Studiuję zaocznie drugi rok. Niestety moja mama poważnie zachorowała, dlatego zdecydowałam się przenieść z dziennych na zaoczne, by się nią zaopiekować. Zajęcia mam w weekendy, natomiast w tygodniu mam wolne i chciałam ten czas wykorzystać również na to, by pójść do pracy i finansowo pomóc rodzinie. Szkoda tylko, że dla mnie to nie jest tak proste jak dla innych. Chciałabym znaleźć sobie jakąś dorywczą czy tymczasową pracę chociażby na pół etatu, ale nie jestem w stanie pokonać swojego lęku przed ludźmi. Znajoma nawet wkręciła mnie do restauracji, w której ona pracuje, ale ciągły kontakt z klientami sprawił, że zostałam wyrzucona po dwóch dniach. Nie dałam rady. Po prostu nie umiem nawiązywać kontaktów z drugim człowiekiem, więc klienci zaczęli się skarżyć, że mają nieprofesjonalną i niemiłą obsługę. Ja nawet liczyłam się z tym, że wylecę, ale z drugiej strony miałam też nadzieję, że może nie będzie aż tak źle. Chciałabym pomóc mamie, bo jesteśmy same we dwie. Tata znalazł sobie młodszą, wyjechał na drugi koniec kraju i kontaktu z nami nie chce utrzymywać. Czasem prześle jakieś grosze na konto, co oczywiście idzie na wszelkie leki czy wizyty u lekarzy, ale oszczędności powoli się kończą. Dlatego mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie potrafię pomóc tak, jak bym chciała.
Nie wiem, co dalej robić. Nie mam nawet z kim o tym pogadać czy kogo się poradzić. Nie wiem, gdzie szukać pomocy. Finansowo nie dajemy już rady, a ja nie wiem, czy psychicznie jestem na tyle mocna, by móc normalnie iść do pracy. Dodatkowo z tyłu głowy mam jeszcze myśli, że jak czegoś nie zrobię, to przeze mnie moja mama umrze.
Dodaj anonimowe wyznanie
Spróbuj w McDonaldzie albo innym fast foodzie - serio. Jak ja poszłam do McDonalda, to bałam się własnego cienia, a co dopiero odezwać do obcego. Ale tam ten kontakt jest duży ze względu na dużą ilośc klientów, ale ograniczony do dzień dobry/frytki do tego?/kwota/do widzenia. Teraz przy zamawianiu przez aplikacje to chyba jeszcze mniejszy ten kontakt. Mnie to niesamowicie pomogło. A jak się oswoisz z ludźmi, to znajdziesz inną pracę.
Ta, chyba na kontrolę jakości czy inna produkcję gdzie nie będzie miała kontaktu z ludźmi. Nie ma jak komuś z lekiem społecznym na 1 pracę proponować obsługę klienta, to jakbyś niewidomemu dała mikroskop.
Tyle że ona musi się zsocjalizować a nie pielęgnować swoją fobię społeczną czy jak się to nazywa. Alkoholik musi przestać pić a nie zatrudnić się jako degustator win. @Tylkopoco dała dobrą radę, z doświadczenia wie że jej pomogło więc poleca to dalej innym w potrzebie.
Ambiwalentnie136 czasem nie ma się co za dużo rozczulać. Jak też kiedyś miałam lęk przed rozmawianiem przez telefon, na studiach zatrudniłam się w call center i na dobre mi wyszło :)
Ja też pracowałam w Call Center i nawet mimo, że nie mam lęku społecznego, ani nie mam problemu z dzwonieniem gdzieś, to tą pracę wspominam źle. Ciężko mi było się "zahartować", mimo że robiłam, co musiałam, ale to nigdy nie jest miłe, jak czujesz że na siłę zabierasz cenny czas drugiej stronie, albo jak ktoś odkłada telefon, zanim Ty skończysz mówić, z czym dzwonisz.
SorryEverAfter pewnie zależy jak się trafi, ja miałam trochę szczęścia, bo akurat trafiłam na kampanię, gdzie się dobrze zarabiało i produkt był łatwy do sprzedawania. Nie miałam lęku społecznego, raczej jestem ekstrawertykiem, ale jakoś w młodości rozmawianie przez telefon mnie przerażało, a po tej pracy już wykonanie żadnego telefonu nie było mi straszne 😃 oczywiście taka praca dla kogoś z lekiem społecznym była przytłaczająca, ale chodzi mi o to, że takie leki najlepiej pokonywać sprawdzając się w danych sytuacjach.
Nie czarujmy się, mało jest profesji, w których totalnie nie masz kontaktu z ludźmi. Nie zawsze musi się to wiązać z kontaktem z klientem, ale nawet księgowy musi się dogadać z innymi członkami zespołu czy zleceniodawca, inżynier musi dogadywać się z wykonawcami czy inwestorem. Życie dorosłych ludzi, w dużej mierze opiera się na współzależnościach i im prędzej się przełamiesz i zaczniesz próbować się socjalizować tym lepiej dla Ciebie. Na pocieszenie napiszę Ci, że niepowodzenie (nie będę nazywała tego porażka, bo porażka to jak byś wgl nie podjęła wyzwania i nie spróbowała) w tej jednej restauracji, nie przekreśla szansy na sukces w kolejnej pracy. Spróbuj wyciągnąć wnioski co poszło nie tak, może następnym razem spróbuj być milsza, albo poczytaj jakąś książkę co zrobić żeby ludzie cię lubili.
Maturę jakoś zdałaś, nie może być AŻ TAK źle. Próbuj małymi kroczkami, ale sukcesywnie do przodu. Nie musisz być od razu najlepsza. Większość znajomych i tak wie że jesteś specyficzna w sferze interpersonalnej. W pracy nie musisz nawiązywać superprzyjaźni ani być tzw. gwiazdą socjometryczną, wystarczy że będziesz się wyrażać kulturalnie do innych, robić swoje zadania i zwyczajnie od czasu do czasu obdarzysz kogoś uśmiechem. Tylko tyle i aż tyle. Trzymam kciuki, jeśli to nowe wyznanie i śledzisz jeszcze anonimowe to daj znać za niedługi czas jak Ci poszło.
Bardzo Ci współczuje, życie często wystawia nas na próby. po studiach i tak będziesz musiała znaleźć prace wiec musisz jakos sie przełamać. Mogę tylko życzyć wszystkiego dobrego, mam nadzieje, ze jakos to poukładasz.
Poszukaj darmowych porad prawnych, może się mylę, ale Twoja mama może wystąpić o alimenty od Twojego taty w związku z chorobą.
Możesz też udać się do radnego w swoim mieście i spytać w jaki sposób mogliby Ci pomóc, miasto ma możliwości wsparcia, tylko trzeba się dowiedzieć jakie. Możesz również znaleźć lokalnie jakąś fundację, która wspiera osoby z chorobą, która ma Twoja mama. Jeśli działa w Twojej miejscowości czerwony krzyż to możesz też prosić ich o wsparcie czy w postaci jedzenia czy też opieki nad mamą, w postaci towarzystwa, zawiezienia, przywiezienia czy załatwienia jakiś papierów. Czerwony krzyż ma wiele różnych projektów współfinansowanych przez UE
A co do pracy to możesz spróbować w sortowni lub magazynie. Praca pewnie ciężka, ale nie masz bezpośredniego kontaktu z ludźmi
Mam nadzieję że to jakieś bzdury z tymi alimentami, bo jeśli nie to mamy #pieklomezczyzn.
Oczywiście, że matka może wystąpić o alimenty na siebie z powodu ciężkiej choroby a dziewczyna może wystąpić do ojca o alimenty na siebie także. Dziewczyna studiuje, opiekuje się matką, tez potrzebuje utrzymania i ociec do jej utrzymania powinien się dokładać.
@Dragomir przestań jęczeć. Jak ktoś chce brać ślub to powinien wiedzieć z czymś ślub się wiąże. A ślub to umowa i masz w prawie jasno określone jej warunki.
Czyli jeśli on się rozchoruje po rozwodzie, to może wystąpić o alimenty na siebie od byłej żony? Czy w tę stronę już to nie działa i tylko jęczę że dopytuję?
Drago, art 60 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. To krótka lektura, przeczytaj sobie. Generalnie chodzi o to, że rozwiedziona osoba, która nie została uznana za wyłącznie winną rozpadu małżeństwa może domagać się od byłego małżonka alimentów, jeżeli znajdzie się w niedostatku - czyli niemożności zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. To działa na równi dla obu płci.
Może spróbuj inwentaryzację, magazyn, sprzątanie w hotelach. To też są częste studenckie prace :)