#4tBxT

Od wczesnych lat, okolice 4 klasy i do połowy podstawówki, okłamywałam swoich rodziców we wszystkim i miałam powód. Chciałam się uchronić od gorszego cierpienia. Byłam szkalowana i dręczona, głównie psychicznie przez rówieśników.
Początkowo jeszcze im mówiłam, że nie dogaduję się z koleżankami/kolegami i co oni na to? Wymyślasz, wyolbrzymiasz, to minie, dzieci takie są i kto się czubi, ten się lubi, nie bądź taka dziwna. Matka raz przyszła do szkoły, bo się wygadałam, że coś jest nie tak, to pogadała ostro z matką jednego chłopaka, który mnie dręczył i było gorzej, z fizycznych zaczepek, przerodziło się to w przemoc psychiczną.

Dzień w dzień byłam dręczona i płakałam. Rodzice zbywali to machnięciem ręki i sądzili, że mam kaprys, okres buntu, krzyczeli, że czemu tyle ryczę i zamykałam się w sobie. Ukrywałam się, od tego czasu płakałam tylko w nocy. Przez ich przykre komentarze bałam się mówić cokolwiek, bo co im powiedziałam, to jeszcze pogarszali moje samopoczucie. Głównie to nie mieli czasu i też mnie olewali przez pracę. Dostawałam coraz więcej jedynek, powiedziałam to mamie i też, w odpowiedzi krzyk, że jestem leniem, mam za dobrze i nic nie osiągnę. Ciągle się na nich zawodziłam, dlatego kłamałam, żeby być taką, jaką chcieli. Idealna córka, bo inaczej, przez przykrości i tu i tam, już by mnie tu nie było. Miałam podwójne życie, w szkole piekło i myśli samobójcze, planowanie śmierci, a w domu udawałam, że jest dobrze i się nabierali, nawet uśmiech miałam doklejony. Sama prowadziłam tą walkę i dzięki silnej woli, przyjaciółce z internetu i kolejnej, która też była dręczona, nie poddałam się. Obcy ludzie bardziej mi pomogli.

Po latach, nadal moi rodzice mają toksyczne zachowana i z chęcią się od nich wyprowadzę. Pozbycie się tego ciężaru to ulga, rany w psychice i sercu zostały. Teraz jestem bardzo silną osobą, ale nadal mam do nich głęboki żal, że nie widzieli albo nie chcieli zobaczyć mojej krzywdy i mnie nie rozumieli. Nawet niczego nie podejrzewali przez długie lata i do teraz nie wiedzą. Sądzą, że miałam dzieciństwo usłane kwiatkami i radością, że miałam wszystko i byłam rozpieszczona. A płakałam, jak dla nich bez powodu, gdzie ten powód był i to ogromny. Złość na nich mi minęła, ale nie umiem im zaufać w żadnej kwestii, nie tęsknie za nimi, gdy nie ma ich obok mnie, bo nigdy ich tak naprawdę nie było. Dawałam im szanse, starałam się i nadal, nie zmienili swojego podejścia i sądzą, że ja to nigdy mam problemów i wszystkie ewentualne problemy wymyślam. Miałam jedzenie, picie, dach nad głową, ale zero wsparcia psychicznego. W pewnym momencie czułam, że w sumie nie mam rodziców i pozytywne chwile w dorosłości, nigdy nie zastąpią mi popsutego dzieciństwa oraz psychiki. Do dzisiaj mam nieprzepracowane problemy i walczę bez ustanku, by żyć na własnych warunkach.
Econiks Odpowiedz

Z jednej strony uważasz, że nie miałaś wsparcia, z drugiej, gdy Twoja mama porozmawiała z matką chłopca było gorzej. Myślę, że jakby bardziej reagowali to i tak jie polepszyłoby to Twojej sytuacji. Też tak miałam w szkole, dręczyli mnie i mnie wyśmiewali, jak się skarżyłam było gorzej. Rodzice wiedzieli, próbowali mnie pocieszać ale to też było głupie i nie pomagało.

Uzytkownik404

Chyba jednak jest różnica między tym, czy w domu dostajesz pocieszenie, czy krzyki i oskarżenia, że przesadzasz... Czy może wolałabyś tę drugą opcję?

ingselentall Odpowiedz

Ty sama jesteś odpowiedzialna za swój stan. Ty sama i tylko Ty. Nikt nie kazał Ci budować zasłony kłamstwa na Twoim zyciu. Miałaś dziesiątki innych opcji, wybrałaś kłamstwo i użalanie się nad sobą. Teraz masz tego efekty.

Uzytkownik404

A weź może sprawdź, czy cię nie ma gdzieś indziej?

Dodaj anonimowe wyznanie