#Rn8Ny

Historia paranormalna. W rolach głównych: moja ręka, Anioł Stróż i słoik.

Przez prawie całą podstawówkę i liceum – łącznie około 10 lat – byłam gnębiona przez moich kolegów i koleżanki w klasie. Gruba, brzydka z pryszczami, z przerwą między zębami byłam idealnym celem, tym bardziej że nauczono mnie znosić wszystko, przetrwać wszystko, milczeć. Milczałam. Wiedziałam, że nie mam w nikim wsparcia. Od złośliwego: „Patrzcie, jaką ona ma gruba dupę”, po śmianie się z mojego imienia, aż do robienia ze mnie kosza na śmieci i rzucania we mnie papierkami.

Siedzimy w sali katechetycznej, kolejne spotkanie z księdzem w celu przygotowanie naszych duszyczek do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Krzesła są ułożone w okrąg, a ponieważ jest to mała sala, część przylega do ścian. Siedzę w najbardziej niewidocznym miejscu – ukryta między kurtkami uczniów, które zwisają z dużych haczyków. Na moment ksiądz wychodzi z sali. Powstaje wielki harmider. Czymś się zajmuję, skupiam się na własnych myślach i wtedy właśnie słyszę, jak ktoś wrzasnął: „Łap!”. Ułamek sekundy. Wszystko spowalnia i umysł rejestruje sytuację. Ten chłopak, co rzucał we mnie papierkami, rzucił teraz we mnie litrowym słoikiem. Nie siedział na krześle, a stał. Trzy metry dzielą go ode mnie. Spoglądam na lecący w powietrzu słoik i…. kieruję oczy na podłogę. Nie walczyć. Poddać się. Nie podnoszę ręki, by go złapać. Nie reaguję. Koniec. Zero fizycznych reakcji, jednak umysł szybko pracuje: słoik walnie we mnie, słoik walnie w kurtkę, słoik walnie w haczyk – roztrzaska się tuż nad moją głową….
I cisza jak makiem zasiał.
Nagle słyszę gromkie oklaski. Co się dzieje? Jestem zdezorientowana. Przeniosłam swój wzrok z podłogi na rozbawionych kolegów siedzących po lewej stronie, po czym patrzę na prawo. Mam podniesioną do góry rękę, w dłoni trzymam słoik. Teraz do mnie dociera to, co się stało. Złapałam. No ale coś się nie zgadza... JA nie złapałam. JA nie wyciągnęłam świadomie ręki. Więcej. JA nie patrzyłam na tor lotu. JA nie zwróciłam uwagi, jak ustawiony jest w locie słoik. Był otworem skierowany w moją stronę. Dwa palce były wewnątrz, reszta go podtrzymywała. Gapię się na moją rękę jak na coś obcego, nie będącego częścią mego ciała. Czuję jakiś dziwny paraliż, zginam jednak rękę w łokciu, paraliż powoli ustępuje. W końcu poruszam nią według własnej woli. To był mój ukochany Anioł, zawsze w pogotowiu. Nie ostatni raz.
Anonimowe6669 Odpowiedz

To nie anioł stróż, to odruch, instynkt przetrwania

Bolendorf Odpowiedz

Tak się mogły bawić dzieci przed pierwszą komunią. Bierzmowanie to chyba jednak dotyczy młodzieży może nie pelnoletniej ale na pewno licealnej. (Chociaż z nimi też różnie bywa bo jeden kolega wybrał imię na bierzmowanie - Janosik).

Postac

Ja miałam bierzmowanie w gimnazjum i jak najbardziej zachowanie ludzi z wyznania pasowałoby do mojej klasy.

Hvafaen

Miałam w liceum 17-18 latków, którzy rzuciliby nawet krzesłem.

Ambiwalentnie136

Hva Podejrzewam, że teraz też nie jedna osoba ma na to ochotę.

Hvafaen

Trzeba być naprawdę nienormalnie głupim by chcieć rzucać krzesłem lub przedmiotami. Normalny, przeciętny człowiek w tym wieku nie miałby nawet potrzeby to zrobić.
Ambi, że niby do mnie? Oni rzucali rzeczami w siebie dla zabawy. Z tego co wiem nadal są kumplami

ingselentall Odpowiedz

Przy pomocy magii enochiańskiej albo Operacji Abramelina możesz pogadać z tym aniołem i poprosić go, by spuścił soczysty wpierdol tamtym dzieciakom. Albo lepiej nie.

Dodaj anonimowe wyznanie