#1Kp6E

Wiecie co? Nigdy nikomu się nie żalę, wszystko trzymam w sobie, tak aby nikomu nie zawracać głowy moimi „pierdołami”. Ale powoli zaczynam mieć tego dosyć. Od paru dobrych miesięcy się tak pieprzy w moim życiu, że mam ochotę to wszystko pier******.

Od parunastu lat mieszkam za granicą, tam się wychowałam, więc nie ma mowy o tym, abym wróciła do Polski, bo akurat tu, za granicą jest mój dom. Ale z jednej strony mam żal do rodziców za to, że wyjechali, zabrali mnie ze sobą i oczekiwali, że wszystko będzie ładnie, pięknie. Fakt, tak było. Aczkolwiek cały czas robiłam za tłumacza, bo oni w ogóle się nie uczyli języka – mama pracowała w fabryce, gdzie wszyscy gadali po polsku, tata na budowie z Polakami, więc po co? Po co, skoro ja znam język i im wszystko załatwię? Odkąd tu mieszkam, wszystkie sprawy papierkowe, prawne, czy jak czasami były zadłużenia, tłumaczyłam ja lub odkręcałam. Każdy na okrągło oczekiwał czegoś ode mnie.

Teraz od paru miesięcy również oczekują ode mnie wszystkiego. Tata chory, więc nie może pracować, mama bez pracy i bez języka pracy znaleźć nie może. My z narzeczonym mieszkamy obok i oboje pracujemy, więc staramy się im pomagać. Tata stara się coś robić, by chociaż trochę grosza wpadło, ale jednak jest mu bardzo ciężko. Każdy ode mnie czegoś oczekuje – że załatwię coś, że coś zrobię, pomogę, doradzę...
Ale cholernie boli mnie to, że nikt nie patrzy na to, czy ja nie potrzebuję pomocy albo zwykłego wygadania się lub zwykłej porady, czy najzwyczajniej zwykłego odpoczynku od tego całego syfu, który się odbywa w moim życiu. Ja już jestem strasznie wykończona tym wszystkim i mam dosyć. W kółko jest zrób to, załatw to, przetłumacz to, pomóż z tym. Ciągle ktoś czegoś ode mnie wymaga, jakbym była jakąś szmacianą laleczką czy robotem, który wszystko zrobi za pstryknięciem palca. Nikt nie spojrzy na to, że depresja, z którą się zmagam od 16 roku życia, coraz bardziej się pogłębia, a ja już nie daję psychicznie i fizycznie rady. Mam pracę, której szczerze nienawidzę, ale muszę w niej być, by utrzymać to wszystko.

Znajomych tutaj wcale nie mam, bo każdy albo się porozjeżdżał po kątach, albo kontakt się urwał. Mam przyjaciółkę, która jest w Polsce, ale nie chcę jej obarczać swoimi problemami, bo wiem, że również ma swoje.
whitepainter Odpowiedz

Jak ja Cie dobrze (choc tylko czesciowo) rozumiem. Ja tez mieszkam za granica od wielu lat i pamietam pomaganie ludziom w urzedach itd. Nie znosze tego, dla mnie to jest zenujace i stresujace, tyle ze chcialem pomoc, wiec zaciskalem zeby. Ale jakis czas temu wiekszosc ludzi bez jezyka byla zmuszona wyjechac (duzo miejsc sie pozamykalo, badz zredukowalo zatrudnienie i bylo trudno cos znalezc, nawet jak ktos znal jezyk) i teraz juz tego problemu w zasadzie nie mam. A z rodzicami masz odwrocona relacje rodzic/dziecko, moze im uswiadom, ze sa juz na tyle duzi, zeby zajac sie swoim zyciem, a Tobie pozwolic sie cieszyc Twoim.

ohlala Odpowiedz

Skoro wychowałaś się w tym kraju i tam dorastałaś, to skąd w ogóle myśl, że w Polsce byłoby lepiej? Byłoby to samo. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Zacznij od poszukania pomocy u specjalisty, musisz zacząć zajmować się sobą, a nie wszystkimi dookoła. Gdzie w tym wszystkim Twój narzeczony?

Ale ja nigdzie nie napisałam że chce wrócić do Polski, ja w Polsce nic nie mam XD a pozatym co mój narzeczony ma do tego? Jest cały czas, a gdzie ma być? On chyba jako jedyny rozumie mnie w tym najlepiej bo miał jeszcze gorszą sytuację niż ja w tym momencie

Tellmewhy Odpowiedz

Może rodzice powinni wrócić do Polski, wtedy utrzymanie ich bedzie 5x tańsze, a może prędzej znajdą pracę w Polsce.

Gosik

Dokładnie tak. Matka bez problemu znajdzie pracę a zawsze można coś dosłać.

Niby tak, ale jak narazie nie mają do czego wrócić, dopóki oboje mieli prace było idealnie. Potem jak tata zachorował, było nieco gorzej ale mama miała prace, więc coś tam pomagałam ale też było dobrze. Ale teraz to jest tragedia XD ciągle szuka tej pracy ale wszędzie jak narazie język wymagany więc łatwo nie jest niestety. A pozatym nawet jeśli by wrócili do Polski, to dopóki by nie znaleźli pracy musiałabym ich utrzymywać. Tu gdzie mieszkamy jest o wiele tańsze życie niż w Polsce, co nie zmienia faktu że na ten moment jest trudno

TakaOna100 Odpowiedz

Czekasz aż ktoś zadba o Ciebie? Właśnie jest najlepszy moment by zadbać o siebie i swoje potrzeby.

Absolutnie nie czekam aż ktoś o mnie zadba, byłabym chyba hipokrytką by oczekiwać aż ktoś zrobi coś za mnie... Ale kiedy ja niby mam sama zadbać o siebie, gdy jednak każdy naokoło potrzebuje pomocy, niestety ja stawiam rodzine i ich dobro ponad siebie, a potem jest tak że dostaje po dupie :)

parohot Odpowiedz

a rodzice nie moga wrocic do kraju? a ty sie nie mozesz przeprowadzic dalej od nich ?
zadzwond do italk, poszaukaj nowej pracy z dala od rodzicow

Tellmewhy

To nie jest pomóc, tylko ucieczka od nich. Odcięcie się nie rozwiąże problemu z rodzicami.

Ale ja nie zamierzam uciekać... Wiesz jak to brzmi? Tak jak jedna osoba napisała, ucieczka nie rozwiąże moich problemów.. Dajmy ja to że wyjade czy co kolwiek innego zrobie, co mi to da? Dalej się będę martwiła o moich rodziców, których kocham. To że mam ciężko i tyralnie z hajsem to jedno ale co mam ich zostawić i potem się martwić czy mają na opłaty lub czy nie wylądują na ulicy?

Ambiwalentnie136 Odpowiedz

Oprócz pracy czy domu, a Ciebie narzeczonego nic tam nie trzyma. W tej sytuacji rodzice powinni sie zastanowic nad powrotem do Polski

Cystof Odpowiedz

Autentycznie nie rozumiem jak można wyjechać do obcego kraju by w nim zamieszkać i jednocześnie nie uczyć się języka...

Dodaj anonimowe wyznanie