#i08nM
Gdy podeszła do mnie, przeczytała, że mój tata to kierowca.
Myślałem, że tata jest kierowcą, bo mnie odwoził i przywoził ze szkoły, a w rzeczywistości był nauczycielem historii.
Rodzice często mi to wypominają. Ot, takie zabawne wspomnienie :)
Nas pytano w przedszkolu o to, kim są ż zawodu nasi rodzice, a ja dumna mówię, że mój tata jest donosicielem! (Listonoszem czyli)
Ale to głupota pytać dzieciaki kim są ich rodzice... Pamiętam jak dzieci w podstawówce traktowały mnie inaczej, nigdy nie dokuczały i chciały się przyjaźnić ze względu na moich rodziców. Wiadomo, w takiej sytuacji nie oddziaływało to na mnie jakoś źle, ale nie wyobrażam sobie co mogły czuć dzieci, których sytuacja była zupełnie odwrotna.
Mi się wydaje, że w tej sytuacji było właśnie wszystko dobrze zrobione:)
Nie jestem ekspertem od wychowywania dzieci ale chyba w w podstawówce uczenie dzieci o zawodach i uświamianie po co właściwie rodzice wychodzą z domu na cały dzień jest czymś normalnym, a może po prostu to służyło sprawdzeniu ich ortografii. To nieistotne bo
Nauczycielka nie kazała im tego mówić.
Ten fakt jest kluczowy. Cokwiek chciała osiągnąć tym pytaniem, załatwiła to tak, że inne dzieci nie słyszały.
My kiedyś na dzień matki robiliśmy jakieś rysunki i przedszkolanka miała napisać nam życzenia imienne dla mamy. Podchodzę ja i babka pyta mi się jak moja mama ma na imię, a ja nie wiedziałem. Dla mnie to była MAMA i tyle. A ojciec nie mówił do niej nigdy po imieniu, to skąd mogłem wiedzieć jak ma na imię? Była zła na mnie i wszyscy się ze mnie śmiali.
Nie wyobrażam sobie, jak można dziecka nie uświadomić, jak nazywają się jego rodzice. Straszna ignorancja z ich strony.
Serwatka- rozmawianie z dziecmi o sprawach "finansowych" rodzicow powinno odbywac sie w domu a nie w szkole. To jest bardziej zaspokojenie ciekawosci nauczycieli niz potrzebne dzieciakom. Dziecko w domu wie" ze rodzice wychodza do pracy aby zarobic pieniądze na potrzeby.
Jak ja nie lubiłam tych pytań: kim są twoi rodzice? Dla mnie było to po prostu krępujące i stresujące. Tylko dla tego, że moi rodzice byli bezrobotni.
niedługo o nic nie będzie można dzieciaka zapytać, bo wszystko może krępować/dyskrymionować/urażać uczucia
Pamiętam, że w podstawówce i to raczej we wczesnych klasach pytano nas, jakie szczepienia mieliśmy.
Nas, dzieci, nie że przekazać to pytanie rodzicom czy coś (albo, nie wiem, sprawdzić w dokumentacji szkoły??) Toż może trójka dzieciaków kojarzyła, że kiedyś doktor wbił igłę i tyle, a tu do klasy wpadła baba i po kolei pyta każdego ucznia o listę szczepień, bo szkoła organizowała kolejne (jak mniemam) i jeszcze miała pretensje, że nie pamiętamy.
Dorośli ludzie potrafią być serio odklejeni od rzeczywistości.
Ja myślałam że "Tata" to zdrobnienie od "Tadeusza" . Już zapewne domyślacie się jak ma na imię mój tata ;)
Ale mówić do ojca po imieniu jak jest się w podstawówce, spoko :)
Wiem że to nie było po imieniu, ale w intencjach jednak było :)
Ja kiedys, na dokładnie to samo pytanie, odpowiedzialam, że jest palaczem. Wykonuje zawod energetyka i robi przy piecach, a poniewaz, kiedyś mi powiedzial, że jest wlasciwie palaczem, zebym zrozumiała, no bo byłam mała, to tak napisalam. Przynajmniej nie pali rzeczywiście tych papierosów :D
Gdy byłam w podstawówce bardzo krępowało mnie to pytanie. Moi rodzice pracowali na gospodarstwie, podczas gdy inni rodzice byli nauczycielami, aptekarzami itp.
Słodkie
Jak byłam mała zawsze mówiłam, że mój tato rysuje samochody, a tak naprawdę jest konstruktorem i po prostu robił projekty.
No i w sumie jak na dziecięce postrzeganie świata to całkiem dobre wytłumaczenie
Seba też rysuje, tyle że kluczami :)
I po to komu. Niby w szkole walczą z "mundurkami" żeby dzieci traktowac jednakowo a z drugiej strony wypytuja o zawody rodzicow. Wiadomo, ze pan dyrektor i pani z us będą wiecej Zarabiać niż pan przy pielegnacji terenów zielonych. A piorniki i zeszyty z biedronki maja takie same. Dzieci "VIP-ów" zawsze w szkole byly traktowane lepiej.
Heh dobre
Nawet nie że kierowca, tylko Twój osobisty szofer i sługus :)