#dR59o

Jestem ojcem 9-letniego syna. Zostałem z nim sam, gdy miał rok, po tym, jak moja była żona odeszła z innym. Szybko udało mi się ułożyć życie na nowo. Moja obecna żona matkowała mu do tej pory przez te wszystkie lata i syn nie zna innej matki. Jednak w ciągu ostatnich tygodni przeżyła coś, co wygląda na załamanie nerwowe. Stwierdziła, że dusi się w związku, nie jest szczęśliwa, nie czuje się mamą (choć wychowuje dziecko od ponad 7 lat, a chłopiec zwraca się do niej per mamo) i uczucie się w niej wypaliło, a ona zwyczajnie mnie nie kocha i nie będzie ze mną ze względu na dziecko. Jestem załamany, kazała nam się wyprowadzić z domu, zabrała wszystkie oszczędności. Z tygodnia na tydzień zostałem znów sam z dzieckiem, chociaż jeszcze niedawno powiedziałbym, że tworzymy idealne małżeństwo, które się nawet nie kłóci. Rodzina w szoku, teściowie w szoku, ale ona pozostaje niewzruszona i mówi już o rozwodzie, w dodatku traktuje jak największego wroga. O ile ja sobie z tym jakoś poradzę, o tyle nasz syn każdego dnia pyta, czy rozmawiałem już z mamą i czy możemy wrócić do domu. Choć nowe mieszkanie mu się podoba, to mówi, że bardzo tęskni za mamą. Wieczorami są łzy i wspominanie mamy. Nie wiem jak sobie z tym radzić. Jestem z synem sam w obcym mieście, bez duszy, do której można się odezwać. Chciałbym zwyczajnie się obudzić z tego koszmaru. Wiem, że muszę być silny dla syna, ale skąd czerpać tę siłę? Marzy mi się zwyczajny nudny wieczór, film i rozmowa z kobietą, którą mogę przytulić, i po prostu zasnąć bez bałaganu w głowie.
StaryCap Odpowiedz

Czekam na Hvaveane która uświadomi nas wszystkich, że jesteś złym człowiekiem jak każdy mezczyzna. A tym czasem trzymaj się. Jak to prawda to przejebana historia, szkoda młodego.

Cystof

Nie, nie, nie tylko złym tak o poprostu, również odpowiedzialnym za cały ten bałagan. Zaraz się dowiemy że to wina autora bo wszystkie kobiety, podkreślam WSZYSTKIE kobiety są wspaniałe i to on musiał coś zrobić by aż dwie od niego odeszły.

MaryL2

To ja zastąpię Hvafaen ;P autor jest ojcem dziecka i jest odpowiedzialny za jego dobro. Jak to się stało, że mieszkał u swojej partnerki, nie miał swoich oszczędności, ani nikogo w swoim mieście, że aż musiał do innego wyjechać? Dlaczego nie wziął pod uwagę, że mogą się z partnerką rozstać i nie uczył od początku dziecka, że to nie jest mama? Po tej historii z matką dziecka powinien wyciągnąć wnioski i o to zadbać, żeby dziecko nie cierpiało po raz drugi.

I ciekawe czy w głębi serca tak samo żałujecie samotnych matek, których jest mnóstwo i na pewno takie osoby znacie - też przy kolejnym rozstaniu żałujecie , czy raczej myślicie, że mogłaby się zająć dzieckiem, a nie związkami? ;P

No, ale odpowiedzialność odpowiedzialnością, ale jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by usiadł. Autorze, bardzo ci współczuję. Masz prawo popełniać błędy, masz prawo czuć się załamany i zagubiony. Spróbuj polegać bardziej na sobie, a mniej na innych, bo widzisz jak jest. Jeśli mogę coś poradzić - nie szukaj dla chłopca zastępczej mamy , nie próbuj sam być i mama i tata jednocześnie. Bądź po prostu tatą, który zawsze jest dla niego, który jest ostoją. I będzie dobrze, naprawdę, wiele dzieci tego nie ma.

Cystof

Nie wiem jak reszta, ja współczuję wszystkim samotnym rodzicom, nie widzę sensie w dzieleniu na samotnych ojców lub na samotne matki i traktowaniu tych dwóch grup odmiennie.

Co do reszty, od kiedy mieszkanie u partnera jest czymś zaskakującym? Nie wiemy czyje były te oszczędności, nie wiemy skąd brak kogokolwiek w swoim mieście.

Ogólnie ufanie komuś z kim się jest w związku nie jest chyba zaskakujące?

Selevan1

Hvafne czy jakoś tak, to jak dobrze pamiętam, etanolansodu. Okropna postać.

MaryL2

@Cystof, nie manipuluj ;P jest różnica między ufaniem, a zupełnym uzależnieniem się od drugiej osoby. Rozsądni ludzie się jednak zabezpieczają na wypadek złego scenariusza. Rodzic tym bardziej musi trochę przewidywać, wyprzedzać fakty, bo jest odpowiedzialny nie tylko za siebie. Jeśli wprowadza w życie kilkulatka nową osobę, to stają się odpowiedzialny za relacje dziecka z tą osobą.

Czytacz0696 Odpowiedz

Z chwilą kiedy zdecydowała się na opiekę nad tym dzieckiem przyjęła odpowiedzialność za tego chłopca. Nawet biorąc pod opiekę kota czy psa jesteśmy odpowiedzialni za to stworzenie i nie powinniśmy się go pozbywać jak nam się znudzi albo stracimy chęci . Takie jest moje zdanie. Jeśli ktoś porzuci psa to wszyscy krzyczą że jest potworem,a co można powiedzieć jak ktoś porzuci dziecko? Miłego dnia wszystkim życzę.

Ambra

Takie czasy, ludzie płaczą w komentarzach nad psami, kotami, a nawet świniami 😐. Lepsza reakcja w komentarzach była by też gdyby to facet zostawił matkę z córką, którą wychowywał od małego przez 7 lat.

Hvafaen Odpowiedz

Bardzo ci współczuje. Proponuję byś usiadł i porozmawiał z synem i wyjaśnił mu co się dzieje, bo bez sensu by cały czas czekał na cud w niepewności. Poradzisz sobie. Spędzajcie dużo czasu na dworze, jedźcie do rodziny na weekendy, grajcie w jakieś gry.

Quakie Odpowiedz

"które nawet się nie kłóci" - wielka czerwona flaga, że coś jest w chuj nie tak.
Spróbuj umówić się z nią sam na sam i poprosić o wyjaśnienie kiedy się źle czuła, kiedy ją zawiodłeś o dlaczego tak czuje.
To tylko oczywiście wstęp do jakiejkolwiek rozmowy, w której będziesz mógł również wyrzucić z siebie co Cię gryzło. Oczywiście może być już za późno.
Ona powinna tupnąć nogą znacznie, znacznie wcześniej. Zamiast tego udawała, że da radę aż było za późno.
Klasyczny przykład "kocham więc przemilczę".

Palalala

Czemu wielka czerwona flaga ? Ja tez się nie kłócę z mężem. Nie robie mu jakichś fochów itd . Od razu od początku rozmawiamy wyjaśniamy i komunikujemy się. Jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi i mimo ze jesteśmy kilkanaście lat razem to nigdy się nie kłóciliśmy i powiesz ze to złe ? :)

Postac

Palalala - to jesteście wyjątkiem. Bardzo chlubnym, ale jednak większość par się kłóci. Czasem o głupotę, czasem ktoś coś powie w nerwach i żałuje, ale jak się jest razem minimum kilka lat, to zdarzy się sytuacja doprowadzająca do kłótni.

Palalala

Ale ja nie mowie ze ludzie się nie kłócą :) i wiem ze jestem wśród wyjątków ale nie rozumiem czemu brak kłótni to od razu czerwona flaga :)

Jumalatar

Zgadzam się z Palalalą - też się nie kłóciliśmy z mężem i przeżyliśmy ponad 20 lat razem (zmarł na zawał, niestety). I nic złego ani wyjątkowego w tym nie widzę.

Quakie

@Palalala i @Jumalatar
Zdarzają się takie wyjątki.
Ja z moim partnerem mamy raz na jakiś kłótnie gdzie trochę pokrzyczymy a potem siadamy razem i Rozmawiamy.
Fochy to w ogóle durnota (niestety sporo par się tak zachowuje) - wymuszanie, ciche dni, presja. Ale to nie kłótnie.
Większość par "która sie nie kłóci" albo stosuje takie zachowania jak wyżej albo metodę kocham więc sie zmusze i nic nie powiem/ udam, że jest fajnie. Stąd mamy sytuacje po 20 latach razem, rozwód i przykładowo "nienawidzę schabowych", gdzie druga strona myślała że to ulubione jedzenie.
Albo sytuacja jak w wyznaniu powyżej - brak komunikacji, szczerości "bo kocham", "bo tak wypada".
Więc dla większości par brak kłótni to jest czerwona flaga. A jak z każdą regułą - wyjątki potwierdzają 😉.

CentralnyMan Odpowiedz

I ty i twój syn potrzebujecie pomocy żeby się pozbierać

karolyfel Odpowiedz

"Jeżeli pies na ciebie warczy, to znaczy, że ktoś inny go karmi".
To niekoniecznie o psach.

karolyfel

@elbatory I dopiero po kilku latach małżeństwa przypomniało się, że jednak nie lubi??
To już zdecydowanie nie o psach.

karolyfel

@elbatory Częściowo rozumiem, co masz na myśli: ludzie się rozchodzą z różnych powodów, czasem po prostu ludzie się zmieniają i przestają być kompatybilni. Na pewno nie zrozumiem tego, że kobieta weszła w związek z facetem z dzieckiem i w nim tkwiła "dla wygody". Czym innym jest natomiast to, że kobieta z wyznania tak po prostu z dnia na dzień kazała się swojemu mężowi i dziewięcioletniemu dziecku wynosić ze swojego życia. Mega słabe, z pewnością można było to przeprowadzić inaczej. Dziecko, które mówi do ciebie "mamo" (nawet jeżeli to dziecko twojego partnera) to nie jest dywanik w przedpokoju, który wywalasz na śmietnik w jednej chwili, bo ci przestaje pasować. Dojrzali ludzie tak nie postępują.

karolyfel

@elbatory Z przyczyn, o których rozmawialiśmy i co do których się zgadzamy, związki nie rozpadają się z dnia na dzień. To zawsze jest proces, który jest odczuwalny pod skórą, nawet jeśli teoretycznie wszystko gra. W takich przypadkach partnerzy wyczuwają, że coś zaczyna być nie tak. To też podświadomie odbierany sygnał, żeby się na takie rozstanie przygotować.
U autora wyznania to wybuchło nagle i drastycznie - żona z dnia na dzień uważa go za największego wroga (cytat z wyznania). Dlatego uważam, że to nie ten przypadek, o którym mówiliśmy, że ludzie przestają do siebie pasować.
Założę się, że coś, co autor nazywa "załamaniem nerwowym" partnerki, ma imię i nazwisko.

Megg16

Zadam tu również to pytanie, bo jestem realnie ciekawa odpowiedzi, z tego względu że mi żaden rozsądny scenariusz nie przychodzi do głowy - karolyfel, jak inaczej można było to załatwić? Jak można odbyć takie rozstanie tak, żeby było dobrze? Pomijam kwestię wyrzucenia z domu, bo autor nie zająknął się na temat problemów finansowych i tym żeby mu to utrudniło szukanie nowego lokum, więc zakładam, że ma pieniądze, a jego prawiejużex żona na pewno o tym wie, co sprawia że oczekiwanie że się wyprowadzi z jej domu jest oczywiste.

Lunathiel

@elbatory Mi po przeczytaniu wyznania wygląda to na dokładnie taki scenariusz jaki opisałaś/eś, w sensie "jedna strona myśli, że związek jest super, podczas gdy druga czuje się zaniedbywana i cierpi latami" i "oczywiście nie rozmawiają o tym ze sobą" (bo po co uprzedzać partnera, że coś przestało się nam podobać i próbować naprawić relację, albo chociaż oswoić go z myślą że chcemy odejść - lepiej z dnia na dzień zostawić jego i wychowywane wspólnie dziecko :')).

Te wnioski wyciągam przede wszystkim z tej części "Z tygodnia na tydzień zostałem znów sam z dzieckiem, chociaż jeszcze niedawno powiedziałbym, że tworzymy idealne małżeństwo, które się nawet nie kłóci". No bo hej... Kto W OGÓLE się nie kłóci? Zakładam, że zwykle wynika to z nieumiejętności komunikowania swoich potrzeb i krytyki u którejś ze stron. I fajnie to wygląda z zewnątrz, ale to jest literalne piekło na ziemi dla tej jednej, dziwnej, ukrywającej swoje frustracje osoby. A później dzieją się takie sytuacje jak w wyznaniu, gdzie cierpią na tym partnerzy i wszyscy z otoczenia.

karolyfel

Bynajmniej nie jestem naiwny, swoje w życiu przeszedłem i "uświadamiania" przez przypadkowych internautów nie potrzebuję :)))
Nie prowadzę też kącika porad dla par i nie mam w głowie gotowego przepisu na to jak to małżeństwo z wyznania powinno się rozstać "żeby było dobrze". Każdy przypadek jest wyjątkowy. Jednym z hipotetycznych scenariuszy mogło być to, żeby żona najpierw porozmawiała z mężem a później razem porozmawiali z chłopcem tłumacząc całą sytuację. Zakładam, że dzieciakowi łatwiej byłoby zrozumieć i przyjąć taki scenariusz niż to, że z dnia na dzień "mama" wywaliła go z domu jak worek ze śmieciami. Skoro piszecie, że być może kobieta przez długi czas czuła się zaniedbywana - to dlaczego nie porozmawiała o tym z mężem, dlaczego nie komunikowała jasno swoich potrzeb? Kolejna sprawa - nawet jeśli autor nie ma problemów finansowych, to dla was jest normalne, że ktoś z dnia na dzień zabiera wszystkie oszczędności wyrzucając męża z dzieckiem z domu? Że ktoś ot tak, nagle na pstryknięcie palcami zaczyna swojego męża traktować jak największego wroga? Oceniając tę sytuację z perspektywy dziecka (a o to w tej sprawie wydaje mi się najważniejsze), to muszę przyznać, że żona autora odstawiła niezłe kur...stwo.

karolyfel

@elbatory Masz rację, powody mogą być inne. "Ktoś trzeci" pierwszy przyszedł mi do głowy, ale może być też tak jak piszesz.

Jumalatar Odpowiedz

Ciekawa jestem przyczyn tego załamania nerwowego żony.

ZjadaczCzasu

Myślę, że tu jest przyczyna problemu.
Ludzie z różnych przyczyn się żenią/wychodzą za mąż, często z bardzo głupich, a po latach - niby "bez powodu" - zaczynają więcej rozumieć, i.. robią kolejne głupoty.
Myślę, autorze, że to ta kobieta ma bałagan w głowie, a Ty swój ogarniesz szybciej.
Co do syna: rozmawiałabym z nim uczciwie, mówiąc to, co wiem (lub nie wiem) i zrobiłabym wszystko, by wiedział, że kochasz go bezwarunkowo.

ingselentall Odpowiedz

Stało się dobrze - osoba, na której nie można polegać, odeszła. Teraz możesz zbudować sobie nowe, szczęśliwe życie. Powodzenia i do dzieła!

Solange

Tylko jak teraz wytłumaczyć to dziecku? Jak sprawić, by syn poczuł się mniej zraniony?

Megg16

Stało się bardzo dobrze - kobieta, która ma prawo do wolności, podejmowania decyzji w zgodzie ze sobą i w poszanowaniu dla własnych uczuć, tak właśnie postąpiła. A to że autor sobie wymyślił że przerzuci na nią obowiązki i odpowiedzialność płynące z bycia matką, no to cóż. To tylko on sobie tak wymyślił. Ona bardzo dobrze zrobiła, że nie dała się w to wmanewrować.
Gdyby dziecka tam nie było, to byłby prosty temat - uczucie wygasło, więc odeszła, bardzo uczciwie, bez zdrady, bez kłamstw. Ale jest dziecko, tyle że... nie jej. Dlaczego cudze dziecko miałoby ją w czymkolwiek ograniczać? Dlaczego miałaby dobro cudzego dziecka stawiać ponad swoim? I dlaczego komuś się wydaje, że jest za nie (bądź powinna być) odpowiedzialna?

Postac

Megg - kobieta związała się z facetem z dzieckiem. Wychowywała małego od bardzo wczesnego dzieciństwa, zbudowała z nim więź, pozwoliła się nazywać mamą. I nagle zostawiła dziecko bez słowa.

Megg16

Ale nie jest jego matką. Z jednej strony szukający partnera a z dziećmi chcieliby, żeby ich z tego powodu nie przekreślać, chcieliby mieć równe szanse, a z drugiej, oczekują żeby potem brać dziecko pod uwagę jako dodatkowy argument w razie W.
Może ona poznała fajnego faceta więc postanowiła spróbować wczuć się w rolę matki jego dziecka, ale ostatecznie doszła do wniosku że nie jest w takim układzie szczęśliwa, więc odeszła. Tkwienie w nieudanym związku ze względu na wspólne dzieci nie jest dobrym rozwiązaniem. A ona miała tkwić ze względu na te nie wspólne?

Megg16

A ta więź to widocznie taka jednostronna, skoro ona nie czuje dziś potrzeby jej pielęgnowania.

SokoliWzrok

Megg16 - trolling czasem może być zabawny, ale pod takimi wyznaniami lepiej to sobie odpuścić. Niektórzy mogą pomyśleć, że ty tak na serio.

Megg16

Ale ja tak zupełnie na serio.
Okej, dziecku na bank jest ciężko, jak każdemu dziecku, którego rodzice się rozchodzą, no ale co w związku z tym? Ta kobieta nie chce być już częścią tej rodziny. Jak tłumaczą to swoim dzieciom rodzice po rozwodach? No jakoś to robią przecież. I jak miałoby to teraz wyglądać, żeby było dobrze? Na pewno nikt tu nie oczekiwałby że ona będzie z tym facetem przez kilka kolejnych lat, żeby dziecku było lżej, więc jak? Mogłaby z nim porozmawiać i mu uzasadnić swoją decyzję, ale co mogłaby powiedzieć, żeby 9 latek zniósł to lepiej? Jest coś takiego? A jeśli nie ma, to jak inaczej mogła postąpić? Jestem gotowa przyznać rację, jeśli masz na to pytanie jakąś sensowną odpowiedź.

SokoliWzrok

Megg16 - po pierwsze jest żoną. Na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, a nie, że rozwód, bo jej się nudzi w małżeństwie. Kazała się mężowi i synowi (nawet jeśli nie biologicznemu) wyprowadzić z domu, zabrała pieniądze. Nie chce się teraz kontaktować z dzieckiem - jaka to musi być dla tego dziecka trauma, kiedy nagle matka nie chce z nim kontaktu.
Naprawdę trzeba ci tłumaczyć, że traktowanie małżeństwa jak zabawki, wyrzucenia syna i męża z domu, zabranie pieniędzy oraz kazanie swojemu kilkuletniemu synkowi nagle wypierdzielać z jej życia, jest niewłaściwe?
Proszę, powiedz że jednak masz odrobinę rozumu i empatii, i twoje komentarze to po prostu niezbyt udany trolling i tyle.

Megg16

Ostatni komentarz pisałam naprawdę w wierze, że istnieje jakiś sposób w jaki można to było rozwiązać, a ja po prostu na niego nie wpadłam i zaraz mi go przedstawisz. A Ty jednak, zupełnie na poważnie, uważasz że jak się wdepnie w związek z dzieciatym, to jest się skazanym na dożywocie. Czyli ona powinna spędzić z tym facetem resztę życia, nawet jeśli miało by być nieszczęśliwe, żeby nie jej dziecku nie było przykro? Sensu przepychania się o to czy to jej, czy nie jej nie widzę - ona chyba jasno pokazała, że nie kocha go jak swojego, więc wciskanie jej go na siłę i krzyczenie że to jej niczego tu nie zmieni.
Trzymam kciuki za tą babkę. Jak sobie pomyślę ile się musiała natłumaczyć z porzucenia nie swojego dziecka, to dostrzegam głównie to, jak bardzo musiała być w tym związku nieszczęśliwa, że wystarczyło jej siły na podjęcie tej decyzji i zmierzenie się z konsekwencjami.

Megg16

A małżeństwo od dawna nie stanowi już paktu nierozerwalnego i jest to powszechnie akceptowane w każdym przypadku, oprócz tego najwidoczniej. Rozwody są na porządku dziennym i nie są piętnowane (w żadnym innym wyznaniu nie widziałam żeby linczowano rozwodników bo mieli trwać ze sobą aż do usranej śmierci i to ich fanaberia że chcą być szczęśliwi) a wręcz są powszechnie doradzane (za to w komentarzach do każdego wyznania o nieszczęśliwym małżeństwie pada "to sie rozwiedź"). Skoro tak, to wyjeżdżanie teraz z potępianiem rozwodu bo się jej znudziło małżeństwo to czysta hipokryzja.

Zobacz więcej odpowiedzi (15)
Dodaj anonimowe wyznanie