#Ga7iI
Kilka lat temu poleciałam do mojej kuzynki do Anglii. Zapytałam o dom, bo wiedziałam, że mieszka w nim od niedawna, ale nie miałam okazji dobrze mu się przyjrzeć, bo gdy dojechałam z lotniska, było już ciemno.
K: Ten dom ma prawie 100 lat.
Ja: To pewnie tu straszy, hehe!
K: Nie straszy, chociaż zaraz za płotem jest cmentarz.
Myślałam, że ona żartuje, ale faktycznie dostałam pokój (gościnny, na piętrze) z widokiem na cmentarz z epoki wiktoriańskiej. Na domiar złego pośrodku cmentarza stała paskudna stara kaplica, której widok mroził krew w żyłach. Nocą, leżąc w łóżku, patrzyłam na groby oświetlone słabym światłem latarni. Jestem bardzo strachliwa, więc nie mogłam zasnąć.
I wtedy to usłyszałam.
Oddech.
Ciężki (byłam pewna, że męski), miarowy oddech. W tej części domu byłam tylko ja, a skoro to nie ja sapałam, to musiał to być... duch. Sparaliżowało mnie, niemal się popłakałam, a trzeba dodać, że byłam wtedy pełnoletnia. Dźwięk dochodził dokładnie z okolic mojego łóżka, jakby unosił się tuż nad poduszką. Zapalenie światła nie pomogło. Nikogo nie zobaczyłam, ale chrapanie nie ustawało. Jakoś przeczekałam do rana, cała spocona, niewyspana.
Dopiero gdy wyszłam na spacer odkryłam, że dom kuzynki to tak naprawdę ogromny bliźniak, a za ścianą mojego pokoju mieszka młody Anglik. Potem wiele razy słyszałam go, jak grał na gitarze, no i jak na "ducha" był całkiem przystojny ;)
Znam ten dom. Ta druga polowa blizniaka jest juz od dziesiatkow lat opuszczona. Podobno jakis mlody gitarzysta sie tam kiedys powiesil. Zaden nowy lokator nie zagrzal tam miejsca a landlorda znaleziono uduszonego struna od gitary.
Tak i przyszedł constantine i wypędził ducha.