Mam problem z utrzymywaniem znajomości. Ogólnie lubię ludzi, przeważnie też jestem lubiana, ale jakoś nie umiem często inicjować kontaktu. Potrafię nie odzywać się całymi miesiącami, nawet jeśli kogoś bardzo lubię. Mam osoby, które mimo to wciąż się ze mną przyjaźnią i żyjemy w dobrych relacjach, ale dużo ludzi po prostu uznaje, że to koniec znajomości. Właściwie trudno im się dziwić. Niejeden raz jest mi z tego powodu przykro i mam żal do siebie. Już wielokrotnie obiecywałam sobie, że teraz zacznę częściej pisać do ludzi albo zapraszać na spotkania, ale zawsze udaje mi się tylko przez chwilę, a niedługo wszystko wraca do stanu wyjściowego. Z drugiej strony częsty kontakt z ludźmi mnie męczy, więc ostatecznie nie umiem powiedzieć, czy jest mi z tym dobrze, czy źle.
Dodaj anonimowe wyznanie
A te osoby dlaczego same nie zainicjują kontaktu? Jeżeli same nie są zainteresowane utrzymywaniem kontaktu i czekają na Twoją wiadomość, to podtrzymywanie na siłę takiego kontaktu nie ma sensu.
Jeśli cały czas to one inicjują kontakt, a ze strony Autorki inicjatywy brak, to nie dziwię się, że w końcu przestają to robić.
Cóż, są osoby, które do relacji potrzebują częstych kontaktów. Są ludzie, którym wystarczy raz w miesiącu, a są tacy, co wystarczy im raz na parę miesięcy. Sama jestem w drugiej grupie, Ty najwyraźniej w trzeciej- w przyjaźni jak je związku ważne jest dopasowanie takich potrzeb. Ewentualnie warto wspomnieć o tym ludziom- część wtedy zrozumie(sama mam dwie takie koleżanki, chociaż przyjaciółkami nie będziemy to czasem można się spotkać :) )
Mam bardzo podobnie autorko. Nie sądzę, że powinnaś mieć z tego powodu wyrzuty sumienia. Starasz się dopasować w pewien schemat, który narzuca nam kultura/społeczeństwo - aby mieć udane, szczęśliwe życie powinnaś mieć grupę przyjaciół i regularnie się z nimi kontaktować. Wyrzuć ze swojego słownika to "powinnaś". Nie musisz na siłę żyć jak inni, nie musisz się męczyć i mieć wyrzutów sumienia. Masz swoją grupę przyjaciół, którzy akceptują cię, jaka jesteś. To wystarczy, wszystko jest dobrze :)
To nie jest kwestia umienia czy nieumienia. To kwestia chcenia lub niechcenia.
Zwyczajnie NIE CHCESZ inicjować kontaktu, bo pasuje Ci tak, jak jest. Może i czasem żal, że ktoś się spakował manatki i się wyprowadził z Twojego życia, ale tak naprawdę żadna wielka strata. Będą inni.
Jestem absolutnie pewna, że gdyby na kimś Ci szczególnie zależało, nagle byś się "naumiała" w relacje. Może i lubisz swoich znajomych, ale nie tyle, by chciało Ci się o nich zabiegać.
Ot, proste.
Mam tak samo jak autorka i nie mogę się zgodzić z tym co piszesz. W życiu człowieka pewne rzeczy nasz mózg robi samoistnie, nie musimy o tym myśleć, żeby to robić. Np naturalnie czujemy ile mniej więcej czasu upływa, rozpoznajemy twarze mimo zmiany makijażu czy brody, pamiętamy jak bardzo się przed kimś otworzyliśmy, patrzymy w oczy, potrafimy z ogólnego szumu wyselekcjonować głos naszego rozmówcę. Osoby które z jakichś powodów (np różne afazje, źle rozwinięte ośrodki w mózgu) nie robią tego naturalnie, mają jakiś mały deficyt, muszą sztucznie się tego nauczyć, muszą stale o tym myśleć, organizować to sobie. To dużo większy wysiłek niż u normalnego człowieka, i jak przyjdzie stres, więcej obowiązków, przemęczenie, to mogą nie dać rady.
MaryL2
Rozumiem. Jednakowoż tu nie o chodzi o rozpoznawanie twarzy, zaburzenia poznawcze, pamiętanie o czymś itd. Tu chodzi relacje. Bliskość. O ludzi. Na których albo Ci zależy, albo nie. Do tego się to sprowadza. Jeśli nie zależy, nie będziesz o nich pamiętać. I tyle.
Inna rzecz, DLACZEGO nie zależy. Autorka sama pisze, że ludzie ją męczą. I ja to rozumiem, bo jestem introwertyczką. I choć lubię ludzi, nieczęsto się z kimś spotykam. To zbyt wyczerpujące. Ale to jest mój wybór i świadomie nie pielęgnuję większości relacji, gdyż tak mi wygodniej. Ale jeśli ktoś jest mi bliski, zawsze o nim pamiętam.
Autorka może być introwertyczką. Albo może mieć unikajacy styl przywiązania. A może jeszcze coś innego. Ale zawsze w ostatecznym rozrachunku jej zachowanie wynika z wyboru (nawet jeśli nieuświadomionego) a nie braku umiejetnosci. Nie trzeba żadnych specjalnych umiejętności, by napisać do kumpeli dwa zdania o czymkolwiek na messie albo wysłać mema.
Czaroit, nie wykluczam, że masz rację, ale bardziej zgadzam się z MaryL2. Dam swoją perspektywę. Jestem w spektrum. Napisanie dwóch zdań do moich koleżanek teoretycznie nie wymaga umiejętności, ale jest dla mnie zwyczajnie trudne. Jakbym miała to zrobić teraz, to serio mam pustkę w głowie. Nic nie jestem w stanie wymyśleć więcej niż hej co tam u ciebie? U mnie głównie nic się nie dzieje, wszystko po staremu, to czym mam się dzielić? Wyskoczyć z jakimś specyficznym tematem jak Filip z konopi? Np. tęsknię za czasami gdy w empiku były półki z grami na PC? Napisać to, czy nie? Jak to będzie odebrane? Nie wyjdę na dziwną? No i w końcu wyjdzie na to, że będę zastanawiała się pół godziny co napisać. Absolutnie nie jest to dla mnie naturalne, to zawsze był dla mnie wysiłek. Chciałabym mieć łatwość pisania do innych ludzi, jaką masz.
Dobra, poprawka, to z empikiem po zastanowieniu wygląda na nie taki zły temat do rozmowy. Czyli w końcu udało mi się coś wymyśleć. Chodziło mi o bardziej specyficzne tematy w stylu: dlaczego Jezus spożywał paschę z uczniami dzień wcześniej niż powinien, bo dniem paschy był wielki piątek, a ostatnia wieczerza była w wielki czwartek. No tym bym się chętnie podzieliła, bo to ciekawy temat, ale zacząć tym rozmowę tak nie bardzo no :)
GreyWarden
Po pierwsze, sama jestem poza normą. :)
Jestem nie tylko skrajną introwertyczką ale też WWO z końca skali.
Po drugie, mnie też zawsze interesują dziwne tematy. Albo inaczej. Interesuje mnie dosłownie WSZYSTKO. Poza tym, co interesuje normalnych ludzi. Gdzieś mam modę, trendy muzyczne, gadżety i inne takie bzdury. Natomiast jak najbardziej lubię rozkminiać, czemu Jezus jadł paschę w czwartek. O, to jest mega interesujące! :)
Po trzecie 9 lat byłam w związku z mężczyzną, który jest dość mocno w spektrum. Komunikacja była dla nas obojga męczarnią, ponieważ on kompletnie nie rozumie takich rzeczy jak ironia, sarkazm, czarny humor. A ja uwielbiam bawić się słowami, żartować, ironizować. Jednak nawet on nie miał żadnego problemu z utrzymaniem tych relacji, na których mu ZALEŻAŁO. I miał ich wiele. Zdecydowanie więcej ode mnie.
Ludzie generalnie są prości w obsłudze. Nie wiesz o czym gadać, to nie wymyślaj tematów na siłę. Nie o to w tym chodzi. Zresztą mało kto chce i ma czas, by prowadzić dyskusje.
W pielęgnowaniu relacji chodzi przede wszystkim o PAMIĘĆ. Dlatego wystarczy, że jak dostaniesz śmiesznego mema, podzielisz się nim z tymi, których lubisz. Albo czytasz ciekawy artykuł, i podrzucisz go przy okazji znajomym. Sam albo z krótkim komentarzem. I już, cała filozofia.
Dzięki temu ludzie czują, że są dla Ciebie ważni, że istnieją w Twoim świecie. A ekstrawertycy resztę roboty zrobią za Ciebie. To oni wyjdą z propozycją spotkania, to oni wykombinują, gdzie iść, jaki film obejrzeć itd. Wystarczy tylko im nie odmawiać. :)
W obecnych czasach podtrzymywanie relacji jest naprawdę śmiesznie łatwe. No chyba, że ktoś tych relacji z jakiegoś powodu NIE CHCE.
I na miejscu autorki tu bym skierowała swoją uwagę, zamiast wmawiać sobie, że brak mi specjalnych umiejętności w tym zakresie.
Mam identycznie... Często mam z tego powodu wyrzutu sumienia, ale też już wiele razy próbowałam to zmienić bez skutku:/
Czytałam że to może być cecha ADHD, coś czego nie ma w polu uwagi to jak by nie istniało, po czym sobie przypominamy. Jak schowamy ulubiony przedmiot do szafy i o nim zapominamy to nie przestaje być ulubiony tylko znika z oczu i uwaga też jest gdzieś indziej. Sama mam sporo cech ADHD i potrafię się czasem nie odzywać tak długo, a jednocześnie lubię kontakt. Staram się wyrabiać sobie taką praktykę żeby sama też się odzywać regularnie, dobrą metodą jest wysyłanie nawet memów bo druga osoba wie że nam zależy na relacji :D oczywiście są osoby jak moja najbliższa przyjaciółka z którą słyszę się częściej ale nie mam uwagi i czasu na więcej tak intensywnych znajomości ale to nie znaczy że ich nie chcę. Warto jednak mieć jakiś system na ich pielęgnację
Początek depresji? U mnie to tak wyglądało
Nie masz przypadkiem Adhd?
Spotkania co kilka miesięcy to nadal znajomość (w dodatku normalna w dorosłym życiu, gdy każdy jest zabiegany). Dopóki nie jesteś jedyną osobą, która inicjuje rozmowy, warto inwestować w relację.
Myślę, że najpierw musi was coś łączyć, żeby znajomość weszła na poziom, widzimy się 3-4 razy w roku i jest spoko 😃 ja mam wielu takich znajomych, ale w młodości trzymaliśmy się bardziej, a teraz dorośliśmy