#sehyO
Od kilku tygodni czułem poprawę. Jakoś życie tak zaczęło się układać, coś mi tam nawet zaczęło świtać, że może w sumie to fajnie będzie. Fajnie będzie żyć + jakoś to życie układać.
Krótko po tym miałem wypadek. Niezbyt groźny – wychodząc z autobusu, zawadziłem nogą o coś, ktoś mnie popchnął i wypadłem z niego na przystanek. Uderzyłem się w głowę. Wstałem, chciałem iść dalej, ale kierowca (bardzo miły człowiek) uparł się, że nie mogę, że to jest nagrane na jego kamerze w autobusie i trzeba wezwać karetkę i tak dalej.
Wiecie, osoby z depresją, a przynajmniej ja, są dość ugodowe.
Na pogotowiu zrobili mi prześwietlenie i faktycznie okazało się, że w miejscu zdarzenia doszło do małego krwiaka, podali mi leki i zostawili na obserwacji.
Trochę bardziej zaniepokoiła ich zmiana w mózgu wielkości orzecha laskowego, wezwali onkologa.
No rak.
Ale nie taki zły, można wyciąć.
Wycięli – niby niezłośliwy, o gładkiej strukturze, oddzielony od tkanki, więc wszystko powinno być dobrze.
Rak rósł i uciskał ciało migdałowate.
I tak czuję, jak z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień moja kochana czarna zasłona istnienia opada na mój pocięty mózg... Ale jakoś tak lżej.
I właśnie to jest główna przyczyna, dla której uważam, że nie powinno się włączać leczenia psychotropami i psychoterapii bez zrobienia najważniejszych badań!
Teoretycznie tak powinno być. Tylko jest to pewnego rodzaju pętla - neurolog nie chciał mi zlecić badań, bo są drugie i długo się czeka(chyba rezonans), więc jak pierw iść do psychiatry, czy to nie bóle psychosomatyczne. Gdyby psychiatra nie chciał przepisać leków, tylko nakazywałby pierw wizytę u neurologa...
livanir Ja dostałam psychotropy bez dodatkowych badań, dwa razy (pierwsze zaszkodziły, trzeba było próbować drugich), i podobnie byłam w psychoterapii. Co do leków, to jednoznacznie i intensywnie mi szkodziły, co do psychoterapii: także uważam, że dość mocno lub bardzo mocno mi zaszkodziła. Zajęło mi dużo czasu żeby dojść z powrotem do stanu sprzed "leczenia", a w gruncie rzeczy to pod niektórymi względami do tej pory się to nie udało.
Fundowanie szkodliwego leczenia z powodu kosztowności diagnostyki jest... chore, kiedy regularnie płacimy konkretną składkę zdrowotną.