#1WEff

11 lat po ślubie, 2 dzieci, a mąż nagle mówi, że ma dość, bo nie może przestać myśleć o tym, że przed ślubem, zanim zostaliśmy parą, miałam innego faceta... Jeden głupi błąd 14 lat temu i wspólne życie idzie do kosza.
Msciwoj82 Odpowiedz

To rychło w czas.

Nie pierwsza taka sytuacja, widziałem tu na anonimowych wiele wyznań ludzi, którzy piszą że trudno im się pogodzić z tym że partner/partnerka (który/a jest dla nich pierwszy/a) przedtem kogoś miał/a.

I czasem z tego powodu odchodzą albo zdradzają, i potem są nieszczęśliwi bo mieli całkiem fajne życie i je popsuli.

Ibanez Odpowiedz

Przeciez to sciema. Szukal byle czego, zeby to zakonczyc, a ze chyba jestes za dobra i nie mial sie do czego przyczepic to wymyslil taka glupote. Szukalabym predzej sladow innej kobiety, albo wypalenia jakiegos, ale na pewno jego przedstawiony powod nie jest prawdziwym powodem, a na pewno jest nienormalnym powodem. Obudzil sie Ksiaze.
Rozmowa na spokojnie przede wszystkim, moze to chwilowe zalamanie. Wiek sredni dziala troche jak menopauza u kobiety. Nie wiadomo co strzeli do glowy ;P I tak, w sumie terapia to spoko pomysl.
Jesli nie wiem, po miesiacu, dwoch mu sie nie odwidzi wstret do "uzywanej dziurki", gdzie jakos mu nie przeszkadzalo zrobienie po tym 2jki dzieci to niech idzie w cholere... sie leczyc na glowe. Ewidentnie jest albo drugie dno, jak pisalam wyzej, albo serio cos z nim nie tak.

Zobacz więcej komentarzy (6)

#9hCLB

Mój ojciec jest alkoholikiem. Nie mieszka z nami aktualnie, nie wiem nawet, czy żyje. Kiedy miałem około 5 lat, zaczęło brakować nam na jedzenie, bo on wszystko przepijał. Pamiętam jak dziś zabranie po cichu 20 zł z jego portfela, by dać mamie, bo ona potrzebowała. Tak działał mój mały mózg. Niestety król libacji zorientował się i wszczął karczemną awanturę. To przeze mnie uderzył mamę po raz pierwszy. Mam 20 lat i nadal mnie to męczy.
Postac Odpowiedz

To nie była Twoja wina! W normalnej rodzinie nie musiałbyś nikomu nic podbierać, żeby dać rodzicowi. A nawet jakby się tak stało, to rodzice spokojnie by sobie nieporozumienie wyjaśnili, a Ty zostałbyś upomniany.

karlitoska Odpowiedz

Męczy Cię to, bo jak wiele dzieci alkoholików masz poczucie odpowiedzialności za rzeczy, na które dzieci nie mają wpływu. Tatą nie uderzył mamy przez Ciebie, tylko przez swój zapijaczony charakter - to totalnie nie jest i nigdy nie była Twoja wina. Jedyna winna osoba w tym wszystkim jest Twój ojciec. Nawet jeśli miał problem z alkoholem nie usprawiedliwia to agresji wobec rodziny czy kogokolwiek.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#TYGUX

Ostatnio uświadomiłam sobie, dlaczego nie mówię o swoich największych problemach. Po prostu kiedy milczę jest tak, jakby tych problemów nie było, przecież nie mówi się o czymś, czego nie ma. Jednak kiedy zaczynam już o nich opowiadać, czuję ogromną gulę w gardle i zbiera mi się na płacz, bo uświadamiam sobie, jak bardzo mam przesrane.
Cystof Odpowiedz

To brzmi jak metoda "radzenia" sobie z problemami moich dziadków. Siup głowę w piach i jak będziemy udawać że nie ma problemu to problem zniknie. Względnie jak się ma 90 lat to się zapomni że był problem...

Plot twist.

To jedna z gorszych metod radzenia sobie z problemami. Nie rozwiązuje żadnych za to często zaczynają się nawarstwiać.

Teraz tylko pytanie skąd tak emocjonalna reakcja?

Zobacz więcej komentarzy (3)

#F4qOU

Zawsze zmagałam się z niewielką nadwagą, jakieś 5 do 8 kg. Od dobrych sześciu lat próbuję zrzucić oponkę i nigdy mi się to jeszcze nie udało. Ostatnio jednak trochę się zmieniło. Dużo czasu spędziłam w szpitalu i ponieważ były to operacje związane z jamą brzuszną, nic nie jadłam przez miesiąc.
Udało mi się schudnąć! Byłam zachwycona, miałam wymarzoną wagę. Później jednak zaczęły wracać stare nawyki żywieniowe. Jedzenie zawsze traktowałam jak nagrodę, np. nie oglądałam filmu podjadając coś, ale włączałam telewizor tylko dlatego, że wzięłam coś do jedzenia. Jak skończyłam posiłek, przestawałam oglądać... chyba że od razu wzięłam sobie kolejną rzecz do jedzenia. Potrafię jeść non stop przez godzinę, cały czas robiąc coś innego. Jeżeli zaplanuję sobie, że coś zjem po powrocie do domu, to zjem to, nawet jeżeli po drodze zjem coś innego albo jak wrócę do domu, to nie będę już miała na to ochoty (w ostatnim przypadku po prostu zjem to co zaplanowałam plus to, na co obecnie mam ochotę).
Jem z nudów. Nawet jeżeli jest multum zajęć, które uwielbiam wykonywać, to gdy się do nich zabieram z nudów... to zawsze z jedzeniem w ręce.

Potrafię być na diecie...ale tylko takiej, gdzie odmawiam sobie wszystkiego, skubię jedzenie. I po, załóżmy, dwóch dniach, nagrodzę się cukierkiem. Wtedy otwierają się „wrota” (jak ja to widzę) i na cukierku nie kończę.

Mam wrażenie, że jest to jakieś uzależnienie od jedzenia. Nie wiem nawet, czy coś takiego istnieje. NAPRAWDĘ czasem jest mi już bardzo niedobrze, a jem dalej. Czasem przyłapuję się na tym, że pochłaniając jedzenie w zastraszającym tempie, zachłystuję się powietrzem i brzmię jak chrumkająca świnia. Tak się też czuję.
Słodycze kocham i nie potrafię się ich wyzbyć z diety, próbowałam. Muszę dostarczyć cukier organizmowi, bo inaczej mam jakieś wahania nastrojów i źle się czuję.

Może ktoś ma ten sam problem albo podobny, może mi coś poradzić? Może ktoś mądry będzie coś wiedział? Moja waga nie jest w zastraszającym stanie, ale przytyłam tyle, ile schudłam, a waga rośnie.
Postac Odpowiedz

Przy takich nawykach to dziwię się, że masz tak małą nadwagę.
Nie potrafię Ci pomóc, ale zastanawia mnie, skąd się takie nastawienie wzięło. Rodzice nie podsuwali Ci jedzenia, gdy byłaś mała, odwracając uwagę, żebyś tylko zjadła?
Twój problem to raczej psychika, więc w tym kierunku powinnaś pójść. Nie dieta, ale psychiatra.

Odpowiedzi (1)
SorryEverAfter Odpowiedz

OCZYWIŚCIE, że istnieje coś takiego, jak uzależnienie od jedzenia. Masz właśnie jego objawy (np. te otwierające się "wrota" po jednym cukierku, czy pochłanianie jedzenia, tak jakby Ci miał je ktoś za chwilę zabrać - albo wahania nastrojów).

Zobacz więcej komentarzy (2)

#IRpOd

Kiedyś wystarczyło spojrzeć w niebo, zerknąć na zachowanie zwierząt i ewentualnie sprawdzić prognozę pogody, aby mieć świadomość, że będzie burza. Poza tym powszechnie wiadomo, że wiosną w Polsce burze zdarzają się często. Dziś jednak całe tłumy inteligentów facebookowych nie potrafi samodzielnie funkcjonować i jak im nie wyślesz alertu o burzy, to sami się nie domyślą, a nie daj Boże nie dostaną alertu i zmokną, to od razu afera na cały kraj.
Postępujące ogłupianie społeczeństwa idzie w najlepsze, a ludzie jak owce, stadnie, na zatracenie.
Uśmiechnięte, piękne i nowoczesne społeczeństwo. Banda ignorantów, którzy nie mają zielonego pojęcia w jakie gówno się pakują, ale mają to w d*pie, bo im jest dobrze dziś, teraz i tutaj, gdzie są, a reszta... reszta jest poza ich zdolnościami poznawczymi.
Dantavo Odpowiedz

Przecież te alerty i tak każdy w większości olewa, bo są bardzo nieprecyzyjne. Przestań dorabiać ideologię do takich głupot. No chyba, że po prostu chcesz się poczuć kimś wyjątkowym, a nie tak ja ta reszta "głupia" część społeczeństwa. Tylko ty jesteś jedyną myśląca jednostką!

Odpowiedzi (2)
elbatory Odpowiedz

Podaj jeden przykład ogólnopolskiej afery, gdy ktoś nie dostał alertu i zmoknął.

To wyznanie jest tak głupie, że aż słów brak. Ta strona naprawdę schodzi na psy.

Zobacz więcej komentarzy (6)

#vmALV

Kilka lat temu brałam ślub. Impreza sama w sobie dość typowa – ja z mężem uśmiechnięci od ucha do ucha, starsze ciotki plotkują o każdym, kto akurat przejdzie obok ich stolika, jak to na początku imprezy, atmosfera trochę napięta, wszyscy siedzą sztywni. Wszystko idzie dostojnie i zgodnie z planem... aż do momentu, w którym przychodzi pora na jeden z najważniejszych elementów wieczoru – taniec państwa młodych z rodzicami. 
Na początku jest ładnie, pięknie, goście wzruszeni, DJ puszcza piosenkę, jak zawsze przy tej okazji... Aż w pewnym momencie z głośników słychać donośne: „Baza wirusów została zaktualizowana”... Ludzie w śmiech, podniosła atmosfera natychmiast zniknęła. Goście się momentalnie rozluźnili, szczery śmiech w tym dopomógł :)

Cała sytuacja (pomimo tego, że taniec powtórzono) i tak znalazła się na płycie z filmem z wesela. W centralnej części, z przepięknym przerywnikiem zapowiadającym „taniec z rodzicami”. Dalej się śmieję, gdy to oglądam :)
Megg16 Odpowiedz

Dobrze że się z tego śmiejesz, a nie do dziś przeżywasz traumę po tym jak złośliwy DJ celowo zniszczył najpiękniejszy dzień Twojego życia.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#WkujV

Moi rodzice każdej niedzieli chodzili do kościoła. Na godzinę 10. To był jeden z niewielu dni, kiedy mogłam odpocząć po ciężkim tygodniu. Chodziłam do szkoły, gdzie dojeżdżałam autobusem i musiałam wstawać codziennie o 6. Bardzo ciężko było mi zatem wstać. Poza tym nie lubiłam zbytnio tam chodzić, dlatego najczęściej byłam zrywana poprzez oblanie zimną wodą. Kiedyś mama się zdenerwowała, że jeszcze nie wstałam i dostałam wieszakiem po dupie. Zabieranie kołdry, poduszek to już była norma.
Podczas pandemii wszystko było na streamie. Wtedy cała rodzina schodziła się do nas, aby obejrzeć transmisję mszy. Jeśli nie wstałam wystarczająco wcześnie, to nawet przebrać się nie mogłam, bo wszyscy wszędzie łazili, kręcili się i zaglądali.
K19922023 Odpowiedz

Z jednej strony masz pieprznietą rodzinę. Z drugiej strony wstawanie codziennie do szkoły o 6 żeby dojechać autobusem do innego miasta to nic dziwnego. Jeżeli już teraz przytłaczają cię obowiązki szkolne i po całym tygodniu jesteś zmęczona to nie wiem jak będziesz funkcjonować jak będziesz musiała wstawać codziennie do pracy... 😵

Odpowiedzi (6)

#3zOWA

Boję się mężczyzn. Nie wszystkich, tylko tych, którzy wykazują choćby najmniejsze zainteresowanie moją osobą. Strach ten jest tak obezwładniający, że dosłownie uciekam i izoluję się od wszystkiego i wszystkich. Z biegiem czasu przestałam również dbać o siebie, bo dzięki temu nikt nie zwraca ma mnie uwagi. Jednak powoduje to, że źle czuję się we własnym ciele, brak mi pewności siebie. Samotność, jaką w tej chwili odczuwam, powoli mnie zabija.

Chcę to zmienić, chcę zmienić siebie i pozbyć się strachu. Tylko nie wiem jak. Wiem za to, co jest, zapewne, jednym z jego powodów.

Jako dziecko byłam molestowana, nigdy nikomu o tym nie powiedziałam. Nigdy nie miałam zbyt dobrego kontaktu z rodziną lub wystarczająco zaufanej przyjaciółki, by się zwierzyć. Byłam zbyt mała, aby zrozumieć, co się właściwie wydarzyło, zrozumiałam to dopiero po latach, gdy byłam starsza. W tamtym właśnie momencie wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Zrozumiałam, że to co przytrafiło mi się przed laty bardzo wpłynęło na moje życie, choć nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy. Stałam się jeszcze bardziej nieśmiała, jeszcze bardziej zamknięta w sobie, nieufna, czułam się skrępowana, gdy ktoś znajdował się zbyt blisko, a dotyk wywoływał paraliż i dyskomfort. Nadal czuję to wszystko, jeśli chodzi o relacje z drugą osobą. Jednak teraz mam już 24 lata i moje życie zmienia swoje priorytety. Są rzeczy, które chciałabym zrobić, ale strach jest silniejszy.

Pisząc to, mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto poradzi, jak się od tego uwolnić. Bo nie chcę się już bać, chcę zacząć żyć.
SfilcowanyKot Odpowiedz

Tutaj dobrym wyjściem byłaby terapia, która mogłaby pomic Ci przepracować traumę z przeszłości. Życzę dużo siły i wszystkiego dobrego!

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie