#wGlEo

Jestem psychologiem i noszę w sobie tajemnicę, która nie daje mi normalnie funkcjonować. Rok temu uwiodłem kobietę, która była moją pacjentką. Przyszła do mnie z powodu pojawiających się stanów depresyjnych i problemów w relacjach. Od pierwszego dnia, gdy przyszła do gabinetu, zafascynowała mnie. Przez cały czas terapii, gdy ona mi się zwierzała, myślałem tylko o tym, jak by to było z nią w łóżku. To było silniejsze ode mnie, zwłaszcza że z żoną od 10 lat prawie ze sobą nie sypiamy. Niestety pominąłem tę kwestię na superwizji i zamiast przekazać ją komuś innemu, brnąłem w to. Zacząłem ją komplementować, mówić, jaką jest cudowną i wartościową osobą i coraz bardziej się do niej zbliżałem. W końcu wylądowaliśmy w łóżku. Ona była skołowana, miała wyrzuty sumienia, ale przekonałem ją, że nie robimy nic złego. To trwało kilka miesięcy. Czasem pojawiały się wyrzuty sumienia, ale odsuwałem je od siebie. W końcu ona sama to zakończyła, mówiąc, że to nigdy nie powinno mieć miejsca, a ja jestem okropnym manipulantem, który wykorzystał to, że ona była w depresji i odechciało jej się relacji z mężczyznami na długo. Wtedy dopiero do mnie dotarło. Przeprosiłem ją i prosiłem, żeby tego nikomu nie mówiła, ale obawiam się, że może nie posłuchać. Jeśli to wyjdzie na jaw, mogę stracić pracę, a rodzina i bliscy się ode mnie odsuną. Teraz też widzę, jak okropnie się zachowałem i mam duże wyrzuty. Nie miałem prawa tknąć pacjentki, bo to wbrew etyce, ale czasu nie cofnę. Dotarło też do mnie, że sam mam nieprzepracowane problemy, bo inaczej do tego by nie doszło.
Shido Odpowiedz

Nie dość że się puściłeś zdradzając żonę, to jeszcze z premedytacją wykorzystałeś zły stan psychiczny pacjentki.
Ona wręcz powinna wszystkim o tym powiedzieć, a Ty powinieneś stracić pracę.

Anomalice Odpowiedz

Wiadomo, teraz to do Ciebie dotarło, więc masz prawo uniknąć wszelkich konsekwencji : > A nie, czekaj. Gdybyś coś zrozumiał, to miałbyś świadomość, że powinieneś stracić uprawnienia do wykonywania zawodu za coś takiego.

Zobacz więcej komentarzy (3)

#HteAj

Jakiś czas temu przeprowadziłam się 300 km na studia do miasta, którego całkowicie nie znałam. Po około roku mieszkania w nowym miejscu moja mama nawiązała kontakt ze starym znajomym, który przez kilka miesięcy mieszkał w tym samym mieście, gdzie studiowałam. Z kolei on zapoznał mnie ze swoimi przyjaciółmi (ja mam 22 lata, oni są dobrze po 30), z którymi udało mi się złapać dobry kontakt. Mogę na nich zawsze liczyć, wspierają mnie bardzo, gdy tego potrzebuję. Mają dwójkę dzieci. Jakiś czas temu poprosili mnie o korepetycje z angielskiego dla ich córki i teraz widujemy się kilka razu w tygodniu. 
A. jest bardzo miła, zawsze pomocna, zaprasza mnie na obiady, gdy muszę się wygadać, to zawsze jest. Ale tu się zaczyna problem. Już na samym początku gdy ich poznałam, bardzo spodobał mi się P, mąż A. Przystojny mężczyzna, dobry ojciec, bardzo dba o A, która zawsze mówi o nim w samych superlatywach.  A ja przepadłam. Zakochałam się w nim po uszy. Fantazjuję o nim, myślę jak się pozbyć jego żony, żebyśmy mogli stworzyć razem rodzinę.

Jakiś czas temu późnym wieczorem zepsuł mi się samochód i P. przyjechał i pomógł odholować do mechanika. Miałam ochotę się na niego rzucić i wyznać, co czuję. Wiem, że on też coś musi czuć, inaczej nie zostawiłby rodziny i nie leciał do mnie o 22 na drugą stronę miasta i nie tracił dwóch godzin, gdybym mu się nie podobała.
I był przy tym niezwykle miły.

Myślicie, że powinnam powiedzieć mu, co czuję?

Jego żona jest otyła, brzydka. Ja jestem młoda, szczupła i mam duże ambicje (studiuje medycynę). Widzę, że P. się marnuje przy niej. Przy mnie miałby dużo lepiej, ale trochę mi szkoda A. Jest miła i chyba nie chciałabym jej zranić, ale z drugiej strony ja cały czas cierpię, bo nie mogę ogarnąć swoich uczuć. I P. też mógłby być w końcu z atrakcyjną kobietą.
coztegoze2 Odpowiedz

Hormony Ci mózg zalały. Facet Ci pomógł, bo jest miłą osobą. Wykorzystaj swoją wiedzę z medycyny i poczytaj dlaczego teraz logicznie nie myślisz studentko medycyny.

JoseLuisDiez Odpowiedz

A teraz postaw się na miejscu A i zastanów się, czy byś tak chciała?

Zobacz więcej komentarzy (4)

#grv1y

Boję się psów...
Nieważne, czy labrador, czy jakaś rasa łagodna czy nie, jestem przerażony.
Szczególnie stresujące są np. owczarki...
Kontakty bliskie są najgorsze albo gdy pies biegnie w moja stronę lub zaczepia – czuję się wtedy okropnie, porównywalnie do uczucia choroby. Nikomu nie życzę takich wrażeń.

#ovYMq

Mąż namawia mnie do zdrady kontrolowanej.
Marzy o tym aby patrzeć, jak uprawiam seks z kilkoma facetami. Dla mnie to niedopuszczalne. To tak jakbym go zdradziła. A on ciągle o tym mówi i nawet był na takiej imprezie. Dla mnie to brak szacunku do drugiej osoby.
JoseLuisDiez Odpowiedz

Odpowiedz mu, że też marzysz, by patrzeć na niego, jak uprawia seks z kilkoma facetami.

Odpowiedzi (1)
StaryCap Odpowiedz

To zależy na ile sobie ufacie. Później się może okazać że nie zniesienie widoku twojego wijącego się ciała pod naciskiem innego ku*** i zacznie wymyślać. Ale ogólnie fajna sprawa jeżeli chcesz kiedyś spróbować większej ilości penisów naraz niż jeden. W bezpiecznych warunkach, przy osobie której ufasz. Ale jak tego nie chcesz to powiedz żeby się puknął w łeb.

Zobacz więcej komentarzy (3)

#CATCr

Mam problem z utrzymywaniem znajomości. Ogólnie lubię ludzi, przeważnie też jestem lubiana, ale jakoś nie umiem często inicjować kontaktu. Potrafię nie odzywać się całymi miesiącami, nawet jeśli kogoś bardzo lubię. Mam osoby, które mimo to wciąż się ze mną przyjaźnią i żyjemy w dobrych relacjach, ale dużo ludzi po prostu uznaje, że to koniec znajomości. Właściwie trudno im się dziwić. Niejeden raz jest mi z tego powodu przykro i mam żal do siebie. Już wielokrotnie obiecywałam sobie, że teraz zacznę częściej pisać do ludzi albo zapraszać na spotkania, ale zawsze udaje mi się tylko przez chwilę, a niedługo wszystko wraca do stanu wyjściowego. Z drugiej strony częsty kontakt z ludźmi mnie męczy, więc ostatecznie nie umiem powiedzieć, czy jest mi z tym dobrze, czy źle.
JoseLuisDiez Odpowiedz

A te osoby dlaczego same nie zainicjują kontaktu? Jeżeli same nie są zainteresowane utrzymywaniem kontaktu i czekają na Twoją wiadomość, to podtrzymywanie na siłę takiego kontaktu nie ma sensu.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#45xV5

Mieszkam na strasznym zadupiu, więc do najbliższego miasta dojeżdżam „wsiobusem”. Wszyscy znamy nasze polskie drogi, bus też starszy, więc telepie w nim strasznie. Akurat wracałam z miasta do domu. Podróż trwa tak do 40 minut. Przed przyjazdem busa wypiłam kawę... i to był błąd. Niemiłosiernie siku zachciało mi się podczas pierwszych 15 minut, jazdy ale sobie myślę, że wytrzymam. Bus się wlecze, bo przystanek co chwila, ktoś wsiada, ktoś wysiada, a czas leci i zawartość mojego pęcherza zaraz prawie też wyleci. Skrzyżowałam nogi i dziękowałam bogu za miejsce siedzące, bo na stojaka to bym się na bank zlała. Obok mnie siedzi młody mężczyzna. Dojeżdżamy już do mojej miejscowości, a ja ze szczęścia... lekko popuściłam. Było cholernie zimno, ale zdjęłam kurtkę, żeby nie było widać plamy na jeansach. Facet spojrzał się na mnie zdziwiony, ja zażenowana jak nigdy wstaję, zasłaniając się torbą i kurtką, i przeciskam do wejścia.
Najgorsze, że facet przesiadł się na moje miejsce, żeby zwolnić swoje dla innego pasażera. Zdążyłam zobaczyć jego lekkie zdziwienie, kiedy siadał na obsikanym miejscu...

#NIxBn

Mam żonę alkoholiczkę, która praktycznie codziennie pije. Ale my żyjemy ze sobą całą wieczność i mamy już dorosłe dzieci. Ona pije tylko piwo, ale po wypiciu kilku piw robi się bardzo agresywna i głośna. Już dawno przestałem ją przez to kochać, ale już za późno na rozstanie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak ona zaczyna wrzeszczeć, a ja zaczynam się bronić, ona potem całą winę zwala na mnie, że to ja jestem taki agresywny i wredny.

Nadal mam swoje potrzeby seksualne, ale ona nawet słyszeć o tym nie chce. Dlatego uprawiam seks wirtualny z dziewczynami na OnlyFans. Drogo to kosztuje, ale przynajmniej żadna na mnie nie wrzeszczy w czasie upojenia alkoholowego.

Takie jest już moje marne życie. Na kontakty seksualne w realu nie mam już ochoty.

Instytucja małżeństwa to jest więzienie dla mężczyzny. Czasami myślę sobie, że pary żyjące w otwartych związkach są o wiele szczęśliwsze od nas, ludzi nastawionych konserwatywnie do życia. Ale ja tak zostałem wychowany i przez to dalej tkwię w tym toksycznym związku.
elbatory Odpowiedz

Niby dlaczego za późno na rozstanie? Właśnie teraz jest dobry moment. Macie dorosłe dzieci, nie macie żadnego powodu by razem być. I nie tłumacz się konserwatywnością, bo skoro uprawiasz wirtualny seks, to z konserwatywnością nie masz nic wspólnego. Chyba że chodzi o konserwatywność na pokaz, a rozwodząc się z żoną zburzysz ten obraz w oczach rodziny, znajomych i sąsiadów.
Instytucja małżeństwa to nie więzienie, możesz wyjść w każdej chwili. A ty się sam przytwierdzasz kajdankami do grzejnika, połykasz kluczyk i narzekasz, że ci wolność zabrali. Na szczęście w każdej chwili ten kluczyk możesz wysrać i się uwolnić. Trochę poboli, trochę pośmierdzi, ale potem przyjdzie ulga.
Choć ja stawiam na to, że tobie jest tak po prostu wygodnie. Nie chce ci się niczego zmieniać, bo to trzeba się wyprowadzić, pochodzić po urzędach i sądach, odpowiadać na niewygodne pytania, tłumaczyć rodzinie, skąd taka decyzja. To już wygodniej z tymi kajdankami przy tym twardym, ale ciepłym grzejniku.

Shido Odpowiedz

Na wszelki wypadek zamontuj gdzieś kamery w domu, bo jesteś ofiarą przemocy domowej, a facet-ofiara zawsze ma przejebane i nikt mu nie wierzy.
Żeby kiedyś to się nie skończyło tak, że po jej awanturze zgłosi Cię na policję że to Ty jesteś agresywny i wywalą Cię bez pytania z domu.

Zobacz więcej komentarzy (5)

#3ZJzF

Mieliście kiedyś takie wspomnienie, co do którego macie poważny problem, żeby w 100% stwierdzić, że sobie tego nie wymyśliliście? No cóż, ja tak miałam.

Mieszkam w niewielkim mieście, wiecie, podrzędna uczelnia, kilku studentów na krzyż. Karierę tu robią głównie kosmetyczki i klejarze w fabryce mebli. Ci, którzy chcieli czegoś więcej, porozjeżdżali się po całej Polsce na studia – w tym także cała moja paczka. Mało nas nie jest, taka mała, pewnie 30-osobowa rodzinka :) Dzielą nas kilometry i widzimy się raczej rzadko. Doskonała okazją do spotkań są różne święta – wszyscy wracają do domu, w ciągu dnia rodzinka, a wieczorem... Bajlando. Klubów u nas jak na lekarstwo, wiec wszyscy poszliśmy w jedno miejsce. W sumie to dość spoko miejscówka, taka duża piwnica przerobiona na lokal, z niezłym klimatem. Oczywiście w samym centrum, w ciągu starych i nieraz obskurnych kamienic.

Przechodząc do rzeczy: to była chyba jakaś 3, może 4 nad ranem. Większość ludzi już nie widziała na oczy, na parkiecie ostatni wytrwali. Mój stan też pozostawiał wiele do życzenia. Wstawiona, acz bardzo zadowolona, stoję sobie przy barze z dwoma znajomymi. Przy nas nie ma nikogo oprócz barmana, który przysypiał już powoli, gdy nagle słyszę takie nieśmiałe: „Pomocy, czy pani mi pomoże?”. Odwracam się, a tam stoi dziewczynka, na oko max 13 lat. Koszulka nocna, kusy różowy szlafroczek i do tego bambosze w pompony. Przypominam, że na zewnątrz było jakieś minus milion. Najpierw pomyślałam, że to jakiś żart. Pytam jej, o co chodzi. Na co ona mówi mi, że jej dom się pali i nie wie co ma zrobić, bo uciekła stamtąd bez telefonu. Jakby mi ktoś kubeł zimnej wody na łeb wylał. W momencie wytrzeźwiałam, złapałam ją pod rękę i mówię, że ma mnie tam prowadzić. Zgarnęłam znajomych i biegniemy razem na zewnątrz. Dziewczyna zaczyna coś krzyczeć, że obudził ją smród i że ona nie wie co ma zrobić. Po jakichś dwóch minutach ciągnie nas w najbardziej obskurną bramę. Najpierw poczułam dym, potem zobaczyłam płomienie, które dosłownie pożerały poddasze kamienicy. Szybko wezwałam straż, i nagle ta dziewczynka mówi, że tam została jej matka. Wbiegłam do tej kamienicy, a tam na schodach siedzi i zawodzi jakaś kobieta. Kochana mamusia małej, nawalona jak bela, mimo ognia wyrzygującego się zza jej ramion siedzi i lamentuje, że jej telewizor się pali. Szybko złapałam ją pod pachy i sruuu – ze schodów na zewnątrz. Gdy wybiegłam z nią z klatki, już przyjechała straż i karetka. Małą i jej matkę odprowadziliśmy do karetki i czym prędzej, nie oglądając się za siebie, zawinęliśmy z powrotem do klubu.

Najpierw myślałam, że to był jakiś sen. Po tygodniu w ogóle o tym zapomniałam, aż  zobaczyłam w gazecie dość rozległy artykuł na ten temat. Tak więc okazało się, że to nie moja wyobraźnia spłatała mi figla.
karlitoska Odpowiedz

To chyba łatwo zweryfikować, jak biegliście tam ze znajomymi, to podpytać się czy pamiętają ten pożar.

Kolakot Odpowiedz

Anonimowe mi weszły chyba za mocno. Myślałam, że się okaże , że ta dziewczynka była duchem, że zginęła w pożarze ehhh🤦

#MZksQ

Gdy chodziłam do gimnazjum, musiałam przebywać z homofobami, rasistami i po prostu dzieciakami, bo tych ludzi do dziś ciężko nazywać dorosłymi.
Pewnego dnia po tym, jak po raz setny usłyszałam, że osoby takie jak ja (czyli o azjatyckiej urodzie) powinny służyć jedynie do ruchania, zdenerwowałam się.

Po zajęciach poszłam do biblioteki i włączyłam komputer (na szczęście mieliśmy spoko bibliotekarkę). Stworzyłam fałszywe konto na pewnym popularnym wówczas portalu, pobrałam odpowiednie zdjęcia osób z mojej klasy (te z rodzicami, dziećmi, zwierzętami, te urocze) i dodałam do nich napisy (konkretniej ich obrzydliwe cytaty), a potem powrzucałam to wszystko na fałszywe konto i oznaczyłam moją klasę i szkołę.
Robiłam to jeszcze wiele razy z różnych miejsc. Raz w bibliotece, raz u koleżanki, raz na pożyczonym telefonie itd. Po pewnym czasie zaczęły mi pomagać osoby z innych klas. Czasami dodawaliśmy też zdjęcia tych złych z papierosami, alkoholem.

Pół roku później dyrektorka w końcu natrafiła na te wszystkie zdjęcia i zaczęła się afera. Najlepsze jest to, że cała klasa rzucała w siebie wyzwiskami i obwiniała się nawzajem, ale nikt z nich nawet nie pomyślał, że to ja.

#IXxG9

Jestem dziewiętnastolatkiem. Może nie nadaję się na okładki gazet czy do reklam telewizyjnych, jednak do brzydali nie należę. Nie jestem też za wysoki i nie mam sześciopaka oraz metrów w bicku. Jednak zawsze chodzę, wręcz bardzo, zadbany i dbam o wszystko co posiadam, czym się zajmuję. Mam na tym punkcie małego bzika i często przesadzam.

W klasie nie mam znajomych. Uchodzę za zniewieściałego mięczaka. Śmieją się ze mnie oraz moich zachowań, przykładowo ze sporządzania notatek, które są kolorowe. Śmieją się z mojego mycia się po lekcji WF-u, ze zmieniania skarpetek. Z używania żelu antybakteryjnego. Z poprawiania fryzury, gdy się zepsuje... Ze wszystkiego co robię, choćby było to ugryzienie kanapki. Jestem po prostu aż tak śmieszny. A przede wszystkim odporny. Nie załamuję się już tym, co mówią i robią. Mam to gdzieś, a nawet taka postawa nie zmieniła ich zachowań, a wręcz przeciwnie, robią wszystko co tylko możliwe, by przetestować moją cierpliwość.

Ostatnio na dłuższej przerwie podeszła do mnie jedna z dziewczyn z mojej klasy, pewnie z okazji zakładu śmieszkowego, i ni z gruchy, ni z pietruchy wzięła moją dłoń w swoją. Zaczęła się dziwić, wzdychać, chwalić moje paznokcie, bo jakie one krótkie, proste, ale zdrowe i zadbane. Następnie zaczęła piszczeć, jaką to gładką mam skórę i pytać, jakiego kremu używam (tak, kremuję ręce, bo mam tendencje do przesuszania się skóry)... A po chwili powiedziała, że gdzieś taki typ ręki już widziała. Po sztucznym zamyśleniu krzyknęła: „W kościele!”, za moment dodając: „Nadajesz się na księdza!”.
Jednak chyba coś jej nie wyszło. Nikt się nie zaśmiał. Wszyscy, którzy obserwowali całe zajście, łącznie ze mną, pozostali z miną „wtf?”. Jednak analizując sobie poprzednie akcje, tę uznałem za tak żałosną i słabą, że po chwili niespodziewanie wybuchnąłem śmiechem. Dziewczyna szybko uciekła z miejsca zdarzenia.

Od tygodnia nikt do mnie nie podszedł :D
Kichu Odpowiedz

Brawo! Tak trzymaj!

karlitoska Odpowiedz

Super przeczytać o kimś kto ma tak duże poczucie własnej wartości, że ma w nosie opinie jakiś debili. Rob dalej swoje! 😃

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie