#dOlyc
Kilka lat temu dostaliśmy wezwanie do kamienicy, gdzie w mieszkaniu jednego delikwenta, w trakcie jakiejś rutynowej wizyty policji, znaleziono pocisk. Ale nie byle jaki pocisk. Skubaniec przytargał do mieszkania niewypał 210-mm pocisku burzącego do niemieckiej haubicy z czasów II wojny światowej. Pocisku, który waży, bagatela, ponad 100 kg. Moja reakcja, jak go zobaczyłem? "Co to k*rwa jest?!".
Standardowa procedura, ewakuacja całego bloku i kilku sąsiednich, odcięcie instalacji gazowej i elektrycznej. Powiem szczerze, to był jedyny raz, kiedy w całej dotychczasowej karierze sapera byłem tak przerażony. Bo o ile rozbrajanie min czy innego typu małych niewybuchów, w momencie jakiegoś zapłonu i eksplozji, mogło się skończyć śmiercią lub trwałym kalectwem, tutaj, krótko mówiąc, nie wiem, czy zostałyby z nas buty, gdyby ten pocisk jednak zaskoczył.
2 godziny grzebania w tym dziadostwie to były najgorsze 2 godziny w życiu. Jak tylko udało nam się unieszkodliwić zapalnik i zabezpieczyć ładunek do wyniesienia, wyszedłem przed kamienicę i walnąłem się jak długi. Gdyby nie kolega z oddziału, to pewnie bym tam usnął. Tak byłem wypompowany.
Tak się zastanawiam, jakim trzeba być debilem, żeby przytargać takie ustrojstwo do mieszkania, narażając przy tym cały blok na cholerne niebezpieczeństwo? Wyobraźcie sobie teraz, że ten pocisk by eksplodował w momencie, gdy gaz był normalnie w obiegu instalacji. No cóż, dużo z tej kamienicy by nie zostało, w najlepszym razie piwnica i jakieś ściany parterowe. O uszkodzonych sąsiednich budynkach nie wspomnę.
PS. Nie zgadniecie, gdzie gość trzymał ten pocisk? Nie w żadnej szafie, tylko pod łóżkiem w sypialni. Śmialiśmy się z kolegami z oddziału, że facet chciał czuć w czasie nocnych igraszek moc pod nogami :D
Szacunek.
Ale mam pytanie. W sumie to co Ci za różnica, czy pocisk Cię zabije, czy zabije z rozbryzgiem na pół kilometra?
Nie bardzo rozumiem, czemu tutaj akurat strach był większy niż normalnie.
Myślałam, że saper jest świadom niebezpieczeństwa za każdym razem tak samo. Że nie robi Wam różnicy, czy to mała mina czy ogromny niewypał.
Przecież śmierć grozi Ci zawsze. ZAWSZE. Od dużego pocisku nie można umrzeć bardziej.
Saper nie nosi kombinezonu po to, by było mu niewygodnie. Przy mniejszych ładunkach zawsze jest jakaś szansa na przeżycie, co daje minimum komfortu psychicznego.
Nieważne, jak mała szansa. Jeśli istnieje, można w nią wierzyć.
Tutaj takiej szansy nie ma. Saper może zejść nawet na zawał serca, co się zdarzało.
Kalart
Absolutnie rozumiem, że saper może zejść na zawał.
Tym większy mój podziw dla kogoś, kto jest w stanie wykonywać taką pracę. Mnie w tej sytuacji przerosłoby proste utrzymanie czegokolwiek w dłoniach - tak bardzo by mi się trzęsły. Jeśli nie załatwił by mnie zawał, to na bank sama wysadziłabym się w powietrze. :))
I rozumiem, że kombinezon daje pewne zabezpieczenie. Ale mimo tego zawsze istnieje OGROMNE ryzyko. Jeśli nawet nie zabije, to np. urwie ręce. Nie da się stworzyć kombinezonu zabezpieczającego przed tak potężnymi siłami, bo człowiek nie dałby rady utrzymać uniesionych rąk. Przecież saper jest tego świadom przy każdej rozbrajanej minie.
A tak swoją drogą, to ciekawe, czy kiedyś wymyślą egzoszkielet dla saperów. Dzięki któremu można by zwiększyć grubość i odporność kombinezonu a równocześnie wspomagać precyzję ruchów.
Polecam film The Hurt Locker z 2008 roku.
Po obejrzeniu dużo się rozumie.
Można za pomocą maszyn robić precyzyjne operacje medyczne, można by i dla saperów też coś. Ale o co, wojna wymaga ofiar bo to daje pretekst do kolejnych wojen.
upadlygzyms
Dziękuję za polecenie.
Obawiam się jednak, że amerykańskie filmy propagandowe są ponad moją wytrzymałość. Mam swoje limity. ;-)
Dragomir
Taaa. Po napisaniu komentarza ta sama refleksja przyszła mi do głowy. Mięso armatnie tanio kosztuje za to na wojenkach zarabia się najlepiej.
Oj Czaroit,, zabolało. Zakładam jednak, że nie było.to Twoim zamiarem.
Ten film zrobiła Kathryn Bigelow, świetna.reżyser, ktôra nigdy nie zniżyła by się do robienia pierdółek propagandowych. To babka, która w bolesny sposób pokazsła, co to znaczy być mężczyzną. Jak opanowuje się piekielne demony i jak się im ulega oraz jakie są tego konsekwencje.
upadlygzyms
Przykro mi, że Cię to boli. Nie, nie taki był mój cel.
Jednak ja uważam, że filmy wojenne to zawsze filmy propagandowe. Zresztą wiele z nich jest kręconych na zamówienie wojska albo innych służb.
To bardzo oddziałuje na mężczyzn - walka, honor, poświęcenie, wyższy cel, braterstwo, męczeństwo, śmierć. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że takie filmy obnażają całe okrucieństwo wojny, jej bezsens, jej zło. Ale tak naprawdę działają na młodych mężczyzn jak magnes. Mężczyźni są spragnieni właśnie tego - braterstwa. Silnych więzi. Wyzwań. Przygody.
To są filmy rekrutacyjne. Mięso armatnie zawsze jest amerykańcom potrzebne... I nie ważne, że reżyser może mieć wzniosłe ideały i zupełnie inne cele. Film i tak zrobi swoje.
Sporo można o tym poczytać, gdy się człowiek zagłębi w historię Hollywood.
Oczywiście nie ma nakazu, by się ze mną zgadzać. Każdy ma prawo do własnych opinii a ja nie mam zamiaru się o to kłócić ani niczego udowadniać. To po prostu moje zdanie.
Dobrego wieczoru. :)
@ Czaroit: Mylisz się ale to nic nie szkodzi. 😀
upadlygzyms
Sam się mylisz. I to również nic nie szkodzi. 😜
Charytatywnie nikt nie robi filmów. To nie jest tak, że "A, zrobię sobie film, a jeśli jakiś przekaz podprogowy do kogoś trafi, to też fajnie". Robi się je, by zarobić. Można być pasjonatem robienia filmów i poświęcać się temu bez reszty. Ale nad tymi wszystkimi powodami, z których się kręci filmy stoi zawsze ten jeden - zarobienie pieniędzy. Filmy na zamówienie w sumie też podobnie, bo kto zamawia, ten płaci. Jeżeli reżyser zdecyduje się sygnować jakiś gniot swoim nazwiskiem, i wie sam że jest to gniot, to tylko dlatego, że swoje i tak dostał lub dostanie. Tak że trochę tu Gzymsior może mieć więcej racji, ale miło się czytało kulturalną wymianę zdań osób o dwóch różnych stanowiskach w omawianej kwestii :)
Co do końcówki 3 akapitu - aż mi się przypomniał dialog z "4 pancernych i psa". Patrząc stricte z pozycji sapera, jeśli mały granat/bomba może ale nie musiałaby zabić sapera to wg mnie ona byłaby gorsza. Bo jeśli nie zabije to człowiek mógł konać w męczarniach. A takie bydle? Jak pierdyknie to człowiek ma gwarantowaną śmierć. I przypomnę jeszcze raz, jest to pisane jedynie pod kątem sapera. Bo wiadomo, że lepiej aby coś takiego nie zrobiło bum w mieście - po co ludzie mają trącić mieszkania?
A co robisz w pracy na codzień?
Od poniedziałku do piątku przez 8 godzin rozbrajasz pociski?
Na pewno. A jak nie ma zgłoszeń to bawią się z kolegami w Counter Strike na żywo, jedna ekipa podlada bombę a druga musi ją znaleźć i rozbroić.
No jak saper, raz się myli, nie? A jak się pomylisz to popiół zostaje po tobie i nic więcej.