#2bUVX

Mam wykształcenie z gatunku plastycznych. Prowadzę własną małą działalność z tym związaną. Jakiś czas temu postanowiłam poszerzyć biznes o szkołę rysunku i malarstwa dla dzieci oraz młodzieży. Mój sposób uczenia jest taki: w sztuce, jak wszędzie, są pewne reguły (światło, perspektywa, proporcje), ale gdy już je poznasz, to szukając własnego stylu, możesz spokojnie je złamać i tworzyć tak, jak serce ci dyktuje. Po to jest właśnie sztuka :)
Co się dzieje ostatnio?
Inne szkoły rysunku, w tym ta, którą prowadzi mój były wykładowca rysunku (!!!), grożą mi petycjami do władz miasta, by te zamknęły mój skromny kursik. Bo źle uczę. Bo nie trzymam się reguł. Bo dzieciaki kulfony rysują.

Moi uczniowie czują się dobrze na moich zajęciach. Nie każę im dwie godziny rysować dzbanka z jabłkiem. Nie mają malować tego, CO widzą, ale JAK to widzą. Opowiadam im o słynnych malarzach (Modigliani, Matisse), którzy mieli własną wizję rzeczywistości, wcale nie gorszą od hiperrealistów. Mówię im, że nie tylko idealne odwzorowanie rzeczywistości oznacza talent.
Przykro mi, że „inne” wciąż oznacza wrogie...
Livarot Odpowiedz

To co to za miasto że jest kilka szkół rysunku i jeszcze ktoś się pasjonuje tym jak kto uczy? Wiedeń czy Nowy Jork?

karlitoska

Skarżysko Kamienne

Dodaj anonimowe wyznanie