#V7WFQ
Zjawił się czwartego dnia. Z psem na rękach. "Co to za pies?!", "Nasz pies", "Ale my nie mamy psa!", "Teraz już mamy" - po czym wręczył mi go i poszedł spać.
Cóż... chodzili od klubu do klubu, potem od domówki do domówki i trochę mu się czasoprzestrzeń zagięła. Aż trafił do jakiegoś kumpla kumpla kumpla kawalerki. Kiedy pili przy stole, w drzwiach pojawił się młody piesek cichutko popiskując, zapewne prosząc swojego pana o możliwość załatwienia potrzeb na dworze. Gospodarz podszedł rzucając w stronę psa stek bluzgów i z całej siły go kopnął. Pies odleciał skowycząc, schował ogon po siebie i uciekł, widać nie był to jego pierwszy raz. Narzeczony jak siedział tak wstał, znokautował gospodarza, wziął psa pod pachę i poszedł do domu na drugi koniec miasta.
Misia jest najukochańszym psem pod słońcem i chociaż teraz ma już swoje lata, to jest nadal wspaniałym, cierpliwym opiekunem i kompanem zabaw dwóch naszych szkrabów :)
Ło! Gościu wie jak się wybronić, kiedy poszedł w cug na 4dni! I jeszcze uwierzyłaś, że ten pies miał taką historię, a nie wziął go od kogoś, żebyś ślubu nie odwołała.
Po czterech dniach całkowitego zniknięcia, to już nie planowalibyście ślubu tylko najwyżej pogrzeb... Coś faktycznie czasoprzestrzeń się zagięła, tylko nie jestem pewien komu ;)
Pewnie znowu zacznie chlać, tylko na początku ostrożniej i po kryjomu.
Przeczytaj historię do końca. Nie wynika z niej, że zaczął chlać.
Bo się jeszcze ukrywa :)