#uAi4Q

Jajka niespodzianki zawsze miały w sobie jakieś zabawki wypuszczane seriami: świstaki na sankach, hipopotamy itp. figurki. W opisywanym tu czasie, gdy miałam jakieś 5 lat, był sezon na gumki w kształcie zwierzątek – można je było wsadzić na ołówek dzięki specjalnemu otworowi w spodzie zwierzaka. Posiadałam wtedy kilka z tych gumek, w tym szczególnie lubianego niebieskiego misia. Biedny misiek był gryziony, rzucany, topiony, aż pewnego dnia został wciągnięty – w moją zatokę... Co miałam w głowie sprawdzając jak daleko mogę go włożyć, żeby dało się go wyciągnąć – tego nie wiem. W pewnym momencie się zagapiłam i ślup... miśka nie ma. Przerażona nic rodzicom nie powiedziałam... Jednak jest i happy end – kilka dni później brat rozbawił mnie tak bardzo, że wręcz zanosiłam się śmiechem. W pewnym momencie zakręciło mnie w nosie i kichnęłam. Raz. Wyglądało jakbym wykichała pół mózgu, a w środku tego mój niebieski misiek! Brat nigdy się nie dowiedział, co to takiego urodziłam nosem. A ja do dzisiaj nie wiem:
1. Jak coś tak dużego weszło do nosa kilkuletniego dziecka?
2. Czy wtedy przypadkiem nie wyczerpałam swojego życiowego limitu szczęścia, bo rozumu nie było w tym ani grama...

PS Jako jedyna w rodzinie nie mam problemów z zatkanymi zatokami ;)
DzikiPomidor Odpowiedz

Nie wzięłam tej zatoki dosłownie i zastanawiałam się, jak ten Miś przeteleportowal sie do nosa o.O

Regalyjestem Odpowiedz

Reszta rodziny też musiała miśki wpychać, ale tylko tobie wypadł

Antarees Odpowiedz

Pamiętam te gumki, miałam kilka :)

robol Odpowiedz

Ej Gocha wiesz jak jakaś laska na anonimowych nazywa pochwe. "Zatoka".....xd . a nie jednak nie o to chodziło

Kaowkl Odpowiedz

Ja miałem podobnie - na jakiś koloniach mocno związanych z religią było przedstawienie w czasie którego rzucali w publiczność ziarnami fasoli. Miałem z 8 lat i włożyłem fasolę do nosa... Dopiero po koloniach jak wróciłem do domu to kichnąłem i fasola wypadła :D Także wiem że to możliwe.

apple23 Odpowiedz

Mój brat jak miał kilka lat, to włożył do nosa taki mały okrągły klocek lego. Byłam akurat z nim w pokoju, ale nie zwracałam akurat w tym momencie uwagi na niego. Nagle zaczął dziwnie się zachowywać i grzebać w nosie. Wystraszyłam się, że właśnie tam coś włożył, ale po chwili się uspokoił a mama uznała, że na pewno nic tam nie ma w nosku. Po kilku tygodniach lub nawet miesiącach (nie pamiętam) brat kichnął i nagle nad górną wargą pojawił się mały klocek. Do dzisiaj nie mamy pojęcia, jak to tak długo mogło być w nosie, beż żadnych objawów. To cud, że się nie udusił czy coś.

bejbe777 Odpowiedz

Ja włożyłam bratu do nosa skuwkę od pióra wiecznego, weszła cała, a najlepsze, że nawet, jak się zajrzało z dołu do nosa to nie było widać różnicy. Kurde, jak ciężko to było wydłubać...

Slontrabalski007 Odpowiedz

Haahahah miałam bardzo podobna sytuacje, wsadzilam sobie igłę do nosa, już miałam mieć operacje gdy na sali operacyjnej po prostu kichnelam i sama wypadla :D

Panija Odpowiedz

Ja w dziecinstwie wciagnelam nosem koralika...

zdziwionazyciem Odpowiedz

Mój syn w wieku 9 lat wsadził sobie groch do ucha. Robiłam mu zośkę, taką piłkę i niby samo mu wlazło. Chodził z tym przez tydzień. Wizyta u laryngologa była bardzo głośna..

ruda781

Mój brat wsadził gumkę z ołówka w ucho. Rodzice się zorientowali na drugi dzień bo jak siedział lewą stroną do nas to nie słyszał jak się do niego mówiło 🤣oczywiście skończyło się w przychodni 😆

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie