#RibM5

O tym, jak na własne życzenie można sobie popsuć wakacje.

W ostatnie wakacje moja kuzynka zaproponowała mi, żebym razem z nią i jej rodziną wyjechała na czterodniowy urlop. Dawniej miałyśmy świetny kontakt, ale gdy ona wyszła za mąż i się przeprowadziła, nasze więzy trochę się rozluźniły, głównie z braku czasu. Teraz postanowiłyśmy odnowić kontakty, więc chętnie się zgodziłam, bo i tak planowałam kilka dni wolnego, a przedszkole mojej córci w sierpniu jest nieczynne.

Na miejsce pojechaliśmy oddzielnie. My z małą miałyśmy dłuższą trasę do pokonania, więc dotarłyśmy kilka godzin później.
Rozpakowałyśmy się i poszliśmy zwiedzać. Nad jezioro i plażę miałyśmy naprawdę blisko, okolica nam się spodobała. Była pora podwieczorku, więc zaproponowałam gofry. Anka (moja kuzynka) nie chciała o tym słyszeć, nie chciała, żeby jej chłopcy ''jedli tę chemię'' itd. Zdziwiłam się, bo nigdy tak się nie zachowywała. Damian i Kacper (dzieci Anki) byli rozczarowani, ale ich tata odwrócił ich uwagę. My z córką jednak poszłyśmy na gofry, bo obiecałam jej to już kilka dni wcześniej.

Myślałam, że kuzynka po prostu jest zmęczona podróżą i rozdrażniona, ale się pomyliłam. Następnego dnia już o siódmej była na nogach i gotowała zupę. Zapytałam dyskretnie jej męża, czy może ktoś z nich ma problemy zdrowotne i musi pilnować diety. Okazało się, że nie. Po prostu Anka znalazła sobie jakieś koleżanki, z którymi prześcigają się, która z nich jest bardziej wzorową matką. Dlatego koniecznie uparła się, że na urlopie też będzie gotowała i nie pozwoli na żadne ulgi w temacie lodów czy niezdrowego jedzenia. Sama na co dzień też nie karmię córki fast foodami i nie pozwalam jej na objadanie się słodyczami, ale postanowiłam, że na urlopie nie będę stała przy kuchni ani odmawiała dziecku i sobie wszystkiego.

Reszta urlopu była niezbyt ciekawa - Anka codziennie gotowała dwudaniowe domowe obiady i równo o 13.30 zmuszała męża i dzieci, by szli do domku zjeść. Próbowałam jej tłumaczyć, że tuż przy plaży jest stołówka, gdzie za naprawdę nieduże pieniądze można zjeść solidny domowy obiad. Wiedziałam, że bez problemu mogą sobie na to pozwolić. Kiedy ja odmówiłam jedzenia wg jej wizji, obraziła się. Trudno.
Z mężem sprzeczała się non stop, kiedy kupował chłopcom lody czy gofry albo sok. Kiedy razem ze mną i dziećmi poszedł do restauracji, była straszna afera.

Po powrocie do domu nasz kontakt znowu się urwał, teraz już chyba na dobre. Wczoraj dowiedziałam się od rodziców, że mąż postawił Ance ultimatum - albo się ogarnie i przestanie na siłę być superhipermega Matką Polką, albo on zabiera chłopców i odchodzi. Mam nadzieję, że do Anki coś dotrze, bo rodzinkę ma naprawdę fajną i szkoda by było, gdyby to wszystko się rozpadło przez taką głupotę.
elkicapadelkica Odpowiedz

Ręce mi opadają, kiedy obcy ludzie dają sobie prawo do oceniania rodzicielstwa innych. Koleżanka krzywdy rodzinie nie robi zdrowo im gotując. Dzieci od niedoboru słodyczy raczej nie umrą. Zdanie o prześciganiu się w byciu supermamą... nie sądze by ona patrzyła na to w ten sposób. Zdecydowana większość rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej i robi to jak potrafi, zasypana milionem często sprzecznych informacji, szuka różnych modeli, sposobów, szkół, na coś się decyduje. To, że ty wybrałaś dla swojej rodziny co innego, niż ona, to twoja sprawa i masz do tego prawo, ale ocenianie w ten sposób kogoś potrafi naprawdę dobić i nie pomaga w tym często masakrycznie trudnym zadaniu, jakim jest macierzyństwo.

Arina

W większości się z Tobą zgadzam, ale nie ma co popadać też w skrajności. Jasne, że dziecko nie umrze z powodu braku słodyczy, ale z perspektywy dziecka wygląda to inaczej. I o ile nie można pozwolić by się nimi objadało, to nie da się ukryć, że paniczne zabranianie dzieciom słodyczy czy fastfoodów odnosi wręcz odwrotny skutek - gdy już się wyrwą spod kontroli takiego rodzica, odbijają sobie te zakazy, nawet w dorosłości, a to jest niezdrowe. No i większość dorosłych sama lubi od czasu do czasu zjeść np loda więc nie ma powodu by zabraniać tego dzieciom, tym bardziej na wakacjach, w imię źle pojętego zdrowego odżywiania. Bo nauka jedzenia w ten sposób nie polega na terroryzowaniu reszty rodziny i panicznym strachu przed najmniejszą nawet zachcianką. Wszystko z głową.

slowianka1990

@elkicapadelkica Ty skumałaś, ze tu stricte nie chodzi tylko o dawanie czy niedawanie słodyczy...?Czy to już było za trudne?

coztegoze2

Tego typu zachowanie, że można jeść tylko zdrowe i całe życie jest temu podporządkowane uczy bardzo niezdrowego podejścia do jedzenia. Nie jesteśmy dla jedzenia tylko ono jest dla nas. Jak się zje kilka gofrów w roku to się krzywda nie stanie. Jak wszędzie: trzeba znaleźć równowagę. Jeść zdrowo, bo to odżywia organizm ale nie można demonizować jeśli ktoś kilka razy w roku zje coś mniej zdrowego. W życiu jest miejsce i na to żeby na co dzień jeść zdrowo i raz w miesiącu zjeść chipsy czy tego gofra.

elkicapadelkica

Ja naprawdę nie napisałam, że popieram styl odżywiania tej kobiety, osobiście się z nią nie zgadzam. I nie chodzi mi wcale stricte o jedzenie słodyczy, nie wiem dlaczego tak złośliwie @słowianka1990. Chodzi mi o postawę autorki, która moim zdaniem może być bolesna dla jej koleżanki, jako rodzic często słyszę opinie na temat tego jak ja wychowuję swoje dzieci od niepytanych, często obcych osób, które nic o mnie nie wiedzą.

Arina

@elkicapadelkica Tylko że to nie jest tak że autorka na nią naskoczyła (mam nadzieję, bo jeśli tak to tego nie popieram), ale jeśli była z nimi na wakacjach i widziała, że dzieci się męczą przez swoją matkę, to jak najbardziej powinna zwrócić na to uwagę. W żaden złośliwy sposób. Jednak nie ma co usprawiedliwiać zachowania matki z wyznania że "nie ma co oceniać innych, bo sir nie znamy", "nie wtrącaj się do wychowania" - owszem, w 90% przypadków ma to rację bytu i jak najbardziej się zgadzam. Jednak w tym jednym przypadku, gdzie dzieci nie mają żadnych specjalnych alergii itd a postawa matki wyraźnie je męczy i psuje wakacje im oraz jej mężowi, autorka mogła zasugerować przyjaźnie, że może lepiej trochę wyluzować z tym zdrowym odżywianiem (dodatkowo coś takiego może nauczyć dzieci niezdrowego podejścia do jedzenia). Tym bardziej że to osoba z zewnątrz rodziny więc jej uwaga mogła dać kobiecie bardziej do myślenia niż np uwagi męża. I oczywiście na tym powinna poprzestać, nie chodzi o to by się wtrącała w ich życie i załatwiała to co powinien załatwiać np mąż tej kobiety z nią. Ale jednak chodzi o to że była z nimi na wyjeździe, ciężko więc by ignorowała wszystko co oni robią, no nie tak działa przebywanie z ludźmi, tym bardziej jak są gdzieś wspólnie.

Mysza84 Odpowiedz

Szczerze mówiąc w mojej opinii to nie jest problemem jedzenie tylko relacje. Między małżeństwem (mąż, który nie akceptuje wyborów żony i tego, że coś jest dla niej ważne i żona nie chce pojsc na żaden kompromis...) i z kuzynką, która zamiast powiedzieć " aha, tak się odzywiacie, spoko" ocenia i krytykuje. Przypuszczam, że dzieci nie miałyby z tym szczególnego problemu, gdyby nie przepychanki dorosłych.

Ckawka

Kuzynka się obraziła, bo ktoś nie chce jest jej obiadów.
Mąż też ma coś do powiedzenia w kwestii wychowywania sowich dzieci, a nie: żona nie chce pójść na żaden kompromis.
I prawda problem jest w małżeństwie - żona uważa, że to ona będzie decydować za całą rodzinę

Dodaj anonimowe wyznanie