#7VTw0

Moja dziewczyna od wielu lat choruje na ciężką depresję. Depresja ta jest po części spowodowana jej sytuacją rodzinną, mianowicie przemocowi psychicznie oraz wiecznie skłóceni rodzice i rodzeństwo. Stety niestety dziewczyna jest osobą o naprawdę wielkim sercu i do dziś stara się w jakiś sposób tę rodzinę „naprawić”. Wspieram ją jak tylko mogę, uspokajam, kiedy ma gorsze dni, wożę jej jedzenie, kiedy nie ma siły nawet wyjść z łóżka. Jednak oboje jesteśmy studentami i nie mam środków, za które mógłbym sfinansować jej terapię. Leki, które bierze, coraz słabiej na nią działają. Boję się, że pewnego dnia ją po prostu stracę.

Wiem, że to nie jej wina, że jest w takim stanie. Jednak coraz częściej przyłapuję się na złości na nią, że wciąż trwa przy tej rodzinie i daje jej się wykorzystywać, co tylko pogarsza jej stan. Starsza siostra chce „pożyczyć” pieniądze, których nigdy nie odda? Proszę bardzo. Młodszy brat potrzebuje pomocy w nauce, za którą nawet nie podziękuje? Jasne, że pomoże. O tym, co potrafią odstawić jej „rodzice” nawet nie będę wspominał, bo nigdy nie skończę tego wyznania. Coraz częściej odwołuje nasze wyjścia, bo ojciec/matka/siostra/brat czegoś od niej potrzebuje na już. I nie miałbym nic do tego, gdyby nie to, że to się dzieje cały czas. Czuję się po prostu spychany na bok na rzecz rodziny, która jest rodziną tylko na papierze.

Kocham ją całym sercem, ale martwię się, że to się nigdy nie zmieni. Że już zawsze będzie wspierać tych ludzi, którzy widzą w niej jedynie służkę. Boję się też, że wpłynie to na nasze przyszłe wspólne życie. Ja już po prostu nie wiem co robić.
AvusAlgor Odpowiedz

Takie przypadki już były i ludzkości znane są skuteczne lekarstwa. Jeśli Co bardzo zależy, to zabierasz swą ukochana jak najdalej od rodziny, minimum 200 km a najlepiej dalej i zobaczysz co wyjdzie. Albo odżyje, albo okaże się, że tylko przy wykorzystującej ją rodzinie jest szczęśliwa i wróci.
Tak, oczywiście, to się łatwo pisze "Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady", ale w sumie nie masz innego wyjścia, sam wspomniałeś, ze próby kompromisowe już zawiodły. Powodzenia!

ingselentall Odpowiedz

Daj jej wybór,w formie ultimatum: albo Ty, albo jej "rodzina". Żadnych "okresów przejściowych", żadnych "czasów do zastanowienia". Inaczej kolejne lata spędzisz jako piąte koło u wozu w patologicznej strukturze wzajemnego wykańczania się, w które Twoja dziewczyna wyraźnie lubuje się taplać. Bądź twardy. Powodzenia!

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#Euclx

Nie lubię pracować. Nie cierpię wstawać rano i iść do zakładu pracy. Nie znoszę robić tam rzeczy, których efekt zobaczę za jakiś czas. Nie mogę patrzeć na współpracowników. Uwielbiam za to po pracy iść do sklepu i kupować składniki na obiad. Ba! Już o 12 planuję co ugotować. Potem prasowanie, jak nie ma co, to wyciągam np. same spodnie z szafy, tak dla rozrywki. W międzyczasie coś umyć, poszyć na maszynie, wstawić pranie... Kocham mój dom. Uwielbiam robić posiłki dla mojego męża. Sprzątać, prać, piec, prasować. Nie mam na to czasu, bo praca, przez co czuję się chronicznie nieszczęśliwa...

Pięć lat studiowania na uniwerku, pisanie magisterki, podyplomowe... A ja tak bardzo chciałabym być kurą domową...
szarymysz Odpowiedz

"Pięć lat studiowania na uniwerku, pisanie magisterki, podyplomowe" i dopiero kiedy poszłaś do pracy to zorientowałaś się, że "tak bardzo chciałabym być kurą domową"?!

Odpowiedzi (2)
MaryL2 Odpowiedz

Chyba nie jesteś świadoma dlaczego ważne jest by mieć studia/zawód i dlaczego masa kobiet nie chce być kurą domową. To nie jest tak, że ludzie nienawidzą gotować dla bliskich czy prasować. Po prostu jeśli sami nie będą pracować to nikt ich nie utrzyma. A nawet jeśli się znajdzie chętny/chętna, to szansa, że będzie to na uczciwych zasadach jest niewielka (np dom i samochód wciąż będą należały do tej osoby, która zarabia). Tak ze nie jesteś wyjatkowym płatkiem śniegu - myślę, ze większość ludzi po kilku latach pracy rzuciłaby w cholerę swoją pracę, gdyby tylko mogła. Niestety, dla mężczyzn ta opcja praktycznie jest dostępna (nawet jakby znalazł chętną na taki układ kobietę, to presja społeczna by go wykończyła :( ), a dla kobiet dużo rzadziej niż się wydaje, może dla jakiegoś ułamka.

Odpowiedzi (4)
Zobacz więcej komentarzy (5)

#kPiPn

We wrześniu postanowiłam, że wracam do Polski, mieszkałam za granicą prawie dwa lata. Do Polski wróciłam w październiku i od tamtego momentu szukam pracy. W grudniu zaś do Polski wrócił mój narzeczony.  Oboje uznaliśmy, że lepiej będzie dla nas obojga mieszkać w kraju – mamy dwójkę dzieci, między którymi jest różnica niespełna trzech lat.

Po powrocie szukałam pracy gdzie się da, w przeciągu miesiąca wysłałam chyba ze 100 CV, jednakże nikt się nie odzywał. Gdy mój narzeczony poszedł porozmawiać o pracy, dostał ją od strzała, ja natomiast wciąż byłam w trakcie szukania.
Dziś, gdy minęło już 5 miesięcy od mojego powrotu do kraju, wciąż nie mam pracy, ponieważ każdorazowo gdy wysyłam CV, nie ma żadnej informacji zwrotnej.

Kilka dni temu dostałam w końcu zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną w pewnej sieciówce spożywczej, jednak niestety pracy nie dostałam – mimo doświadczenia. 
Dwa dni temu mój ukochany narzeczony zamiast mnie wesprzeć słowem, powiedzieć np. „w końcu ktoś się odezwie, nie poddawaj się w szukaniu”, wydarł się na mnie, że jestem lebiodą, bo nie umiem znaleźć sobie żadnej pracy. Sprzeczka potoczyła się do takiego stopnia, że nie odzywa się do mnie normalnie, nawet syn powtarza zachowanie swojego ojca i traktuje mnie przedmiotowo.
Miło, prawda?
elbatory Odpowiedz

Moze cos jest nie tak z twoim CV? Pracowalam kiedys jako rekruterka i mnostwo CV odrzucalam, bo byly po prostu niechlujne, z mnostwem bledow ortograficznych, jezykowych, stylistycznych, interpunkcyjnych. Jesli ktos nie potrafi sie przylozyc do napisania poprawnie CV, to jest spora szansa, ze nie bedzie przykladac sie do pracy. Wrzuc swoje CV na grupe na fb Give her a job, podpowiedza ci tam co poprawic, a moze i znajdziesz prace przy okazji.

Odpowiedzi (11)
Caldas Odpowiedz

Trochę mnie dziwią kolejne już wyznania, że ktoś od wielu miesięcy nie może znaleźć pracy. Bezrobocie w kraju nadal jest niskie (ok 5%), nieporównywalnie mniej, niż w latach 90-tych i pocz. XXI w. Owszem w różnych regionach sytuacja może być gorsza, ale jeżeli ktoś nie może znaleźć pracy od kilku miesięcy, to coś tu musi być nie tak.

Odpowiedzi (6)
Zobacz więcej komentarzy (9)

#0M8L6

W sezonie pracowałam w pewnym pensjonacie w górach. Pomagałam na kuchni i byłam kelnerką. Zakupy były robione na określoną liczbę dań, a jeśli czegoś zabrakło... dodawało się rzeczy z pomyj. Zabrakło ziemniaków? Brałyśmy ziemniaki, które wróciły z sali, płukałyśmy je pod wodą i porcja jak nowa...
Jak dla mnie jest to nie do pojęcia, ale nie miałam nic do gadania, a musiałam pracować.
Tak że życzę wszystkim gościom SMACZNEGO!
ingselentall Odpowiedz

Kiedyś zlikwidowałem restaurację w pewnym mieście, głośno wołając do kelnera: "Dlaczego w mojej potrawie jest ludzki ząb?" (a naprawdę był). 3/4 obecnych gości od razu wyszło, a po trzech miesiącach dogorywania restauracja się zamknęła. Wiem, że zrobiłem dobry uczynek.

Odpowiedzi (1)
Evrard Odpowiedz

Był kiedyś angielski program Wyznania kelnerow I oni robili dokładnie to samo tyle że nie zjedzone warzywa dawali następnego dnia do zupy. Niedopite wino zlewali do specjalnej butli i jak ktoś zamówił "wino domowe" to je dostał. Nikt się nie zatruł bo było 12% alkoholu a jedzenie z odzysku było gotowane.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#uqOnP

Mieszkam na Śląsku, około 20 minut drogi od Czech. I opowiem wam pewną historię, która przydarzyła mi się 3 lata temu.

Były to wakacje, więc postanowiliśmy ze znajomymi pójść na dobrą imprezę. Impreza miała rozpocząć się w piątek, a zakończyć w niedzielę, czyli z grubej rury. Mój 19-letni wówczas łeb nie był zbyt mocny, ale zbliżały się moje urodziny, więc dałem się namówić na kieliszek. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden...
I wiele więcej nie pamiętam. Wlałem w siebie chyba z 1,5 litra czeskiej wódki.

Następne co pamiętam, to pobudka o 9 rano w poniedziałek. Obudził mnie kierowca autokaru i poinformował, że dotarliśmy na miejsce. Ale dlaczego to było k*rwa Wilno, to ja do teraz nie mam pojęcia.
Po wyjaśnieniu sprawy kierowca zaoferował, że gdy będzie wracał, weźmie mnie ze sobą do Katowic. I koniec końców wróciłem w środę do domu.

Mama do teraz myśli, że spałem u kolegi.
Asiey Odpowiedz

Też tak miałam.Byłam z przyjaciółmi w Katowicach, potem mieliśmy wracać do Krakowa pociągiem ,a ja obudziłam się w Białymstoku bez nikogo tylko ze swoimi rzeczami. Na pocieszenie powiem, że kolega z koleżanką wylądowali w Poznaniu , a dwóch kolejnych kolegów dojechało do Krakowa tak jak powinniśmy wszyscy. Ale kolejnego dnia jakoś wróciliśmy do Krakowa.

11ona11 Odpowiedz

Pozdrowienia z Cieszyna!

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#stQxb

Gdy byłam małą dziewczynką, przesympatyczny kolega dał mi radę odnośnie do bycia uprzejmym. Przekonał mnie, że każdemu na ulicy zrobi się ciepło na serduchu, jak będę pokazywać środkowy palec.

Zwyczaj ten praktykowałam do czasu, aż mamie nie zwróciła uwagi sąsiadka, że jej córa biega z uśmiechniętą gębą, pokazując innym, żeby się (ekhm) bujali.

#bMqtN

Od ponad 10 lat mieszkam za granicą. Mam tutaj dom, pracę, którą bardzo lubię, cudownych przyjaciół i partnera, którego kocham. Kocham też moje miasto, parki, lasy, kocham ludzi, otwartość, tolerancję i kulturę. W Polsce natomiast mam rodziców, których bardzo kocham, brata, bratanków, dziadków, którzy są już koło 90. I tak bardzo nie potrafię pogodzić tych moich dwóch żyć... Czuję, że to kraj, w którym obecnie mieszkam, jest moim domem. Nie tęsknię za Polską samą w sobie. Ale potwornie tęsknię za ludźmi. Za moimi najbliższymi. Za dziećmi mojego brata, które tak bardzo mnie kochają. Gdy przyjeżdżam, nie odstępują mnie na krok. Niedawno były piąte urodziny mojej bratanicy. Gdy już zdmuchnęła świeczki, przyszła do mnie i powiedziała: „Wiesz o co poprosiłam? Żebyś została tutaj na zawsze”. Serce ścisnęło mi się ze wzruszenia i smutku. 
Nie potrafię wybrać. Gdy jestem w Polsce, tęsknię za moim partnerem, przyjaciółmi, moim życiem, ulubionymi miejscami, za ludźmi, otwartością i kulturą. Zdarza mi się płakać po nocach z tęsknoty. Gdy mam wyjeżdżać, mówię, że jadę do domu, bo tak właśnie czuję. A gdy już wrócę, zaczynam tęsknić za rodzicami, za bratem, za dziećmi. Zdarza mi się płakać po nocach z tęsknoty. I gdy znowu mam jechać do Polski, to mówię, że jadę do domu. I już nie wiem tak naprawdę, gdzie jest mój dom. W Polsce, przy rodzinie? Czy w tym drugim miejscu, gdzie zbudowałam swoje nowe życie? Spełnieniem marzeń by było, gdyby moja rodzina przyjechała do mnie i zamieszkała w moim kraju, ale to niemożliwe. Oni nie chcą wyjeżdżać z Polski. Ja nie wyobrażam sobie wrócić. Mój partner nawet nie zna polskiego i też kocha swój kraj. A ja go zbyt mocno kocham, by prosić, aby wyjechał ze mną, choć wiem, że by to dla mnie zrobił. Kocham ich wszystkich i boję się, że niedługo ze smutku i rozdarcia pęknie mi serce.
Hvafaen Odpowiedz

Tak już jest, że jak się mieszka za granicą to nigdzie się w 100% nie pasuje. Rozumiem to.

Zobacz więcej komentarzy (7)

#wcrss

Kilkanaście lat temu, gdy jeszcze byłam małą dziewczynką, zawsze oglądając telewizję prosiłam tatę, żeby pozwolił mi zagrać w Hugo – gry emitowane w telewizji. Aby zagrać, należało zadzwonić na numer w telewizji i patrząc na telewizor, trzeba było na telefonie wybierać odpowiednie cyfry.

Puenta? Tata wmówił mi, że gra się pilotem.
Frog Odpowiedz

Omatko, jaka to prehistoria, nie do pomyślenia w czasach, gdy każdy ma dostęp do tysięcy gier.
Ale tak, działo się 🚀 u nas na szczęście bardzo długo był telefon z kręconą tarczą, więc "drogie dzieci, nie damy rady zagrać " 😊

Odpowiedzi (1)
Dragomir Odpowiedz

Inaczej byś puściła rodziców z torbami, bardzo mądrze zrobił. Mam nadzieję że nie masz traumy z tego powodu i nie chodzisz na terapię?

Odpowiedzi (2)

#JdUvp

Jakiś czas temu, wracając do domu pieszo, wyjęłam telefon, spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Mijający mnie facet powiedział coś w stylu: „Tak pięknie się pani cieszy i śmieje, od razu widać, że napisał ktoś, kogo pani kocha”.

Prawda jest taka, że śmiałam się ze zdjęcia śpiących razem psa z kotem, gdzie kot używa psich jajec jako poduszki.

#vSbpp

Gdy miałam jakieś 12 lat i przechadzałam się po sklepach z ubraniami, zawsze odkładałam bardzo starannie wszystkie rzeczy na półki. Patrzyłam wtedy, czy któryś z pracowników mnie obserwuje. Miałam nadzieję, że dostrzegą mój potencjał i zmysł estetyczny i zaproponują mi pracę w ich sklepie. :(
Evrard Odpowiedz

Jakby pracownik obserwował dwunastolatki to za długo by tam nie popracował.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie