#4QxWQ

Ponad 15 lat pracowałem jako lekarz weterynarii klinicysta. Już nie praktykuję. Powiem wam w tajemnicy, że większość właścicieli zwierząt ma zaburzenia psychiczne. Mają chore relacje ze swoimi zwierzakami, które wynikają z problemów emocjonalnych. Miałem wrażenie, że pracuję w szpitalu psychiatrycznym, a nie w zakładzie leczenia zwierząt. Byłem już zmęczony codziennie biorąc w tym udział, nie taki kierunek kończyłem. Dlatego zmieniłem pracę i teraz czuje że żyję.
Cystof Odpowiedz

Pracuję z właścicielami zwierzęta i większej bzdury dawno nie przeczytałem...

Wet737382292o29

Ale Ty jesteś lekarzem, czy np. sprzedajesz w sklepie zoologicznym? Jestem lekarzem i identyfikuję się z tym wyznaniem w dużej mierze.

Cystof

Jestem behawiorystą zwierzęcym i większej bzdury dawno nie czytałem

Poza tym, nie bądź arogancki, nie patrz z góry na pracowników sklepowych.

Dragomir

Cysiu, różnica polega na tym, że do Ciebie przychodzą przeważnie osoby świadome, którym na czymś zależy a do weterynarza przychodzą niemal wszyscy właściciele zwierząt. Różnica jak pomiędzy klientami ekskluzywnego hotelu korzystającym z jacuzzi, a mieszkańcami afrykańskiej wioski, taplającymi się w błocie jak guźce.

Cystof

Nie tyle świadomi co majętni. Przynajmniej na tyle by pozwolić sobie na jakieś tam fanaberie bo "terapia dla psa?! Panie kto to widział takie rzeczy..."

Do weta przyjdzie każdy komu zależy by zwierz nie chorował, moja działka zaś wciąż jest postrzegana jako "dziwne wymysły z zachodu". Jak się idzie do ludzkiego psychologa czy psychiatry to większość się nie przyznaje. Do psiego? No właśnie.

Nawet sporo część weterynarzy zadziera noska i potrafi wręcz pogardliwie patrzeć na moich klientów...

Także ten, jeżeli już ma gdzieś pójść nawiedzony zwierzolub to raczej u nas powinno się to bardziej rzucać w oczy. Większość ludzi raczej przeciętnie angażujących się w zwierza nawet nie wie o istnieniu takiego zawodu.

Wet737382292o29

W tym momencie to Ty jesteś arogancki Cystof. Spuść trochę z tonu, Twoje komentarze śmierdzą kompleksami na odległość. Dobry behawiorysta współpracuje z lekarzem, a nie obraża go.

Dragomir

Pewnie współpracuje z tymi weterynarzami, którzy traktują go poważnie a tu dał przykład tych, którzy patrzą na niego z góry (tak jak część ortopedów patrzy z pobłażaniem na fizjoterapeutów, a ci bardziej otwarci korzystają na współpracy z nimi i vice versa). Moim zdaniem Cysiu nie zadziera tu nosa, i to że go lubię za merytoryczne komentarze i zrównoważenie emocjonalne nie ma nic do tego, staram się pisać obiektywnie. Fakt że jestem katolikiem, a on deklaruje się ateistą nie przeszkadza mi go cenić czy żywić do niego nici sympatii ;)

Cystof

A że przepraszam, czym obraziłem?

To że zwróciłem uwagę na Twoją arogancję wynika z tego że jako kontrapunkt do lekarza weterynarii postawiłeś pracownika sklepu zoologicznego. Tak jakby ten drugi był gorszy. Może nie taką miałeś intencje ale tak skonstruowałeś wypowiedź że jak jestem sklepikarzem to co ja tam wiem w porównaniu do weta.

Bardzo, bardzo to nieeleganckie panie wielki lekarzu, zdawać by się mogło że ktoś tak światły powinien to wiedzieć...

Czy jestem dobrym behawiorystą, to już nie ja będę oceniał. Zostawiam to opiekunom moich pacjentów.

Fakt pierwszy jest taki, zawsze pierdwej zacznę terapię wysyłam zwierza do weta. Z tej prostej przyczyny że jeżeli futrzak jest fizycznie chory to ja mu nie pomogę.

Fakt drugi, spotkałem jedynie kilku wetów którzy podchodzili do mojej profesji z otwartym umysłem i jeszcze mniej ich chciało współpracować. Większość była o krok od tego by mnie wprost wyśmiać. Część klientów wprost mówiła że się wahała czy mnie zatrudnić bo "A bo wie pan, nasz wet to powiedział że behawioryści to (tu wstaw synonimy słowa oszust i szarlatan) i nie warto bo tylko kasę ciągną".

Fakt drugi jest przeze mnie głęboko niezrozumiały do tej pory, a trochę już w tym siedzę...

@Dragomir

A i owszem współpracuję z kilkoma ale to dosłownie kilku otwartych na tyle by się normalnie dogadać, urok małego miasta :/

A z tym zrównoważeniem emocjonalnym to już trochę mi słodzisz ;) Co jest generalnie miłe zważywszy na różne, mniejsze i większe różnice w poglądach.

<Drogie dzieci, lekcja na przyszłość, nawet jeżeli dwie osoby mają na jakiś temat odmienne zdanie, nawet skrajnie, nie znaczy to od razu że nie mogą się szanować i są zobligowane to miotania w siebie g%wnem jak małpy w zoo!>

Dragomir

No i piona :)
Tak samo jak cenię sobie panią Batory mimo, że nie jestem homoentuzjastą jak ona. Myślę że zostawiając ideologię za nami, to bardzo serdeczna osoba i to z takich osób, jakimi warto się otaczać. Mimo różnic, szanuję ją i lubię, bo ma dobrze poukładane w głowie.

Wet737382292o29

Pozostaw więcej swobody wypowiedzi lekarzom, których zdecydowanie bardziej to wyznanie dotyczy. Jak się okazuje, jestes tylko częściowo merytorycznie związany z tematem, a grzmisz jakbyś wszystkie rozumy w tej kwestii pozjadał. Grupa właścicieli, z którą pracujesz to tylko część ogółu trafiająca do gabinetów wet. Nie kwestionuję Twojej wiedzy i doświadczenia, ale nie do końca masz podstawy wysuwać takie śmiałe wnioski ze względu na specyfikę Twojej profesji. Tu wypowiadał się lekarz i zdecydowanie bardziej cenne będą doświadczenia innych lekarzy. To tak jakby psycholog wypowiadał się co do ogółu pacjentów począwszy od dermatologicznych kończąc na tych z SORu. I to mogłoby nie być do końca eleganckie. Ie podoba mi się, w jakin swietle stawiasz behawiorystów. Trochę więcej pokory, pozdrawiam.

Cystof

W skrócie:

"Milcz plebsie behawioralny, tu poważni LEKARZE rozmawiają i oni wiedzo lepiej!"

Ale poza tym to mi brak pokory...

Poza tym, bardzo miło że się ze mną zgadzasz że do mnie trafia tylko część pacjentów, sam to powiedziałem jako odpowiedź do komenta Drago...

Ważne jest tu raczej która to część...

Zagadka!
Kto chętniej wyda pieniądze na nowomodny wynalazek z zachodu? Kompletnie przeciętny właściciel zwierzaka czy ktoś kto dostał jobla na punkcie futrzaka i i tak wydaje nieprzyzwoite ilości piniendzów...

Pomysły? Panie wielki światły lekarzu o jedynej słusznej opinii? Nie żebym liczył szczególnie na odpowiedź bo jak na razie skrzętnie ignorujesz niewygodne kwestie, jak np. moje pytanie czym ja niby obraziłem lekarzy? :P

A co do światła... mnie się nie do końca podoba w jakim świetle stawia
behawiorystów wielu lekarzy weterynarii, zwłaszcza tych starszej daty. Jakoś tak mam że nie lubię jak mnie nazywają naciągaczem ludzie którzy słyszą o mnie po raz pierwszy...

Zobacz więcej odpowiedzi (3)
elbatory Odpowiedz

W sensie, że kochają swoje zwierzaki? Traktują jak członków rodziny? Jak dla mnie to piękne "zaburzenie" i cieszę się, że ludzie je mają.

Postac

A ja jednak uważam, że ludzie traktujący zwierzęta jak dzieci, przesadzają i to nie jest normalne. Z zoofilią się kojarzy, a słyszałam poważne określenie siebie jako "psia mama".
Fajnie, że ludzie dbają o zwierzęta, ale to ciągle zwierzęta. Osobny gatunek.

elbatory

Sama mówię o swoich psach jak o dzieciach i nazywam siebie psią mamą, ale to tak żartobliwie, doskonalę zdaję sobie sprawę, że nie są to prawdziwe dzieci. Wszystkie znane mi osoby, które tak robią, również zdają sobie z tego sprawę. Jak byłam dzieckiem to mieliśmy dużo kotów i ja zawsze z nimi spałam, woziłam w wózku, nosiłam na rękach i wszyscy w rodzinie nazywali mnie "kocią mamą", ale przecież nikt nie myślał na serio, że jestem matką tych kotów. Dokładnie na tej samej zasadzie opiera się nasze nazywanie swoich psów dziećmi. Nie ma potrzeby brać wszystkiego tak na poważnie.

Postac

Ja też byłam nazywana "kocią mamą", ale mimo wszystko uważam, że zwierzęta powinny być traktowane inaczej. Co innego dziecko wożące w wózku kota, a co innego dorosły, który robi tak samo.

elbatory

Osobiście nigdy nie widziałam żeby ktoś woził psa w wózku, myślę, że to są jakieś skrajne przypadki (chyba, że pies jest chory i np. nie może chodzić). Nie wiem jakie konkretnie zachowania masz na myśli, ale jestem naprawdę mocno zapaloną "psiarą", a nie traktuje moich psów tak samo jak dzieci. Nie zakładam im pampersów (poza cieczką), nie karmię ich jak dzieci, jedzą normalnie z misek, nie noszę na rękach jak dzieci, nie zakładam im czapeczek, itd. I serio nigdy nie spotkałam się, żeby ktokolwiek tak robił. A to że nazwę siebie dla żartów psią mamą? Nie rozumiem, jaki z tym problem.

Postac

Ty ciągle mówisz o żartach. Ja wspomniałam o przypadku, gdy kobieta mówiła tak o sobie poważnie.
Para na emeryturze. Często widziałam, jak tego psa w usta całowali (fuj!). Pies biegał na podwórku, ale na spacer był włożony w dziecięcej gondoli. Według mnie wyglądało to karykaturalnie i nie było normalne. Ale pasuje do Twojego komentarza: oni jak najbardziej kochali tego zwierzaka i traktowali, jak członka rodziny.

elbatory

Mówię, że to są jakieś skrajne przypadki i zdecydowanie nie dotyczą wszystkich, którzy nazywają się psimi rodzicami. Czy całowanie psa w pysk jest czymś obrzydliwym to też kwestia czysto subiektywna, ja się moimi psami nie brzydzę, bo są bardzo czyste, higieniczne, mają zdrowe zęby i może całować ich w "usta" nie całuję, ale jak poliżą mnie po twarzy, to nie mam z tym problemu.
Samo kochanie zwierzaka i traktowanie jak członka rodziny nie jest niczym złym. Jeśli natomiast ktoś na poważnie myśli, że pies to jego prawdziwe dziecko, to już podpasa pod zaburzenie psychiczne.

Mendapazdzioch

@elbatory ja woziłem psa w wózku;) Pomiędzy tym jak w wyniku nieszczęśliwego wypadku przerwany został kręgosłup do czasu zakupu porządnego wózka dla psa. Pani robiąca 'puci puci' prawie dostała zawału i oduczy się zaczepiać losowych ludzi przynajmniej.

elbatory

Wspomniałam wcześniej o wyjątku, jakim jest wożenie w wózku psa chorego czy niepełnosprawnego ;)

Dragomir

Elbatory wygrała merytoryką. Osoby mówiące na swoje pupile "psiecko", "kociecko" powinno się badać psychiatrycznie ale to margines. Tak naprawdę mówicie o tym samym :)

imtoooldforthisshirt

To może mieć kiepskie konsekwencje w przypadku większych ras psów.

Postac Odpowiedz

Ciekawe, na jakiej podstawie to zdiagnozowałe.

Szwedacz Odpowiedz

Chyba wiem o co chodzi i nie koniecznie o te nieszczęsne wózki, bo to przeważnie jest sprzęt medyczny dla psów z problemami z chodzeniem, lub wzrokiem, lub dla seniorów by bez szarpania poszli do parku i puścili psa by się wybiegał. Ale kojarzę ten typ ludzi którym runął świat i nie są w stanie się pozbierać po śmierci zwierzęcia. To nie jest zwykła żałoba. Ludzie potrafią zawalać pracę, przestać troszczyć się o swoje dzieci, partnerów. I oczywiście rozumiem żałobę, jednak w momencie gdy osoba mówi, że nie jest w stanie już dalej żyć, widać gdzie zdrowa relacja została zaburzona.
Nie wiem jak u autora historii, ale myślę, że często to wynika z coraz większej samotności społecznej. Nie tylko singli, ale i tych w związkach pracujących większość czasu. Po prostu taki pies zawsze czeka, kocha, nie robi wyrzutów i się cieszy. Można się pogubić w swoich uczuciach.

PilotPirx Odpowiedz

W końcu weterynarze zaczynają mówić prawdę. Napisz jeszcze ile razy dziennie, powołując się na klauzulę sumienia, odmawiałeś zabicia zwierzęcia. Wielbiciele zwierząt je kochają ale tylko póki są zdrowe i nie są przeszkodą w podróżowaniu.

Postac

Jakby to była prawda, to weterynarz nie miałby pracy. Przecież chorych zwierząt by się pozbywano.

Scane

Czyli jeśli ktoś skraca mękę staremu, cierpiącemu zwierzakowi, to nie kocha, a jak ktoś czeka, aż zwierzę samo odejdzie z tego świata nie zważając na uczucia pupila, to kocha?

elbatory

Ja musiałam uśpić mojego psa po 15 latach. Miała raka wątroby z przerzutami na wszystkie inne organy. Leczyłam ją przez 2 lata, wydając na to tysiące złotych, ale w pewnym momencie nic nie dało się już dla niej zrobić. Taki ohydny komentarz mógł napisać tylko ktoś, kto nigdy nie słyszał zwierzęcia wyjącego z bólu, gdy jednocześnie nie ma już na to siły. Kto nigdy nie widział, jak ukochany pies zostawia po sobie krwawe plamy, gdziekolwiek leży czy siedzi. I mam nadzieję, że nigdy nie będzie musiał doświadczyć czegoś podobnego, bo żadne zwierzę nie zasługuje na takie cierpienie. Ja żałuję, że nie uśpiłam jej wcześniej, tylko walczyłam tak długo o jej życie, nie ze względu na kasę czy podróżowanie, tylko właśnie ze względu na to, jak bardzo później cierpiała.

Craq Odpowiedz

Ciekawy temat, dużo komentujących niby zdaje sobie sprawę, ale mieszkałem kiedyś chwilę z "eks" i jej mamusią, 2 koty łaziły jak święte krowy i drapały wszystko wokół, ileś razy słyszałem, że mam nie siadać na kanapie bo kotek tam leży i on był pierwszy... próbowałem nawet polubić te koty, ale zdecydowanie dostałem kilka sygnałów, że są ważniejsze ode mnie i zwyczajnie po tym jak wiesz, że kot ma więcej praw zaczynasz je nienawidzić.

Megg16

Ale tak właściwie to z jakiej racji Ty byś tam chciał mieć więcej praw? Mieszkanie było tej matki, koty również jej, Ciebie zgodziła się przygarnąć pod swój dach trochę z musu. Jeśli kot faktycznie już leży na kanapie, to Ty byś chciał usiąść na nim? U nas też nie zgania się psa z kanapy, tylko siada po drugiej stronie i nikomu od tego korona z głowy nie spada. Drapały wszystko wokół - to są koty, koty potrzebują ścierać pazury, ta kobieta najwidoczniej decydując się na koty była świadoma ich potrzeb, dlatego nie obrażała się na świat że tak działa kot. Nie widzę nic złego w tym że ktoś szanuje potrzeby i komfort zwierząt które w pełni świadomie i dobrowolnie przyjął do swojego domu. Widzę natomiast coś złego w roszczeniowych lokatorach przyjętych "na chwilę aż sobie coś znajdą" próbujących przestawić życie i zasady panujące w tym miejscu pod siebie, jakby byli panem i władcą tego miejsca.

Szwedacz

Też ciekawi mnie ta Twoja "walka" z kotami. No były kotami i zajmowały się kocimi sprawami, jak np. drzemka na kanapie, ale panisko nagle musi usiąść konkretnie w tym miejscu gdzie leży kot i nigdzie indziej :P Ciekawe czy swoją dziewczynę też chciałeś tak przestawiać i ew. dzieci też miały by się dostosowywać pod księciunia 🤣

Dodaj anonimowe wyznanie