#QdyyY
Historia właściwa.
Zima, szósta rano. Wracam sobie po szóstym dniu pracy na nocną zmianę. Myślę tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w domu. No ale trzeba jeszcze zajść do sklepu. I tak człapię sobie po chodniku jak ta kaczuszka, gdy nagle jakiś samochód zwalnia. Okno się otwiera i widzę JEGO. I wywiązał się taki dialog:
– Podwieźć cię może?
– Nie, nie, dziękuję. Ja jeszcze muszę iść tam, taaaam (i macham ręką, wskazując kierunek).
– Yyy. Aha. To cześć.
I pojechał.
Smutna i wkurzona na siebie, pełna wstydu, idę do tego sklepu, co to taaam taaam jest. Nie przekroczyłam nawet progu, bo zorientowałam się, że nie mam portfela.
Serce pękło mi na milion kawałków. Nie dość, że nie kupię jedzonka, to jeszcze mogłam wrócić szybciej do domku w miłym towarzystwie...
W domu serce pękło mi po raz kolejny, gdy okazało się, że portfel miałam, tylko w innej przegrodzie...
Coś czuję, że tego wieczora szczególnie liczyłaś na kiełbasę.
Szkoda, że jednak nie znalazłaś tego portfela w odpowiedniej chwili.:)
Chcesz szybko wrócić do domu, dlatego odmawiasz podwózki od znajomego z pracy?
Słynna "kobiecą logika" + roztargnienie.
I udaj się do kardiologa, bo ci serce szwankuje.