończyło się, gdy rodzice zapisali mnie na balet, pianino, basen, judo, angielski i ceramikę

Gorazd Odpowiedz

Chemia w przedszkolu? Ciekawe z jakiego zakresu? Bo wątpię by takie dzieci były wstanie ogarniać chociaż minimum wiedzy teoretycznej. Od razu się znudzą.

FantomSG Odpowiedz

A ja w technikum najpóźniej kończe o 15 xDD. Co za plaga mamusiek z 3 stopniem odpieluchowania mózgu. Szkoda dzieci

bludipintodiblu Odpowiedz

Absolutnie się zgadzam! Od tego roku zaczęłam udzielać korepetycji i pracuję m.in z dwójką dzieci w wieku 7 i 8 lat. Widzę, że trudno się im skoncentrować i nie do końca są zainteresowani dodatkowymi zajęciami, ciężko im wysiedzieć 1h i robić coś na co nie mają ochoty. Rozumiem rodziców, którzy chcą zapewnić im dobry start w przyszłość i zadbać o to, by mieli jak najwięcej umiejętności, ale w tym wieku to jednak trochę za wcześnie, poza tym dzieci mają teraz naprawdę dużo zajęć w szkole i powinno im się też dawać czas na zabawę i korzystanie z bycia dzieckiem. Szkoda tylko, że nie do wszystkich rodziców to dociera.

asiatko Odpowiedz

w 100% masz rację
rówieśnicy moich dzieci co najmniej 2 razy w tygodniu są gdzieś wożeni, a ja ciągle słyszę przechwałki od ich matek - konie, pływanie, tańce, karate, gitara i co tam jeszcze.
A ja lubię gdy moje dzieci od 14.30 są w domu, mają czas na zadanie, zabawę i zamulanie.
Do niedawna woziłam ich 2 razy w tygodniu na trening piłki - masakra dla mnie ;) i dla nich, bo z popołudnia praktycznie nici, a dzieci przemęczone i rozdrażnione, chociaż niby chciały, bo koledzy...
Przyjdzie na to czas, niczego im nie zabronię, mogą spróbować swych sił wszędzie, ale muszą potem chcieć to kontynuować, a jak nie to nie.

MMH

2 razy w tygodniu to nie jest tak źle. Ważne żeby wybrać zajęcia, które dzieciakom sprawiają radość i lubią na nie chodzić. Zmuszanie nikomu na dobrze nie wyjdzie.

Luuuuuuzik

Jak rodzicie nie zmobilizuja dzieci to sie nigdy niczego nie nauczy. Poprostu tobie sie nie chcialo ich zawozic, to i dzieciom sie nie chcialo. Proste? Proste. A pozniej to do ciebie beda mialy pretensje, ze to ani plywac nie umieja, ani jezyka obcego i beda mialy racje.

Szwedacz

@Luuuuuuzik w odpowiednim momencie będą mieć te zajęcia w szkole. Nie muszą robić tego wcześniej ;)

Ewelina9221 Odpowiedz

Mnie to już nawet nie dziwi. Dzieci u mnie w żłobku siedzą po 10-11 godzin a nie skończyły nawet 2 lat.

Zobacz więcej komentarzy (20)
Dodaj anonimowe wyznanie