#EumUz

Chciałbym wam opowiedzieć o dniu, który założył na moje barki bardzo ciężki plecak, nie będę wchodził w szczegóły, chcę tylko opowiedzieć co czuję i widzę rano, gdy otworzę oczy lub rano je zamykam po koszmarnych i nieprzespanych nocach, prosiłbym o dystans po przeczytaniu tej sytuacji i do mojej osoby.

Było to lato, sobota, późny wieczór, godzina była koło północy, obok tutejszego sklepu, miałem już zaprowadzić do domu motor i z kolegą jechać samochodem, aby coś zjeść. Był to spory motocykl, tzw.ścigacz. Nagle moja siostra poprosiła mnie o to, abym ją przewiózł, postanowiłem jechać w górę w stronę punktu widokowego. Pamiętam drogę – prosta w górę, po lewej mleczarnia, z przeciwnego pasa przejechał jeden samochód.
I nagle budzę się na środku drogi w kałuży mojej krwi, uderzenie w tylny prawy róg samochodu, zmierzyłem się z tylną szybą samochodu, pamiętam to, jakbym rozwijał kliszę, tylko że nie wszystko jest złapane na nią. Pojawiły się dwie postacie – rodzice i krzyk z ich ust. Nagle światło niebieskie, sygnały karetki, przekręciłem głowę w stronę rowu jakbym coś wiedział, nagle dwóch ratowników wyciąga moja siostrę i ją reanimują. Po jakimś czasie kiwnął głową jeden z nich… Poczułem wielki ból, nie ten namacalny. Odzyskuję powoli świadomość w szpitalu, koło trzeciej w nocy, gdy mnie tam ratowali. Budzę się się rano w szpitalu połamany, cały obdarty ze skóry, ledwo otwieram lewe oko, gdyż byłem tak zapuchnięty. Lekarze dziwili się, że przeżyłem takie uderzenie. Cztery najmocniejsze leki przeciwbólowe na zmianę nie zatrzymały moich łez na widok mamy, babci, cioci i gdy nogi uginają się im przede mną z płaczu bólu i cierpienia. Pierwsze moje zdanie było pytaniem, którego możecie się domyślić, wszyscy zapewniali mnie przez parę tygodni, że siostra żyje, jest w śpiączce piętro niżej… Rozwiało moją nadzieję jak liście z drzewa, gdy nagle wszystkie pielęgniarki wyszły z pomieszczenia, a weszli moi rodzice. Nie znam słów by to opisać, dusiłem się z płaczu przez tracheotomię.

Dziś jest już ponad rok po zdarzeniu, ciągną się sprawy, chodzę do psychologa, gdyż nawet człowiek silny ma chwile słabości, nie każdy potrafi stawić czoła temu wszystkiemu. Żyję jedynie z nadzieją, że ktoś miał tam plan, że jeszcze czeka mnie szczęście na tym świecie. Ludzie patrzą na to z różnych stron, większość znajomych zachowało się jak osoby bez honoru i szacunku, większość ludzi odeszło.
Chcę wam powiedzieć, że bardzo tęsknię za siostrą, spędziliśmy dzieciństwo w jednym domu, nie ma dnia, w którym bym o niej nie myślał, o sytuacjach z nią, gdy było mi ciężko. Potrafiła zebrać się z łóżka o drugiej w nocy i przyjść do mnie porozmawiać, dodać otuchy, a nawet płakać, choć to jej sprawa nie była. Tak bardzo ją kochałem… Chcę dodać, że różne życie pisze scenariusze, mnie surowo potraktowało, doceń to co masz i co kochasz. Marcin.
TakaOna100 Odpowiedz

Trudno sobie wyobrazić ból i smutek z jakim musisz się zmagać. Trzymaj się mocno i nie poddawaj, jest jakiś powód dla którego nadal żyjesz, życzę Ci żebyś go odnalazł

Masakrator999 Odpowiedz

Niech Twoja siostra spoczywa w pokoju i mam nadzieję, że w końcu przejdą wyrzuty sumienia i może nie zapomnisz, ale będziesz starał się żyć w miarę normalnie.

Dodaj anonimowe wyznanie