#WJQVh

Wychowałam się w dosyć niewielkiej miejscowości na południu kraju. Mieszkańcy moich okolic przywiązują bardzo dużą wartość do kościoła i tradycyjnych wartości, a moja mama pracuje w szkole jako katechetka, więc siłą rzeczy zostałam wychowana na osobę wierzącą. Odkąd pamiętam byłyśmy tylko we dwie – ojciec porzucił matkę, gdy dowiedział się o ciąży i nigdy ponownie nie weszła w związek, więc o rodzeństwie również nie było mowy. Ale nie narzekałam – życie było darem od Boga i akceptowało się je takim, jakie by nie było. Matka mnie kochała i wychowała najlepiej jak umiała – inni mieli przecież gorzej.

Kiedy zaczęłam dorastać, siłą rzeczy pochłaniałam coraz więcej pieniędzy (książki, ubrania, dojazdy, kieszonkowe), których o dziwo nigdy nam nie brakowało. Pensja nauczyciela na pół etatu nie jest wysoka, a i chłodny kontakt z moimi dziadkami nie pozwalał mi myśleć, że po cichu pomagają nam finansowo (panna z nieślubnym dzieckiem była czarną owcą w ich rodzinie). Zaczęłam więc zastanawiać się, skąd moja mama bierze pieniądze na moje zachcianki. Jej odpowiedzi były bardzo wymijające (spadki, oszczędności) i nie wierzyłam w nie. W mojej głowie zaczęły rodzić się coraz straszniejsze scenariusze, takie jak prostytucja i nielegalny handel. W końcu pewnego dnia wybuchłam – wygarnęłam mamie wszystko, rozpłakałam się rzewnie i zagroziłam wyprowadzką, jeśli nie pozwoli mi zrozumieć skąd ma pieniądze na utrzymanie dużego domu i mnie w nim. Złamała się – ze łzami w oczach powiedziała mi, że są to pieniądze, które co miesiąc wysyła na mnie ojciec.
W tamtym momencie zabrakło mi tchu. Całe życie wierzyłam, że jest to ostatni prostak, który porzucił ciężarną kobietę i dziecko, nienawidziłam go w duchu tak bardzo, że nawet nie zwykłam o niego pytać. A nagle okazało się, że żyje niedaleko i ma się dobrze. Z opowieści mamy wie on całkiem sporo o moim życiu, jednak nigdy nie chciał się ze mną spotkać osobiście. Dlaczego? Bo jest księdzem. Po romansie z moją matką i wpadce, jaką byłam, umówili się, że ona nie poda jego nazwiska w dokumentach, a on za to będzie pomagał w utrzymaniu dziecka do końca jego edukacji. Miało to uchronić jego „karierę” i „dobre imię”, gdyż gdyby wieść o dziecku księdza rozniosła się, jego posługa byłaby skończona. Mimo moich dalszych krzyków i awantur, matka nie zgodziła się na podanie mi jego nazwiska. Jednak nie poddam się. Sprawdzę wszystkie dostępne źródła, księgi parafialne i dowiem się, kto pełnił posługę w naszej parafii w roku mojego urodzenia. Muszę wiedzieć kim jest NN na moim akcie urodzenia. Chcę spojrzeć mu w twarz.
skurwinator Odpowiedz

Masz prawo tego chcieć i trzymam kciuki, ale proszę, wstrzymaj się z tym. Poczekaj aż emocje opadną. Jeśli opadną, oczywiście. Jednak jeśli dalej bedziesz chciała go poznać, to to zrób. Być może jednak trochę ochłoniesz i zmienisz zdanie. Mówię o tym, bo jak już tam wbijesz to nie bedzie odwrotu. Pęknie szyba. Zastanów się jakie masz oczekiwania i co jeśli ich nie spełnisz? Co jeśli za wiedza kryje się tylko rozczarowanie? Zawód? Co jeśli on zareaguje zupełnie nie tak jak byś tego chciała? Jeśli nie będzie łez radości i przytulania, tylko zimne spojerzenie, pogarda, a nawet groźby i szantaż? Będziesz się mściła? Będziesz się kłócić? Czy spojrzenie w oczy to wszystko czego chcesz, a potem się odwrócisz na pięcie i to tyle?

Teraz jesteś w bezpiecznej rutynie. Facet wysyła pieniądze, wnioskuję że niczego Ci nie brakuje. Może masz poczucie niesprawiedliwości, czujesz sie zostawiona, niechciana, ale zastanów się dobrze, czy rozgrzebywanie ran to jest to, co Ci pomoże. Jeśli tak, to trzymam kciuki za Ciebie i życzę odwagi, żebyś się nie poddała :) Jesli nie, to również trzymam kciuki za Ciebie i również życzę odwagi, żebyś mogła w duchu zamknąć ten rozdział. Powodzenia :)

Czaroit

skurwinator
Tak. Odrobina rozsądku a przede wszystkim dystans emocjonalny zawsze są wskazane. Z drugiej jednak strony, czasem lepiej działać od razu, gdy człowiek jest niesiony na fali emocji, bo potem może się wkraść nadmierne myślenie i racjonalizacja właśnie. A po co mi to rozgrzebywać, a jak ktoś zareaguje, a co jeśli? I człek ostatecznie rejteruje, zamiast stawić czoło wyzwaniu i rozprawić się z sytuacją raz na zawsze.

Uważam, że w takich sprawach jak ojcostwo, zawsze warto wiedzieć. Jak już pisałam, tajemnice niszczą rodziny. A to, co ujawnione, nawet jeśli bardzo bolesne, staje się dostępne i daje nam możliwość stanięcie do tego. W ten sposób traci nad nami władzę, bo teraz MY decydujemy, jak chcemy się z tym czuć, jak chcemy zareagować, co w związku z tym zrobimy.

Natomiast bardzo mądrą radą jest, by dziewczyna najpierw się zastanowiła, czego od ojca tak naprawdę chce. I miała pełną świadomość, że może tego nie dostać.

I znowuż, cokolwiek się wydarzy, córka ma też pełne prawo zareagować silnie emocjonalnie. I tak, jak najbardziej może się kłócić czy płakać. I to będzie absolutnie w porządku. Ojciec nie stanął w ojcowskim, nie dał dziecku tego, czego najbardziej potrzebowało. Swojej obecności, wsparcia, uwagi i miłości. Dlatego dziecko może POTRZEBOWAĆ okazać mu swój ból i gniew. A rolą ojca jest przyjąć to z pokorą.

I czasem dopiero wyrzucenie w oczy całego bólu daje przestrzeń, by móc zacząć uzdrawiać w sobie stare rany i iść dalej. By potem zacząć tworzyć podwaliny pod zdrową relację. A i taki tatuś może z kolei potrzebować usłyszeć parę słów gorzkiej prawdy, by do końca zrozumieć, co tak naprawdę zrobił i jak okrutnie skrzywdził swojego potomka.

Czaroit Odpowiedz

Bardzo słusznie. Masz prawo poznać swojego ojca, choć on oczywiście może nie chcieć utrzymywać z Tobą kontaktu.

Właśnie wczoraj wpadła mi w oko książka "Córka księdza". Ma świetne opinie, to wspomnienia autorki. Może zechcesz przeczytać i znajdziesz tam coś dla siebie.

Powodzenia.

Gupekk Odpowiedz

Ale po co...

Dodaj anonimowe wyznanie