#8swiw
Słyszysz, że to przez to, że nie ma mleka?
Teść jest producentem mleka. Dzień w dzień oddaje zakontraktowanych 750/800 litrów. W ostatnim czasie miał nadwyżkę, w skali miesiąca okazało się, że wyszło 800/850 litrów i nie dość, że mleczarnia nie odebrała w ostatnich dniach miesiąca mleka, ponieważ „zostały przekroczone ustalone w umowie ilości mleka zakontraktowanego na miesiąc xxxxx”, to teściu nie mogąc oddać mleka ani sprzedać lub rozdać tych nadmiarowych litrów, wykorzystał ile mógł, a resztę wylał. Tak. Wylał na łąkę. Wylał tak ponad 3 tysiące litrów mleka.
W międzyczasie próbował sprzedać mleko do innych mleczarni, ale żadna nie była zainteresowana, nawet za połowę wartości rynkowej mleka (dla ciekawych, między 35 gr a 50 gr za litr to standardowa cena).
Przyznał, że takiej sytuacji nie miał od lat. Próby zwiększania zakontraktowanych litrów mleka również spotkały się z odmową, więc obecnie szuka mleczarni, która łaskawie zgodzi się zakontraktować mleko w przedziale 750/850 l.
Podsumowując, mleczarnie odmawiają przyjęcia większej ilości mleka, ceny masła (które produkuje się z mleka) lecą w górę... Mleko świeże musi zostać odebrane max na drugi dzień, bez możliwości odebrania nomen omen małych ilości nadmiaru mleka, producent jest zmuszony na jego wylanie, co sprawia, że ma stratę.
Bez względu na podejmowane działania i próby okazuje się, że mleczarnie w promieniu ok. 100 km nie chcą więcej mleka niż mają zakontraktowane.
Województwo wielkopolskie na pograniczu z łódzkim.
Ręce opadają.
Teść chyba umysłowo został gdzieś w PRL-u i nie wie jak funkcjonuje współczesna gospodarka. Nie wiem jak to sobie wyobrażacie, ale jak teść ma zakontraktowane dostawy określonych ilości produktu, to mleczarnia nie ma obowiązku wykupić nadwyżki. Mleczarnie z reguły mają też zakontraktowane dostawy mleka w określonych ilościach i często nie mają możliwości przerobienia/magazynowania większych ilości. To teść sam jest winien tej sytuacji, to z powodu jego niegospodarności ma stratę. Teść może zmniejszyć produkcję, ew. wyrobić sobie stosowne zezwolenia i np. samemu produkować i sprzedawać masło/inny nabiał jako np. produkt regionalny czy ekologiczny. Ale nie, lepiej produkować coś, na co nie ma zbytu i narzekać.
#HteAj
A. jest bardzo miła, zawsze pomocna, zaprasza mnie na obiady, gdy muszę się wygadać, to zawsze jest. Ale tu się zaczyna problem. Już na samym początku gdy ich poznałam, bardzo spodobał mi się P, mąż A. Przystojny mężczyzna, dobry ojciec, bardzo dba o A, która zawsze mówi o nim w samych superlatywach. A ja przepadłam. Zakochałam się w nim po uszy. Fantazjuję o nim, myślę jak się pozbyć jego żony, żebyśmy mogli stworzyć razem rodzinę.
Jakiś czas temu późnym wieczorem zepsuł mi się samochód i P. przyjechał i pomógł odholować do mechanika. Miałam ochotę się na niego rzucić i wyznać, co czuję. Wiem, że on też coś musi czuć, inaczej nie zostawiłby rodziny i nie leciał do mnie o 22 na drugą stronę miasta i nie tracił dwóch godzin, gdybym mu się nie podobała.
I był przy tym niezwykle miły.
Myślicie, że powinnam powiedzieć mu, co czuję?
Jego żona jest otyła, brzydka. Ja jestem młoda, szczupła i mam duże ambicje (studiuje medycynę). Widzę, że P. się marnuje przy niej. Przy mnie miałby dużo lepiej, ale trochę mi szkoda A. Jest miła i chyba nie chciałabym jej zranić, ale z drugiej strony ja cały czas cierpię, bo nie mogę ogarnąć swoich uczuć. I P. też mógłby być w końcu z atrakcyjną kobietą.
Hormony Ci mózg zalały. Facet Ci pomógł, bo jest miłą osobą. Wykorzystaj swoją wiedzę z medycyny i poczytaj dlaczego teraz logicznie nie myślisz studentko medycyny.
A teraz postaw się na miejscu A i zastanów się, czy byś tak chciała?
#wGlEo
Nie dość że się puściłeś zdradzając żonę, to jeszcze z premedytacją wykorzystałeś zły stan psychiczny pacjentki.
Ona wręcz powinna wszystkim o tym powiedzieć, a Ty powinieneś stracić pracę.
Wiadomo, teraz to do Ciebie dotarło, więc masz prawo uniknąć wszelkich konsekwencji : > A nie, czekaj. Gdybyś coś zrozumiał, to miałbyś świadomość, że powinieneś stracić uprawnienia do wykonywania zawodu za coś takiego.
#grv1y
Nieważne, czy labrador, czy jakaś rasa łagodna czy nie, jestem przerażony.
Szczególnie stresujące są np. owczarki...
Kontakty bliskie są najgorsze albo gdy pies biegnie w moja stronę lub zaczepia – czuję się wtedy okropnie, porównywalnie do uczucia choroby. Nikomu nie życzę takich wrażeń.
#ovYMq
Marzy o tym aby patrzeć, jak uprawiam seks z kilkoma facetami. Dla mnie to niedopuszczalne. To tak jakbym go zdradziła. A on ciągle o tym mówi i nawet był na takiej imprezie. Dla mnie to brak szacunku do drugiej osoby.
Odpowiedz mu, że też marzysz, by patrzeć na niego, jak uprawia seks z kilkoma facetami.
To zależy na ile sobie ufacie. Później się może okazać że nie zniesienie widoku twojego wijącego się ciała pod naciskiem innego ku*** i zacznie wymyślać. Ale ogólnie fajna sprawa jeżeli chcesz kiedyś spróbować większej ilości penisów naraz niż jeden. W bezpiecznych warunkach, przy osobie której ufasz. Ale jak tego nie chcesz to powiedz żeby się puknął w łeb.
#CATCr
A te osoby dlaczego same nie zainicjują kontaktu? Jeżeli same nie są zainteresowane utrzymywaniem kontaktu i czekają na Twoją wiadomość, to podtrzymywanie na siłę takiego kontaktu nie ma sensu.
#45xV5
Najgorsze, że facet przesiadł się na moje miejsce, żeby zwolnić swoje dla innego pasażera. Zdążyłam zobaczyć jego lekkie zdziwienie, kiedy siadał na obsikanym miejscu...
#NIxBn
Nadal mam swoje potrzeby seksualne, ale ona nawet słyszeć o tym nie chce. Dlatego uprawiam seks wirtualny z dziewczynami na OnlyFans. Drogo to kosztuje, ale przynajmniej żadna na mnie nie wrzeszczy w czasie upojenia alkoholowego.
Takie jest już moje marne życie. Na kontakty seksualne w realu nie mam już ochoty.
Instytucja małżeństwa to jest więzienie dla mężczyzny. Czasami myślę sobie, że pary żyjące w otwartych związkach są o wiele szczęśliwsze od nas, ludzi nastawionych konserwatywnie do życia. Ale ja tak zostałem wychowany i przez to dalej tkwię w tym toksycznym związku.
Niby dlaczego za późno na rozstanie? Właśnie teraz jest dobry moment. Macie dorosłe dzieci, nie macie żadnego powodu by razem być. I nie tłumacz się konserwatywnością, bo skoro uprawiasz wirtualny seks, to z konserwatywnością nie masz nic wspólnego. Chyba że chodzi o konserwatywność na pokaz, a rozwodząc się z żoną zburzysz ten obraz w oczach rodziny, znajomych i sąsiadów.
Instytucja małżeństwa to nie więzienie, możesz wyjść w każdej chwili. A ty się sam przytwierdzasz kajdankami do grzejnika, połykasz kluczyk i narzekasz, że ci wolność zabrali. Na szczęście w każdej chwili ten kluczyk możesz wysrać i się uwolnić. Trochę poboli, trochę pośmierdzi, ale potem przyjdzie ulga.
Choć ja stawiam na to, że tobie jest tak po prostu wygodnie. Nie chce ci się niczego zmieniać, bo to trzeba się wyprowadzić, pochodzić po urzędach i sądach, odpowiadać na niewygodne pytania, tłumaczyć rodzinie, skąd taka decyzja. To już wygodniej z tymi kajdankami przy tym twardym, ale ciepłym grzejniku.
Na wszelki wypadek zamontuj gdzieś kamery w domu, bo jesteś ofiarą przemocy domowej, a facet-ofiara zawsze ma przejebane i nikt mu nie wierzy.
Żeby kiedyś to się nie skończyło tak, że po jej awanturze zgłosi Cię na policję że to Ty jesteś agresywny i wywalą Cię bez pytania z domu.
#3ZJzF
Mieszkam w niewielkim mieście, wiecie, podrzędna uczelnia, kilku studentów na krzyż. Karierę tu robią głównie kosmetyczki i klejarze w fabryce mebli. Ci, którzy chcieli czegoś więcej, porozjeżdżali się po całej Polsce na studia – w tym także cała moja paczka. Mało nas nie jest, taka mała, pewnie 30-osobowa rodzinka :) Dzielą nas kilometry i widzimy się raczej rzadko. Doskonała okazją do spotkań są różne święta – wszyscy wracają do domu, w ciągu dnia rodzinka, a wieczorem... Bajlando. Klubów u nas jak na lekarstwo, wiec wszyscy poszliśmy w jedno miejsce. W sumie to dość spoko miejscówka, taka duża piwnica przerobiona na lokal, z niezłym klimatem. Oczywiście w samym centrum, w ciągu starych i nieraz obskurnych kamienic.
Przechodząc do rzeczy: to była chyba jakaś 3, może 4 nad ranem. Większość ludzi już nie widziała na oczy, na parkiecie ostatni wytrwali. Mój stan też pozostawiał wiele do życzenia. Wstawiona, acz bardzo zadowolona, stoję sobie przy barze z dwoma znajomymi. Przy nas nie ma nikogo oprócz barmana, który przysypiał już powoli, gdy nagle słyszę takie nieśmiałe: „Pomocy, czy pani mi pomoże?”. Odwracam się, a tam stoi dziewczynka, na oko max 13 lat. Koszulka nocna, kusy różowy szlafroczek i do tego bambosze w pompony. Przypominam, że na zewnątrz było jakieś minus milion. Najpierw pomyślałam, że to jakiś żart. Pytam jej, o co chodzi. Na co ona mówi mi, że jej dom się pali i nie wie co ma zrobić, bo uciekła stamtąd bez telefonu. Jakby mi ktoś kubeł zimnej wody na łeb wylał. W momencie wytrzeźwiałam, złapałam ją pod rękę i mówię, że ma mnie tam prowadzić. Zgarnęłam znajomych i biegniemy razem na zewnątrz. Dziewczyna zaczyna coś krzyczeć, że obudził ją smród i że ona nie wie co ma zrobić. Po jakichś dwóch minutach ciągnie nas w najbardziej obskurną bramę. Najpierw poczułam dym, potem zobaczyłam płomienie, które dosłownie pożerały poddasze kamienicy. Szybko wezwałam straż, i nagle ta dziewczynka mówi, że tam została jej matka. Wbiegłam do tej kamienicy, a tam na schodach siedzi i zawodzi jakaś kobieta. Kochana mamusia małej, nawalona jak bela, mimo ognia wyrzygującego się zza jej ramion siedzi i lamentuje, że jej telewizor się pali. Szybko złapałam ją pod pachy i sruuu – ze schodów na zewnątrz. Gdy wybiegłam z nią z klatki, już przyjechała straż i karetka. Małą i jej matkę odprowadziliśmy do karetki i czym prędzej, nie oglądając się za siebie, zawinęliśmy z powrotem do klubu.
Najpierw myślałam, że to był jakiś sen. Po tygodniu w ogóle o tym zapomniałam, aż zobaczyłam w gazecie dość rozległy artykuł na ten temat. Tak więc okazało się, że to nie moja wyobraźnia spłatała mi figla.