#6D7L1
Babcia z dziadkiem pojechali akurat na parę dni wakacji i poprosili mnie, abym wpadł do ich mieszkania i podlał paprotki. Zrobiłem, jak prosili. Tego dnia byłem bardzo zalatany, więc nie udało mi się znaleźć chwili na zjedzenie śniadania. W drodze kupiłem więc kawałek bułki i trochę żółtego sera. Uznałem, że wizyta u dziadków będzie dobrym momentem na spałaszowanie zaległego posiłku. Kanapeczka przygotowana, ale czegoś mi brakowało. Pomidora czy chociaż musztardy jakiejś... Otworzyłem lodówkę! Jest keczup! I to nie byle jaki, bo mój ulubiony, łagodny, w słoiczku. Otworzyłem, nabrałem łyżką potężną ilość i PLASK! walnąłem na serek.
Wgryzłem się w bułkę z taką pazernością, jakbym nie jadł nic od tygodnia. Nie minęła sekunda, kiedy poczułem lawę na języku. Wtedy dotarło do mnie: to dziadkowy sos z habanero czy innego cholerstwa! Zacząłem się krztusić, bo próbując złapać oddech, wciągnąłem spore kawałki buły z płynnym ogniem wprost do tchawicy. Łzy napłynęły mi do oczu, a moja cała głowa pulsowała trawiona piekącym sosiwem. Resztkami sił rzuciłem się do lodówki. Przez załzawione oczy zobaczyłem mojego Święty Graal – szklaną butelkę wody. Gazowanej. O radości! Przyssałem się do niej i łapczywie ściągnąłem trzy przepotężne łyki. Dopiero po ostatnim upadłem na kafelki, aby w konwulsjach wydać z siebie cichy wrzask: Krrrrrk!!! Właśnie wlałem w siebie potężną ilość babcinego spirytusu na nalewki...
Przez dwadzieścia minut leżałem na ziemi zwinięty w kuleczkę, raz po raz zwracając resztki bułki z sosem śmierci i spirytusem, którym to świństwo popiłem.
Moje gardło było tak zmasakrowane, że przez dwa dni nie byłem w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa. Najlepsze jest jednak to, że potwornie się upiłem...!
– Cienias! – mruknął po powrocie dziadek.
– Idź, młody! Żeby mi tyle spirytusu zmarnować... – dodała babcia.
Jeśli chodzi o kapsaicynę, to warto wiedzieć parę szczegółów - kapsaicyna NIE rozpuszcza się w wodzie - popijając coś ostrego wodą, tylko pogarszasz sprawę, bo rozprowadzasz esencję ostrości gdzie się da.
Kapsaicynę najlepiej rozpuszcza właśnie alkohol, na drugi miejscu jest mleko - chociaz tu jest bardziej kwestia "ochronnej powłoki", którą mleko stwarza.
Rany, dajcie mi tej orzechówki na sraczke... Właśnie siedzę w kiblu w robocie, od 10 minut wypruwam z siebie jelita. W dodatku jestem sama na stanowisku, więc musiałam zamknąć sklep na klucz. Już widzę ten żądny mej krwi tłum jak wyjdę.
myślałam, ze podlałeś paprotki spirytusem :D
Nigdy nie 'łagodźcie' ostrego smaku wodą! Tylko pomoże rozprowadzić kapsaicynę która odpowiada za pieczenie po całym gardle
No ale ten spirytus powinien Ci pomóc z palącym gardłem. ;)
Ale nie na podrażnione gardło ;)
Mleko, łagodzi ostry smak :)
Mój dziadek to fanatyk habanero.
Na ostry smak najlepsze jest mleko!😉
Czosnkówka?!?! Wtf?
Też bym chciała mieć takich dziadków