Mój tata tak mocno we mnie wierzy, że gdy ja byłam w trakcie egzaminu praktycznego na prawo jazdy, on w ośrodku wypełniał mi już blankiecik na kolejny.
Byc moze ojciec byl pragmatykiem, bez dalszych podtekstow. Czekal na wynik egzaminu, wiec mial czas. Nie marnowal go zatem
wypelniajac formularz na nastepny egzamin. Do tego sam formularz byl pod reka. Dziewczyna zdaje, papier do kosza. Nie zdaje, od razu rusza procedura poprawkowa.
Wszystko sprawnie i efektywnie a tu nagle zaczynaja sie z rekawa wyjete, dzikie interptetacje. Doszukiwanie sie na sile mozliwie negatywnego wytlumaczenia dowolnego postepowania jest dosc charakterystyczne dla pewnej grupy kobiet. Na ogol kobiet.
coztegoze2
Nosisz zawsze kule ze sobą (takie do chodzenia po połamaniu/ zwichnięciu) jako pragmatyk zimą? Bo wiesz jak się człowiek wywali i połamie to od razu kule będą pod ręką. A i czasu nie będziesz marnować na pójście do sklepu medycznego, od razu pod ręką będą.
Wypełnienie blankietu to jest kwestia 5 minut maksymalnie. Jak szkoda komuś marnować czas to niech nie idzie komuś kibicować na egzaminie. A tak to niech siedzi na tyłku i kibicuje albo czyta książkę/ gazetę itp. a nie robi czegoś odwrotnego do kibicowania jak wypełnianie blankietu na kolejny termin egzamin.
Nie podcinasz swojemu dziecku skrzydeł to zasada numer jeden. Nawet jak masz świadomość, że dzieciakowi brakuje jeszcze umiejętności to mówisz, że trzymasz kciuki i te kciuki trzymasz choćby tylko na pokaz. W przypadku negatywnym egzaminu po prostu pocieszasz, mówisz, że poćwiczycie.
Naprawdę można to załatwić tak żeby dziecko (nawet dorosłe) wiedziało, że może liczyć na rodzica i nie wmawiać dzieciakowi czegoś co nie jest prawdą.
Postac
Dorosłe dziecko, a ma taki problem, że ojciec czasu nie marnował? Pojechał z tym dzieckiem, pewnie opłacił kurs i egzamin, więc zapewnił wsparcie.
Trochę dystansu do siebie, ludzie.
coztegoze2
@Postac zapłacenie za coś nie oznacza, że nawet dorosłe dziecko czuje wsparcie rodzica z automatu. Trzeba się jeszcze trochę wysilić. Ludzie nie są automatami. Nie doceniają wydajności.
Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie ludzie potrafią dzieciaki zarzucać zabawkami od małego, zapełniać im czas zajęciami dodatkowymi a nie spędzają z tymi swoimi dziećmi czasu tak naprawdę. Tym bardziej ten czas spędzony na pokibicowaniu swojemu nawet dorosłemu dziecku (zamiast na byciu efektywnym i wypisywaniu formularzu "w razie gdyby nie zdało") jest tak cenny. Serio jak ktoś będzie umierał to będzie wspominał "oo mogłem być tak efektywny i wypisać ten formularz jak dzieciak zdawał egzamin żeby nie stracić tych 5 minut?" czy będzie myślał "czemu nie poświęciłem tych 5 minut swojemu dziecku zamiast zajmować się głupim formularzem?". Naprawdę zajmujmy się tym co jest ważniejsze czyli ludźmi w naszym życiu i żeby czuli się ważni dla nas a nie skupiamy się na byciu "szalenie efektywnym" żeby zyskać 5 minut ich kosztem.
Postac
Ale czyim kosztem? Dziecko było w tym czasie na egzaminie. A ojciec siedział i czekał. Sam. Jak tak na to spojrzeć, to zyskał dodatkowe 5 minut, bo formularz już wypełniony, a on mógł zaoszczędzony czas z dzieckiem spędzić. A jakby zdało, to mógł się nie przyznać, że coś wypełniał.
Albo ja jestem jakaś nieczuła, albo ludzie są coraz bardziej przewrażliwieni. A sytuację odbieram z perspektywy dziecka, bo moim jeszcze bardzo daleko do wieku, w którym będą zdawać egzamin na prawko.
Ja po pierwszym niezdanym napisałam mamie SMS, że nie zdałam. Wysłała mi uśmiechnięte buźki, a w domu była totalnie zaskoczona bo była pewna, że żartuję. Była przekonana, że mój egzamin to tylko formalność 🤣🤣 za drugim już zdałam 😆
Byc moze ojciec byl pragmatykiem, bez dalszych podtekstow. Czekal na wynik egzaminu, wiec mial czas. Nie marnowal go zatem
wypelniajac formularz na nastepny egzamin. Do tego sam formularz byl pod reka. Dziewczyna zdaje, papier do kosza. Nie zdaje, od razu rusza procedura poprawkowa.
Wszystko sprawnie i efektywnie a tu nagle zaczynaja sie z rekawa wyjete, dzikie interptetacje. Doszukiwanie sie na sile mozliwie negatywnego wytlumaczenia dowolnego postepowania jest dosc charakterystyczne dla pewnej grupy kobiet. Na ogol kobiet.
Nosisz zawsze kule ze sobą (takie do chodzenia po połamaniu/ zwichnięciu) jako pragmatyk zimą? Bo wiesz jak się człowiek wywali i połamie to od razu kule będą pod ręką. A i czasu nie będziesz marnować na pójście do sklepu medycznego, od razu pod ręką będą.
Wypełnienie blankietu to jest kwestia 5 minut maksymalnie. Jak szkoda komuś marnować czas to niech nie idzie komuś kibicować na egzaminie. A tak to niech siedzi na tyłku i kibicuje albo czyta książkę/ gazetę itp. a nie robi czegoś odwrotnego do kibicowania jak wypełnianie blankietu na kolejny termin egzamin.
A potrzebnie?
Nie podcinasz swojemu dziecku skrzydeł to zasada numer jeden. Nawet jak masz świadomość, że dzieciakowi brakuje jeszcze umiejętności to mówisz, że trzymasz kciuki i te kciuki trzymasz choćby tylko na pokaz. W przypadku negatywnym egzaminu po prostu pocieszasz, mówisz, że poćwiczycie.
Naprawdę można to załatwić tak żeby dziecko (nawet dorosłe) wiedziało, że może liczyć na rodzica i nie wmawiać dzieciakowi czegoś co nie jest prawdą.
Dorosłe dziecko, a ma taki problem, że ojciec czasu nie marnował? Pojechał z tym dzieckiem, pewnie opłacił kurs i egzamin, więc zapewnił wsparcie.
Trochę dystansu do siebie, ludzie.
@Postac zapłacenie za coś nie oznacza, że nawet dorosłe dziecko czuje wsparcie rodzica z automatu. Trzeba się jeszcze trochę wysilić. Ludzie nie są automatami. Nie doceniają wydajności.
Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie ludzie potrafią dzieciaki zarzucać zabawkami od małego, zapełniać im czas zajęciami dodatkowymi a nie spędzają z tymi swoimi dziećmi czasu tak naprawdę. Tym bardziej ten czas spędzony na pokibicowaniu swojemu nawet dorosłemu dziecku (zamiast na byciu efektywnym i wypisywaniu formularzu "w razie gdyby nie zdało") jest tak cenny. Serio jak ktoś będzie umierał to będzie wspominał "oo mogłem być tak efektywny i wypisać ten formularz jak dzieciak zdawał egzamin żeby nie stracić tych 5 minut?" czy będzie myślał "czemu nie poświęciłem tych 5 minut swojemu dziecku zamiast zajmować się głupim formularzem?". Naprawdę zajmujmy się tym co jest ważniejsze czyli ludźmi w naszym życiu i żeby czuli się ważni dla nas a nie skupiamy się na byciu "szalenie efektywnym" żeby zyskać 5 minut ich kosztem.
Ale czyim kosztem? Dziecko było w tym czasie na egzaminie. A ojciec siedział i czekał. Sam. Jak tak na to spojrzeć, to zyskał dodatkowe 5 minut, bo formularz już wypełniony, a on mógł zaoszczędzony czas z dzieckiem spędzić. A jakby zdało, to mógł się nie przyznać, że coś wypełniał.
Albo ja jestem jakaś nieczuła, albo ludzie są coraz bardziej przewrażliwieni. A sytuację odbieram z perspektywy dziecka, bo moim jeszcze bardzo daleko do wieku, w którym będą zdawać egzamin na prawko.
Ja po pierwszym niezdanym napisałam mamie SMS, że nie zdałam. Wysłała mi uśmiechnięte buźki, a w domu była totalnie zaskoczona bo była pewna, że żartuję. Była przekonana, że mój egzamin to tylko formalność 🤣🤣 za drugim już zdałam 😆
No ale przydał się?
Ale po co ojciec był z nią na egzaminie? Moje dzieci same to załatwiły.
Może ją zawiózł.
Bo mógł. Po co szukać wszędzie na siłę oznak braku samodzielności?