#07ehr
Dwa lata temu dostałem niespodziewany awans na stanowisko zarządzające w wymagającym projekcie w dużym korpo.
Pierwsze miesiące, zanim się wdrożyłem do pracy, pracowałem od 8 do 21. Potem, gdy sobie tę pracę dobrze zorganizowałem, chciałem się wykazać i nadal robiłem nieodpłatne nadgodziny (tzw. umowa zadaniowa).
Od prawie roku miesiąc w miesiąc mój zespół chodził jak w zegarku i wykonywałem wszystkie targety z nadwyżką.
Część osób na tym samym stanowisku co ja otrzymało podwyżkę pół roku temu, a ja nie. Spełniłem te same warunki – praca od roku, średnia realizacja zadań ponad 100%. Czemu? A to dlatego, że mój wakat otworzył się kilka miesięcy potem i według firmy nie posiadam tyle samo doświadczenia (różnica dwóch miesięcy).
Od tamtej pory tylko rozwijałem zespół, aż moje wyniki stały się najlepsze w kraju. Gdy poprosiłem o podwyżkę, została mi ona obiecana „w następnym miesiącu”, potem znowu, aż w końcu powiedziano, że kolejne podwyżki będą dla wszystkich i nie wiadomo kiedy. Co zrobiłem? Dałem sobie podwyżkę sam. W jaki sposób? Pracując o 75% mniej. Ponieważ mnie nikt z odbytych godzin nie rozlicza (umowa zadaniowa :)), a wagonik został rozpędzony na maksa, muszę poświęcać maksymalnie 15h tygodniowo na realizację wyznaczonych zadań.
Zanim się ktokolwiek z firmy zorientuje, że prawie nie pracuję, miną lata, jeśli w ogóle kiedykolwiek.
W ten sposób za 750 zł brutto miesięcznie w wielomilionowym projekcie firma straciła czołowego performera. A ja w końcu czuję, że moja wypłata odpowiada nakładowi pracy :)
Pomyśl nad przejściem do konkurencji, gdzie Ciebie docenią odpowiednio. A jak masz taką możliwość to zagraj va banque i złóż wypowiedzenie - może jak do szefostwa dotrze, że mogą utracić takiego pracownika, to zaczną rozmawiać normalnie (a jak nie dotrze, to tym bardziej odejdź - na specjalistów zawsze jest zapotrzebowanie).
Czy dotrze, czy nie dotrze - różnie bywa.
W jednej firmie, gdy kończył mi się okres wypowiedzenia, to zechciano ze mną porozmawiać po ludzku, a nie jak pan z parobkiem i zaproponowano lepsze warunki. W innej przez ponad 2 miesiące nie zrobili nic, pomimo że doskonale wiedzieli, że tracą dobrego pracownika i raczej mają małe szanse zatrudnić kogoś równie dobrego.
U mnie jak gruchnęła plotka, że odchodzę to nagle pół kierownictwa się rzuciło, żeby mnie przekonać do zostania (u nas kierownicy nie muszą być informowani o złożeniu wypowiedzenia). I w ten sposób obiecano mi więcej podwładnych, więcej wpłaty itd. Jak ogarnęli, że nie było żadnego wypowiedzenia, to z miejsca zapomnieli o obietnicach. Za to bardzo się zdziwili, gdy miesiąc później faktycznie rzuciłam tę pracę.
Gdzieś kiedyś w jakiejś firmie pracował informatyk, który na wszystkie problemy informatyczne występujące w tej firmie napisał odpowiednie programy, które rozwiązywały je zdalnie. Przychodził do pracy, ale grał w gry zamiast pracować, bo jego programy robiły wszystko za niego. Trwało to parę lat, zanim to wykryto i go wywalono. A facet przez te kilka lat zgnuśniał, zapomniał większość swojej wiedzy i miał później problemy ze znalezieniem pracy.
Mam nadzieję, że ten zaoszczędzony czas wykorzystujesz produktywnie, nie stoisz w miejscu i nie cofasz w rozwoju.
wywalono typa który zautomatyzował całą pracę? Przecież on powinien dostać awans.
Raczej poleciał za to, że oszukiwał.
Inna sprawa, że w tak głupi i bezsensowny sposób firmy tracą największe talenty.
Takiego człowieka chętnie bym przygarną do siebie.
Pracownik to inwestycja, która jeżeli jest odpowiednio prowadzona, zwróci się z nawiązką. A dla zbyt wielu szefów pracownik to tylko obciążenie. Szefowie powinni się nauczyć, że o pracowników się dba - zwłaszcza tych dobrych, generujących przychody dla firmy. A jak się o nich odpowiednio nie dba, to uciekną. Kasa zresztą też.
Tak jak napisał Caldas, po prostu idź do konkurencji. Siedzisz gdzie siedzisz na siłę, tłamsząc swój potencjał i wmawiając sobie, jakie to straty ma Twój pracodawca. Jak sam zauważyłeś, kręcą się tam wielomilionowe projekty, nawet jeśli nie przeceniasz swojej roli w całym tym mechanizmie, to oni tracą pieniądze, które i tak zarobią, Ty tracisz czas, którego nie odzyskasz. Mógłbyś realizować się gdzieś indziej.
Nic nowego. Firmie się trafia dobry pracownik, ale go olewają, zamiast docenić. Nie chcą dać podwyżki kilkaset zł, co dla firmy obracającej milionami to grosze, pracownik się wkurza i odchodzi, a straty dla firmy dalece przewyższają podwyżkę, której nie chcieli dać. Tak się dzieje w bardzo wielu firmach, sam przez to przechodziłem parę razy, a szefowie nadal niczego nie potrafią się nauczyć.
W firmie, gdzie kiedyś pracowałem posypał się cały dział, bo dyrektorka odmówiła im jednorazowej premii 200 zł. Dział liczył aż 5 osób.