#PeEtF

W wieku gimnazjalnym zaczęłam palić papierosy, kryjąc się oczywiście przed rodzicami. Pewnego felernego dnia zaspałam do szkoły i w pośpiechu zapomniałam swojej paczuszki niebieskich L&Mów.

Nie mogło być inaczej - znalazła je mama (niepaląca). Kiedy wróciłam do domu, czekała w kuchni na wyjaśnienia. Naturalnie papierosy były mojej koleżanki, a ja je tylko przechowywałam.
Rodzicielka udała, że łyknęła tę bzdurną mistyfikację i kładąc paczkę w widocznym miejscu kuchni rzekła:
- W takim razie postawię to tutaj, nie będzie cię kusić jeśli nie palisz. A koleżanka też nie może się częstować, bo dzieci nie mogą palić. Niech się cieszy, że mamie nie zaniosłam.

I tak sobie nieszczęsna paczka stała w tej kuchni. Ale przyszedł dzień bez kasy, bez fajki ale za to z dużą potrzebą zapalenia papierosa... a tam! No pod ręką! Wiedziałam, jednakowoż że mama tylko na to czeka. Po dłuższej walce z myślami, a w zasadzie próbach powstrzymania się od nieuchronnej demaskacji swoich niecnych czynów, wpadłam na genialny pomysł.
Z wielką starannością i precyzją wzięłam się do dzieła. Plan był wyjątkowo prosty - atrapa.
Filtr zrobiłam z waty, pomarańczową końcówkę wzięłam z odzysku, całą resztę zrobiłam ze zwykłej białej kartki.
Udało się raz, więc na przestrzeni tygodni proces powtórzyłam do wykończenia zapasów.

Spory kawał czasu później wróciłam sobie zwyczajnie do domu, już od wejścia dobiegł mnie z kuchni dziki śmiech dwóch kobiet. Musiałam sprawdzić co jest grane.
Okazało się, że mama postanowiła wybawić z opresji zapominalską koleżankę i poczęstować ją moją papierosową atrapą. Okazało się, że nawet paląca koleżanka nie nabrała podejrzeń, póki wielki płomień podpalonej kartki papieru nie buchnął jej w twarz.

Obie były rozbawione i pełne podziwu dla mojego kunsztu. Byłam już duża, więc kary nie dostałam, a za to mama jeszcze kilka razy zrobiła (tym razem już specjalnie) psikusa palaczowi w progach naszego domu.
Dodaj anonimowe wyznanie