#Y1oxT

Wiele lat temu miałem współpracownika. Był inteligentny, lubiany i popularny, ale wyróżniał się na kilka sposobów, jeśli chodzi o jedzenie. Po pierwsze, nie wiedział nic o jedzeniu, nawet podstawowych rzeczy, które wiedzą małe dzieci. Ziomek szczerze nie potrafił odróżnić brokułów od kalafiora. Po drugie, nie interesował się jedzeniem. Nie miał ulubionego jedzenia, nie lubił (tak mi się wydaje), nie obchodziło go, jak coś smakuje. Po prostu jadł, kiedy tego od niego oczekiwano. Po trzecie, był najwolniejszym zjadaczem, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
W przerwie na lunch chodziliśmy do restauracji i zamawialiśmy zestaw, który składał się z zupy i dania głównego. Gdy reszta z nas kończyła danie główne, on nie był nawet w połowie zupy. Wynikało to po części z tego, że zawsze rozmawiał podczas lunchu, a po części z tego, że po prostu był taki powolny. Zamawiał więc danie główne w pojemniku na wynos, a jeśli udało mu się do niego dotrzeć przed końcem lunchu, jadł z pojemnika w restauracji, ale w większości przypadków zabierał ze sobą całe lub większość dania głównego, które trafiało do lodówki w biurze. Czasami, gdy godziny pracy stawały się długie, a wieczorem robił się głodny, wyciągał część i próbował ją zjeść. Problem polegał na tym, że nie miał pojęcia o tym, że jedzenie może się zepsuć, jeśli pozostanie w lodówce zbyt długo. Nie miał też pojęcia, że nieświeże jedzenie smakuje znacznie gorzej niż świeżo przygotowane.
Oto typowy scenariusz, który miał miejsce w piątkowy wieczór. Wyciągał z lodówki coś, co wyglądało, jakby leżało tam od poniedziałku, a ja pytam: „Jak długo to tam leżało?”. On: „Nie wiem, jakiś tydzień”. Ja na to „Fuj! Nie jedz tego, na pewno już się zepsuło!”. A on: „Tak myślisz?”. Ja na to: „Stary, to obrzydliwe! Wyrzuć to!”.
Zawsze był tym bardzo zdziwiony.
Wciąż miło go wspominam i wciąż się dziwię, jak on egzystował.
Domandatiwa Odpowiedz

Może miał poważnie uszkodzony zmysł smaku i powonienia? Kto doświadczył tego choćby chwilowo, może zrozumieć, że odbiera to całą przyjemność z jedzenia

Hvafaen

Dokladnie, w dodatku jezeli tak bylo od dluzszego czasu to przyzwyczail sie, ze jedzenie jest, zeby przetrwac i tyle.

Evrard Odpowiedz

Niektóre osoby mają zaburzenie polegające na tym że nie czują głodu i jedzą z rozsądku bo wiedzą że trzeba. Jeśli nie było wyjmowane i 3 dni postało w lodówce to raczej nikomu nic się nie stanie - często się robi kotlety na 3 dni. Problemem przy takiej osobie mogą być potrawy w zamrażalniku bo tu już naprawdę można się zesrać.

Hvafaen Odpowiedz

Nie zawsze cos co stoi tydzien w lodowce jest zepsute. Zalezy co w sobie ma.

ingselentall Odpowiedz

Znajomy miał na naziwsko Roztocz? ;)

Dodaj anonimowe wyznanie