#sYoGZ

Uwaga, będzie dość obrzydliwie. Uprzedzam, mimo faktu że znalazłam tutaj o wiele mocniejsze historie.

Dzisiaj będzie o chyba najbardziej wstydliwej sytuacji mojego życia, która miała miejsce rok temu.

Pewnego upalnego dnia, miałam wizytę u mojej księgowej, która rozliczała mnie od jakichś lat.
Tak się złożyło, że uciekł mi autobus, więc miałam do niej jakieś 15 minut drogi, a żeby zdążyć szłam dość szybkim tempem.
I tak dla wyjaśnienia, (żeby nie wyszło, że jestem jakąś fleją, bo na punkcie, żeby mi nic nie przeciekło, jestem aż przeczulona), przeważnie mam regularny okres, a tuż przed nim boli mnie brzuch. Tym razem jednak nie czułam żadnego dyskomfortu, co prawda termin miesiączki się zbliżał, ale planowo miałam ją dostać dopiero za kilka dni.
Kiedy dotarłam na miejsce księgowa wszystko mi wytłumaczyła, ale kiedy już wychodziłam poprosiła, żebym zaczekała w poczekalni, a ona jeszcze mi coś wydrukuje.

Ma tam jasne, kremowe kanapy, które wyglądają na dość drogie. Kiedy usiadłam na jednej z nich, poczułam, że coś jest nie tak i "przeciekam". Wstałam, patrzę, a tam czerwona plama... Na całe szczęście miałam kurtkę, którą przewiązałam w pasie, a kanapę nakryłam ozdobną poduszką. Kiedy księgowa wróciła wzięłam od niej, to co miała mi dać i jak najszybciej stamtąd wyszłam. Przyznanie się oczywiście nie wchodziło w grę, bo wstyd wygrał.
Co najlepsze pani miło się ze mną pożegnała, ciekawe tylko jaką miała minę, kiedy zobaczyła "niespodziankę" pod poduszką...

Oczywiście po tym incydencie nie byłam w stanie znów tam pójść, pomimo że księgową bardzo lubiłam....
Dodaj anonimowe wyznanie