#Gia6V
Notorycznie słyszę od męża, że tak sobie pozwoliłam, że jak dziecko mi płacze, to ja przychodzę i uspokajam (powinnam zostawić, a niech ryczy – tak robi mój mąż), że noszę na rękach itp., itd., ale jak mam tego nie robić, skoro dziecko jest na tyle małe, że tego potrzebuje? Często mówię mężowi, żeby zabrał dziecko na spacer – i okej, bez problemu je bierze, ale wraca po 30 minutach, bo dziecko w wózku płacze, a on nie będzie go przecież nosił, a jak się bawią, to dziecko ryczy, ale ono nie będzie ojcu dyktowało warunków. Jak mówię, że chciałabym coś zrobić dla siebie, to twierdzi, że jestem słabo zorganizowana i że to mój problem. Ale jak mam być zorganizowana, skoro nawet jak pójdzie z nim na spacer, to w 30 minut zdążę ledwo obiad ugotować. Po powrocie oczywiście dziecko ze mną się bawi, a mąż leży. Często jak proszę męża o pomoc, to mówi, że możemy przecież oddać dziecko do żłobka albo do jakiejś opiekunki, jak chcę trochę odpocząć, ale to nie tędy droga... Przecież dziecko ma oboje rodziców. Dodam, że mąż od porodu nie wstaje do dziecka w nocy, w weekend może spać, ile chce – jak dziecko się budzi, to ja idę z nim bawić, robię śniadanie, karmię, przewijam itp., bo uważam, że skoro mąż pracuje, to należy mu się odpoczynek w nocy w ciągu tygodnia oraz w weekend, bo też przecież jest zmęczony. Sprzątam, prasuję, przygotowuję niektóre rzeczy najczęściej w nocy, żeby jakoś to wszystko ogarnąć, ale jak ciągle słyszę, że jestem słabo zorganizowana, to się odechciewa.
Tyle. Chciałam się po prostu wygadać.
To jak mąż zostaje z dzieckiem albo indziej na spacer to też "ma sobie poradzić", a nie wracać po 30 minutach.
I w domu niech pomaga - gotowanie, sprzątanie, pranie, zakupy, etc. Je posiłki, żyje w mieszkaniu? To niech się zajmuje tak samo. Co to, twój współlokator jest, czy mąż?
Ty musisz mieć też czas dla siebie w ciągu dnia! I nie, nie 5 minut, bo się zajedziesz.
Pogadaj z mężem i ustalcie coś konkretnego.
Współlokator już by robił więcej
Nie, mąż nie powinien pomagać w domu. Mąż powinien mieć obowiązki w domu. Po prostu. Nie powinno być tak, że wszystko jest obowiązkiem żony, a mąż łaskawie "pomaga", tylko są PARTNERAMI w związku.
Jeśli mąż zarabia, to oczywiście ma tych obowiązków w domu mniej, bo bez przesady, ale jednak niech jakieś ma, bo też bez przesady.
No chyba, że na początku się tak umówili, że on tylko zarabia, a ona zajmuje się domem, to wtedy ona się bez sensu czepia. A mógłby pogadać, że jednak przy dziecku jest więcej obowiązków niż było bez i ona sobie nie radzi i muszą jednak zmienić podział
Ciagle i znowu zdumiewa mnie, ze male dziecko jest w stanie kierowac doroslymi ludzmi.
Sila woli? Charyzma? Bo przeciez nie intelekt i zdolnosc planowania. O wiedzy ktora mozna nabyc z wielu zrodel juz nie wspomne.
Póki nie miałam dziecka (highneeda) to też nie rozumiałam.
Wystarczy trochę wysilić mózg, żeby się dowiedzieć, dlaczego tak jest. A tutaj największym problemem nie jest dziecko tylko jego bezużyteczny ojciec.
Niemowlak ma kierować rodzicami, bo cały point zrobienia dziecka najpierw jest by zaspokoić JEGO potrzeby. Jako rodzic masz zaspokoić potrzeby swojego dziecka- uspokajać strach, potrzebę bliskości (przecież to dziecko nie ma pojęcia gdzie ty jesteś i czy wrócisz jeżeli wyszłaś z pokoju, bo nie ma kontekstu niczego w życiu). Jeżeli ciągle płacze, może ma kolke, może brzuszek nie pracuje, przecież ono nie wie czy to przejdzie, myślą, że teraz jest tak jak jest i to bolesne, nie mają pojęcia co się stanie za godzine). To tylko dziecko, a niektórzy traktują je jak zło konieczne.
Małe dziecko potrzebuje rodzica, a szczególnie matki stałe i tak to Ty decydując się na dziecko zmieniasz swoje przyzwyczajenia, pory odpoczynku, jeśli trzeba. To nie jest drygowanie rodzicem, to są silne instynktowne potrzeby, a główna jest potrzeba bezpieczeństwa
Nie żeby coś ale najbardziej oczywistym rozwiązaniem jest byś ty zajęła się dzieckiem a ksieciuniu ruszył odwłok z kanapy i zrobił obiad/pranie/prasowanie/odkurzanie czy co tam jeszcze trzeba zrobić.
To że on pracuje nie znaczy że w domu ma się rozwalić na kanapie i czekać.
Też masz prawo do odpoczynku.
Jak on się dzieckiem nie chce zająć to albo niech się zajmie domem albo się zastanówcie czy taki związek wam jest na pewno potrzebny...
Moje pierwsze dziecko też było o jest mamusiowe. Kupiłam nosidełko ergonomiczne, nosiłam w nosidełku. Nawet na spacery tak zabierałam, bo w wózku był ryk. U męża na rękach płacz. Zabawić czasem się dało, ale też nie zawsze. Ale u nas w każdy weekend mąż wstawał, bo pobudki były o 4-5. Przynosił mi na karmienie dopiero. Jakoś dawał radę. Nigdy nie usłyszałam, że to słaba organizacja.
Na Twoim miejscu bym chyba zostawiła dziecko z mężem na parę godzin. Chociaż nie wiem, jak się nie stara zabawić, pocieszyć, to ciężko. Ale kłóciłabym się z nim strasznie o tą "organizację". Jak się nie chce dzieckiem zająć, to niech dom ogarnia.
A masz jakąś babcię / ciocię do pomocy?
Skoro Ci się odechciewa to czemu wciąż to robisz? Sprzątać, prasować w nocy, bo mąż nie może po pracy bo leży na kanapie? Większej głupoty nie słyszałam. Mowisz, ze ogarniasz wszystko, bo mąż zasługuje na odpoczynek. Czyli Ty nie lubisz/nie potrzebujesz sobie odpocząć wieczorem, lub spać w nocy. Okej, Twój wybór, tylko skoro Ci to pasuje to czemu chcesz się "wygadać"?
Mały terrorysta się produkuje. Dlatego trzeba stawić granice a nie lecieć na złamanie karku bo dziecko raz stęknie.
Oboje z mezem dajecie ciała przy dziecku, każde na inny ale równie zły sposób.
Nie masz pojęcia co się dzieje, to tylko krótkie wyznanie. Nazywasz dziecko terrorystą, bo pragnie bliskości z rodzicem.
Hvafaen: Dziecku trzeba postawić granice. Jest dzieckiem i się uczy. Czasem trzeba ponosić, czasem trzeba więcej czasu poświęcić, ale nie można się dać terroryzować tak, jak to robi autorka. W ten sposób chowane dziecko będzie miało coraz większe wymagania, bo tak jest uczone. Trzeba wiedzieć, gdzie nie należy przekraczać granicy, a autorka najwyraźniej tego nie wie. Mąż prawdopodobnie ma tego dosyć, bo został odsunięty na dalekie pozycje i cały świat mamuśki kręci się wokół dziecka, a dla niego nie ma już miejsca.
Pisze to z doświadczenia - mam dwoje dzieci (teraz dorosłe) i różnica między nimi była 1 rok, a młodsze było wczesniakiem, więc jak najbardziej - highneed, bo na początku miało częste kolki. Tyle, że wiedziałam, kiedy dziecko płacze, bo mu coś jest (głodne, pielucha, kolka), czy wrzeszczy, bo jest wściekłe z niewiadomego powodu.
A jak ma być dla niego miejsce, skoro on się tym dzieckiem nie zajmuje? Wygląda jakby chciał by ona cały czas się dzieckiem zajmowała, a gdy on potrzebuje uwagii to by dziecko odłożyła i ignorowała, bo teraz on potrzebuje uwagii. Dziecko nie byłoby tak mało samodzielne gdyby nie wychowywało się w domu, gdzie matka ma dwójke dzieci (dziecko i męża), bo wygląda na to, że walczą o atencje. Ona nie jest samotną matką.
Jumalatar, myślisz, że niemowlak się wścieka? No i na co miałoby się wściekać? Może po prostu potrzebuje bliskości w takich chwilach. Wychowanie to nie tylko nakarmienie i przewijanie dziecka.
Ja się zgadzam, trzeba stawiać granice. Dziecko musi wiedzieć, że mama nie zawsze jest na zawołanie, a co jak chce wyjść z domu? Nie może? No błagam.
Też się zgadzam - dziecku trzeba postawić granice. A noworodkowi / niemowlakowi nie można odmawiać bliskości. To jego podstawowa potrzeba, tak jak jedzenie i spanie.
Moja córka ma 3 miesiące. Nie jest jeszcze ani mamusiowa ani tatusiowa, ale atencyjna owszem. Malutka jest no to wiadomo, bardzo często budzi się w nocy. Gdyby mnie mąż tak załatwił jak Ciebie to ja bym go załatwiła jeszcze lepiej - wyjechałabym sobie na tydzień bez komórki. To jest jakiś skandal. Dziecko jest Wasze, a nie Twoje tylko. Podziel obowiązki bo się zajedziesz... U mnie to wygląda tak: mąż pracuje, ja ogarniam dom, chociaż raz w tygodniu mamy dzień, kiedy to on przywozi gotowe jedzenie typu kebab, makaron jakiś, żebym ja nie musiała gotować. Wraca, jemy i z reguły o 20-21 ja idę spać,chyba że jestem bardziej zmęczona to wcześniej. On ogarnia pobudki dziecka do północy lub do pierwszej (zalezy jak długo siedzi), a ja później do rana. Chociaż muszę przyznać, że mamy umowę, że jeśli będę czuła się wykończona i nie będę potrafiła okiełznać tego małego diabła to mam go budzić i tak się zdarzyło dwa razy. Jeśli chodzi o weekendy - on odsypia w sobotę do której chce, a ja w niedzielę. I tak w poprzedni weekend mąż spał w sobotę do 10, a Ja w niedzielę do 12 😅. Albo jesteście teamem w małżeństwie albo małżeństwo po prostu nie działa.
Niemowlaki to noszeniaki, noszenie ich i bliskości, daje im poczucie bezpieczeństwa. To nie jest manipulacja czy szantaż emocjonalny, dziecko chce być blisko mamy, bo tego potrzebuje. Mąż powinien się trochę dokształcić i przestać na dziecko patrzeć z poziomu swojego ego. Ono nie konkuruje z nim o uważności czy pierwsze miejsce w domu.
Serdecznie współczuję nieempatycznego partnera
Moja mała też była i w sumie dalej jest takim wamagającym dzieckiem. Gdyby nie noszenie w chuscie to bym rok z domu nie wychodziła, mimo pomocy i zaangażowania męża. Chociaż mój mąż też co do płakania noszenia miał odmienne zdanie odemnie to go zasypałam książkami, artykułami i badaniami, szczególnie w temacie efektów zimnego chowu dzieci jak "za naszych" czasów i sam wyciągnął swoje wnioski. Inna sprawa, rozważałaś depresję u małżonka? (np. poporodową ),czy zawsze tak było, że wszystkie obowiązki Twoje, a on odpoczywa, czy po pojawieniu się bobasa nagle się tak zdystansował ? Rozmowa i to niejedna, a najlepiej terapia by się przydała tutaj. A mówienie, że to Ty jesteś źle zorganizowana podpada już pod gastligthing, jest świadomy jak od rana do rana wygląda Twój dzień ?
Kochana, zdarzają się takie wymagajace egzemplarze. Ja taki mam. Koleżanka też. Druga kolezanka tez. Jeśli nie lubi fotelika/wózka warto skonsultować się z fizjoterapeutą/osteopatą - możliwe że ma problemy z napięciem mięśniowym i zwyczajnie coś go/ją boli lub powoduje dyskomfort. Poczytaj sobie o HNB. Polecam grupe na fb Wymagajace - Magdalena Komsta. Za HNB częsgo stoją jakieś zaburzenia, które wykrywa się jak dziecko jest trochę starsze. Np. u mojego dziecka to zaburzenia SI.
Co do męża - słabo się sprawdza jako mąż. Tak, dziecko może mieć mamoze. Tak, może nie chcieć spędzać czasu z tatą, woleć mamę. Ale to nie zwalnia go z obowiązków zajmowania się domem. To w połowie też jego dom/mieszkanie do posprzątania, jego ubrania do uprania i jego połowa obiadu do ugotowania. Jeżeli nie jest w stanie pomóc Ci przy dziecku to niech robi to co może zrobić.
A tobie polecam odpuścić. Mamoza to ciężki okres, nie dokładaj sobie obowiązków bo będziesz się wkurzac na dziecko A ono jest najmniej winne. Jak śpi w ciągu dnia to zrób coś dla siebie. Niech to będzie chociaż kawa wypita w ciszy.
Mamoza mija :) Jak chcesz pogadać to odezwij się, byłam w tym miejscu w którym Ty jesteś teraz, wiem co czujesz <3