#ecv4u

Jako że zaczyna się czas studencki, mój chłopak i ja dostaliśmy się na wymarzone studia.
Wszystko wspaniale gdyby nie to, że do innych miast i województw, 500 km od siebie.
Nie chcę pokazywać mu, jak bardzo jestem rozbita. Wiem, że się cieszy, bo najlepsza uczelnia itp., więc przy nim udaję, że cieszę się jego szczęściem. Nie mogę mu zabronić spełniać marzeń. Nie chcę nawet, żeby dla mnie zostawał w tym samym mieście co ja. W rzeczywistości płaczę po nocach, ciągle myślę i zastanawiam się jak to będzie, kiedy nie będę miała go na wyciągnięcie ręki.
Najgorsze jest to, że boję się, że sobie nie poradzimy. Że za rzadko będziemy się widywać, że coś pójdzie nie tak. Boję się skoków w bok, które (nie daj Boże) mogą się wydarzyć. Boję się tego, że nie będę go miała na co dzień. Boję się, że nie przetrwamy.
Mimo że jestem z nim od dwóch lat, to nie wyobrażam sobie w moim życiu nikogo innego i wiem, że mimo tego, że czasem mnie denerwuje, że mam ochotę rzucić go w cholerę, to mimo wszystko kocham go najbardziej na świecie i wiem, że jeśli przetrwamy te 3 lata rozłąki, to przetrwamy razem wszystko.

#EsMAC

Z reguły nie lubię mężczyzn. I teraz najmocniej przepraszam zapewne połowę czytających, lecz już postaram się to wyjaśnić. Z moją rodziną nie mam najmniejszego problemu i utrzymujemy świetny kontakt. Problem natomiast zaczął się dobrych kilka lat temu w podstawówce, skończył się natomiast w gimnazjum, kiedy to byłam nękana i to zarówno psychicznie jak i fizycznie. W klasie mieliśmy około 30 osób, na co tylko 5 dziewcząt i było względnie dobrze, dopóki przestało być. Na potrzeby anonimowości nazwijmy tego osobnika Zygmunt. Miał kilka dobrych znajomych, z którymi chodził sobie po szkole niczym władca świata. Zaczęło się niewinnie - uczęszczaliśmy razem do klasy, ale w przeciwieństwie do reszty przedstawicielek płci pięknej nie interesowały mnie relacje romantyczne, w żadnym stopniu przez całą szkołę. Ot, czasami byłam wyzywana na korytarzu, śmiano się ze mnie na lekcjach na których nauczyciele nas nie pilnowali bądź ich to nie obchodziło, ale zrobiło się gorzej w momencie w którym zaczęto podkładać mi nogi, rzucać piłką od koszykówki w głowę na wf kiedy pan wychodził z sali i zabierać moje przedmioty bez pozwolenia. Raz miałam przez takie wybryki wybitą rękę, kilka wybitych palców, podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Rodzice naprawdę się starali, poszli z tym kilkakrotnie do dyrektora który z tym faktem nie zrobił zupełnie nic, wychowawczyni wpisała im kilka nagan i na tym się skończyło. I dostałam od rodziców propozycję zmiany szkoły, ale zostało mi już naprawdę mało do pójścia do liceum i postanowiłam się przemęczyć, tym bardziej że z większością nauczycieli miałam dobry kontakt i już wiedziałam jaki mają system nauczania. Wiem, że zapewne sporo z czytających będzie sądzić, iż to moja wina skoro postanowiłam pozostać i w pewnym stopniu naprawdę się z nimi zgadzam, ale zmieniać szkołę na rok, bo końcowo wtedy zaczęło się robić fatalnie to jak z wrzątku przeskoczyć do lodowatej wody. Szkołę skończyłam z świetną średnią i całkowitym odrzutem w stosunku do płci przeciwnej. Poszłam do liceum, co niezwykle pozytywnie wpłynęło na moje życie i aż do teraz mam dobry kontakt z większością z klasy (i tutaj również muszę zaznaczyć, że na 23 osoby tylko 3 było chłopaków). Teraz jestem na studiach. Dogaduję się z mężczyznami na tyle, na ile wymaga tego sytuacja, mam kilku kolegów z którymi raz na jakiś czas porozmawiam, jednak nie z wybitną przyjemnością. Oto, jak szkoła podstawowa i gimnazjum wpłynęło na moje życie. Dlatego moi drodzy, jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek wam powie, że liceum będzie okropne i strasznie cięższe od podstawówki, wiedzcie że niewiele w tym prawdy. Wszystko zależy oczywiście od was, waszego nastawienia do nauki i życia oraz szkoły do której pójdziecie, jednak zazwyczaj spotyka się tam osoby z podobnymi celami na życie i poglądami na świat.

#52D3A

Jest to historia o mnie i mojej byłej/przyjaciółce.
Poznaliśmy się rok temu na wyjeździe wakacyjnym. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że nie wymieniliśmy się numerami, a mediami społecznościowymi. Dlatego też kontakt do niej miałem miesiąc po zakończeniu się wyjazdu. Wszystko było super: zaczęliśmy się spotykać średnio co dwa tygodnie. I tak to nam leciało; pisaliśmy ze sobą do nocy, spotykaliśmy się i wszystko było jak najlepiej. Aż do pewnego wieczoru, kiedy, powiedzmy, była lekko pijana i napisała mi, że mnie kocha. Od razu zaczęła się tłumaczyć, że się wymsknęło i że tylko jako przyjaciela. Ja jako dobry przyjaciel odpisałem, że też ją kocham. Od tego czasu normalnie wysyłaliśmy do siebie „kocham cię”. Niby wszystko było normalnie, ale zachowywaliśmy się dosłownie jak para. Nie było żadnego całowania czy nic takiego, ale chodziliśmy ze sobą za rękę itd. Z biegiem czasu zacząłem czuć do niej o wiele więcej niż przyjaźń. Każde spotkanie to była najlepsza rzecz w całym tygodniu. Dodam, że ma problemy w rodzinie; jej siostra jest nastolatką i jej mama nie radzi sobie z nią, przez co jej ojciec się wyprowadził. W każdym razie ciągle się spotykaliśmy, chodziliśmy do galerii i tym podobne. Zaczęliśmy ze sobą nawet subtelnie flirtować przez SMS. Aż do jej imprezy urodzinowej, kiedy postanowiłem, że zapytam, czy zostanie moją dziewczyną. Zgodziła się i przez dwa tygodnie wszystko było super. Aż do kolejnego wyjazdu wakacyjnego. Takiego samego jak rok wcześniej. Postanowiliśmy, że to będzie nasz wyjazd. Będziemy spędzać ze sobą każdy dzień i wszystko będzie super. I tak było...

Od początku wyjazdu wydawała się rozkojarzona i smutna. Kiedy o to pytałem, mówiła, że nic jej nie jest, tylko jest zamyślona. Kilka dni później nie mogłem jej nigdzie znaleźć, aż napisała mi, że nie radzi sobie ze mną i rodziną i chce, żebyśmy wrócili do bycia przyjaciółmi. Nie miałem tu nic do gadania, więc stwierdziłem, że lepiej jest być jej przyjacielem niż całkowicie ją stracić. Następnego dnia wyjechała z powodów rodzinnych, więc nie miałem jak się oswoić z nią po zerwaniu. Miałem na pozbieranie się prawie 2 tygodnie i myślałem, że już tak nie boli. Jednak kilka dni temu postanowiliśmy się spotkać. Miałem oddać kilka rzeczy, które zostawiła na wyjeździe. Nie mogłem się doczekać, jednak kiedy już czekałem na umówionym miejscu, to wszystko do mnie dotarło od początku. Dostałem ataku paniki i nie mogłem oddychać. Musiałem odwołać spotkanie i wrócić do domu. Od tamtego czasu unikam spotkania jak tylko mogę, nie chcę znowu jej zawieść i nie wiem co dalej robić. Czuję się tym wszystkim przytłoczony coraz bardziej i bardziej.

#LQ0qP

Nie wiem, na ile to się nadaje, ale kiedy ostatnio byłem u dentysty, dziwił się, że moje zęby są w tak dobrym stanie – nie było nic do roboty, chociaż do dentysty chodzę nie częściej niż co 10 lat, a zęby nie są nawet idealnie proste.

Jak to możliwe? Po prostu nie lubię słodyczy... a kiedy już zdarzy mi się np. wypić słodzony napój, od razu myję zęby, bo czuję, że robi się osad. Ale to się rzadko zdarza. Normalnie myję zęby raz dziennie i codziennie używam nici dentystycznej. Raz zdarzyło się, że byłem w hotelu i zapomniałem pasty, umyłem zęby mydłem – ohydny smak, ale czyści skutecznie.

#MyhxZ

Cześć
Jak miałam 5 lat moje życie się zmieniło rozwód rodziców urodził się mój brat przeprowadzka i przez następne trzy lata było dziwnie to znaczy mama często na mnie krzyczała szczególnie gdy wracałam od taty zawsze miała z tym problem że się cieszę że do niego jadę że mówię że mi się podobało gdy zaczęłam dystansować się od ojca i przestałam chcieć do niego jeździć to zaczęło się gadanie że ona nie chce między nas wchodzić i że powinnam się z nim widywać ale ja z roku na rok jeździłam tam coraz mniej aż doszło do tego że zabierał mnie tylko na tydzień czasem dwa na wakacje naprawdę mi odpowiadało w tym roku nie pojechałam nie pasował mi termin
A wczoraj o mama zapytała się mnie czy złożyłam życzenia tacie (urodziny były w sobotę ona zapytała się w środę ) odpowiedziałam że nie. Nie wiem co sobie pomyślała ale tak naprawdę to ja nawet nie wiedziałam kiedy ma urodziny. czy jest mi żal że nie mam kontaktu z ojcem trochę. czy czasem wyobrażam sobie jak wyglądało by moje życie gdyby nie zdradził matki za często. czy jestem w stanie o tym porozmawiać nie

#dos51

Mam wrażenie, że wszyscy moi przyjaciele odsunęli się ode mnie, odkąd zacząłem chodzić do psychiatry, który podejrzewa u mnie chorobę afektywną dwubiegunową, przestali mi odpisywać tak jak wcześniej, tzn. zdystansowali się ode mnie, do tego na wspólnych grupach na messengerze udają, jakby mnie nie było.
Czuję, jakbym ich obciążał każdego dnia coraz bardziej, mimo tego, że unikam bardzo użalania się nad sobą, żeby nie patrzyli na mnie przez pryzmat choroby, która jest dopiero w fazie diagnozy (dopiero byłem na pierwszej wizycie).
Szczerze, podejrzewam u siebie bardziej histrioniczne zaburzenia osobowości i odrzucam dwubiegunówkę, ponieważ wpadam w doła tylko kiedy nie mam kontaktu z ludźmi lub nie dostaję od nich wystarczająco atencji, również od zawsze miałem potrzebę wyróżniania się wyglądem i bogatymi zainteresowaniami, a do tego nie spełniam za bardzo żadnych kryteriów dwubiegunówki, w przeciwieństwie do zaburzeń histrionicznych.
Ostatnio, przed pierwszą wizytą, powiedziałem matce, żeby nie mówiła nikomu, a szczególnie rodzinie o jakiejkolwiek wizycie oraz po wizycie, żeby nie mówiła o lekach, które dostałem, ale nie mogłem się po niej spodziewać, że uszanuje chociaż trochę moją wolę – napisała wszystkim ciotkom chwilę po tym, jak jej powiedziałem, a ponadto z moją przyjaciółką (?) za moimi plecami pisała, żeby nie wypuszczać mnie w ogóle z domu przez co najmniej 2 miesiące (wiadomości odczytałem, włamując się na jej telefon).
Przygniata mnie to, że nikt, kogo uważałem za przyjaciół, mnie nie rozumie, izolują się ode mnie i cała rodzina wie o wizycie i myślą, że nie wiem, że wiedzą, oraz matka, która mocno zawyża statystyki osób chorych, żeby zastraszać ojca tym, że popełnię zaraz samobójstwo (nigdy nie miałem takich myśli).
Moi przyjaciele mieszkają co najmniej kilkadziesiąt kilometrów ode mnie i nie mam nawet szansy się z nimi spotkać, wszystko wyjaśnić, cośkolwiek naprawić, bo nie mają czasu.
Jedynym moim wsparciem teraz jest kwetiapina, przez którą dużo śpię i nie mam aż tyle czasu na myślenie o tym wszystkim oraz moja przyjaciółka Tatiana, która mi zawsze doradzi i mnie wysłucha.

Wciąż jestem obcy, wciąż bardziej obcy wam i sobie sam.

#X8skG

Niedawno dodałam wpis, w którym napisałam, że jako 19-latka spotykam się z 41-latkiem i już zdążyłam przeczytać parę komentarzy na temat tego, że jestem z nim dla pieniędzy. Dlatego bardzo chętnie się do tego odniosę, zwłaszcza, że nie napisałam o tym w poprzednim poście.

Tak więc w celu wyjaśnienia napiszę, że po pierwsze, mój partner pracuje jako górnik, więc kokosów na tym nie zbija, po drugie jest w trakcie rozwodu i ma syna, co oznacza, że liczą się z tym koszta opłacenia adwokata i alimentów, więc z góry na swoim koncie ma on mniej środków niż dostaje w ramach wypłaty, po trzecie wynajmuje on mieszkanie i po czwarte nie posiada on własnego samochodu, a do pracy dojeżdża rowerem.

Tymczasem ja: mam już przepisane na siebie mieszkanie po mojej mamie, mam własny samochód, który opłacam ze SWOICH pieniędzy, uczęszczam na studia, za które opłacam czesne, co również wiąże się z tym, że w przeciwieństwie do mojego partnera zdałam maturę (on sam nie kryje się z tym, że do nauki ma małą głowę).

Nie wiem jak wy to odbieracie (i w sumie mało mnie to obchodzi), ale jak widać, pomimo tego, że żyję przeciętnie, bo nie mieszkam w willi z basenem, i tak jestem w lepszej sytuacji materialnej niż mój partner, ale nadal chcę z nim być, bez względu na to ile by to nie trwało, bo zależy mi na NIM, a nie na jego pieniądzach.

A tak swoją drogą to nie wiem jak wy, ale nie będę ukrywać, że źle mi z tym, że czytając o tym, że nastolatka jest w związku z facetem po czterdziestce, z góry zakładacie, że jest to bogaty biznesmen, który chętnie szuka młodej panienki, którą może utrzymywać dla własnych korzyści, a sama dziewczyna jest pustą lalą, która chętnie odda swoje ciało dla paru złotych czy drogich prezentów, podczas gdy prawda jest zupełnie inna. Ale z drugiej strony to co się dziwić, skoro dzisiejsze pokolenie zostało zniszczone przez media i popkulturę, w której rządzą książki z wiadomo jaką tematyką oraz starsi mężczyzni, piszący na IG z propozycją sugar datingu.

A na zakończenie dodam tyle, że jeżeli naprawdę myśleliście, że jestem w związku ze starszym mężczyzną tylko dla pieniędzy i byliście w stanie napisać te przykre komentarze na ten temat to najwyraźniej żal wam d*py ściska, bo gdyby tak nie było to, moim zdaniem, te uwagi zostawilibyście dla siebie. Pozdrawiam.
thor1908 Odpowiedz

Górnik i mało zarabia - dziwne.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#tiRyf

Każdego dnia modlę się szczerze do Boga o to żeby najstarszy brat mojego taty zdechł następnego dnia. Brak mi słów na to jak bardzo czuję nienawiść i abominację do tego śmiecia, szmaciarza i kanalii. Ale po kolei...

Mój 44 - letni tata ma trzech starszych braci w wieku odpowiednio: 50, 53 oraz najstarszy 54 lat. Ich matka, tudzież moja babcia zmarła w kwietniu 2006. Nie pamiętam jej z racji tego że miałem wtedy 2 miesiące.

We wsi w której wszyscy czterej się zameldowali zostało po ich matce pole do sprzedania. Jest to 50 arów ziemi rolnej, gdzie za 1 ar jest 20 tysięcy złotych. Czyli za całość jest milion złotych co na mojego tatę i jego trzech braci przypada po ćwierć miliona złotych. Sądownie zostało już ustalone że każdy z ich czterech ma otrzymać po 25% spadku.

Mój tata oraz dwóch z trzech jego braci są za uczciwym i równym podziałem majątku. Niestety, innego zdania jest najstarszy brat taty który chce dużo więcej niż tylko(według niego) ćwierć miliona oraz jasno zadeklarował że albo dostanie tyle ile mu się marzy albo pole nie zostanie sprzedane.

Wszyscy z ich czterech dostaliby po ćwierć miliona które każdemu z nich w pełni się należą i żyliby jak król a przez tą kanalię już od 18 lat jest to niemożliwe! Nawet nie wiem jak to załatwić lub zgłosić to gdzieś.

Co za cwany, złośliwy i podły gnój!

#ybNQ4

Byłam w związku 7 lat.
Były zarówno dobre jak i złe chwile.
Po 5 latach przestaliśmy się dogadywać, ja byłam zazdrosna o koleżanką którą miał mój chłopak. Ciągle wysyłała mu jakieś zdjęcia, a on był w nią wpatrzony jak w obraz. Chłopak był typem introwertyka, nie chciał nigdy wychodzić, krytykował zawsze moich znajomych. Twierdził, że nie złapie z nimi żadnego tematu, że nie da się normalnie rozmawiać jak się nie jest na tym samym kierunku studiów. Dla mnie bardzo dziwna sytuacja. Wiedziałam że zawsze miał problem ze znajomymi, a raczej ich brakiem. Wkurzył się, że ja chcę żeby nie miał kontaktu z tą dziewczyną. Zaczął krzyczeć, że on musi mieć koleżankę, że z mężczyznami się nie da gadać, że są za głupi. Ja miałam dla niego mniej czasu, przez to, że miałam ciężki kierunek studiów, masa projektów i ciągły stres. Ale ja mimo męskiego kierunku nie robiłam sobie bliskiego przyjaciela z chłopaka, aby partner nie czuł się nie komfortowo. Wkurzylam się gdy zobaczyłam, że archiwizuje wiadomości, dzwonił i pisał do niej, a mi mówił że nie ma kontaktu. Brzydzę się kłamstwem i to zniszczyło moja pewność Siebie. Nie wiem jak można mówić że idzie się z kumplami, a idzie się spotkać z "koleżanką". Mówić, że jest się w pracy, a u jakiejś dziewczyny niby po legitymację.
Ciągle żył pracą, jak ja chciałam gdzieś wyjść to wiecznie, że mu się nie chce, że jest zmęczony, po co chodzić na spacer bez celu, nad jezioro nie. Co bym nie zaproponowała ciągle było źle.
Byłam coraz bardziej pewna, że mnie zdradza.
Jak poszedł się umyć sprawdziłam jego telefon, a tam oczywiście ukryte wiadomości i wyciszone powiadomienia od niby koleżanki i to co mnie najbardziej zabolało to Onlyfans. Regularne przelewy. Zakup co 3-4 dni nowych albumów. Obrzydziło mnie to kompletnie.
Po 7 latach nie umiał ze mną porozmawiać.
Zostawił tylko nabazgrana kartkę, że mam wziąć swoje ubrania, bo mieszkanie było jego i że to koniec.
Po tylu latach brak rozmowy.
Czułam się z tym okropnie.
Co myślicie o tej całej sytuacji ?
Anonimowe6669 Odpowiedz

Dobrze dla Ciebie ze się zawinął, śmieci się same wyniosły

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie