#L69Qj

W życiu zawodowym przeżywałem rozczarowanie za rozczarowaniem, więc w końcu złożyłem kolejne wymówienie i założyłem własną działalność. Zapieprz był wprawdzie ten sam, ale za wyraźnie większe pieniądze. Wyrobiłem sobie z czasem rozpoznawalną markę i ilość zleceń rosła, a klienci przez propagandę szeptaną szukali raczej mnie niż ja ich. Usługi w bardzo specyficznej, małej niszy.
Zatrudniłem najpierw jednego pracownika, później drugiego i tak moja firma zaczęła się powolutku rozrastać. Ilość wykonanych zleceń przekładała się bezpośrednio na wysokość faktur, więc miałem dokładny wgląd, w jakim stopniu poszczególni pracownicy je wygenerowali. Płaca była z założenia minimalna + 30% jako podstawa + ok. 40% z tego, kto co wypracował powyżej tych kosztów. Nie zapomniałem, jak to jest być na etacie i chętnie dzieliłem się zyskami, zamiast kupić sobie duże auto.

Kilka lat szło to dobrze, covidowe zawirowania przeszły obok nas. Część pracowników w dużym stopniu pracowała zdalnie i wszyscy byli zadowoleni. W zeszłym roku nastąpiło załamanie w moim biznesowym światku. Ilość zleceń spadła o połowę i dość dochodowa firma zaczęła generować straty. Przedstawiłem zaistniałą sytuację na walnym zebraniu i zakomunikowałem o konieczności redukcji kosztów. W grę wchodziły zwolnienia lub likwidacja premii, w tym zmniejszenie dodatku podstawy. Wszystko wg zasady, że przebiedujmy wszyscy razem obecny kryzys, a odbijemy sobie, gdy nasza branża znowu ruszy.
Dowiedziałem się wtedy, że jestem kapitalistycznym krwiopijcą, prowadzę kołchoz, a ja osobiście jestem typowym januszem i jeszcze parę innych ciekawostek o sobie.

Pomyślałem o przeciekającym dachu w moim domu, na którego solidną naprawę nie miałem pieniędzy, więc łatałem go sam.
Pomyślałem o wydanych niedawno kilkudziesięciu tysiącach na nowe fotele, większe monitory i lepsze komputery aby się wszystkim wygodniej pracowało.
Pomyślałem o jeszcze kilku tego typu rzeczach i stwierdziłem na koniec, że mam to wszystko głęboko w miejscu, dokąd światło nie dociera.
Zwolniłem wszystkich i zamknąłem firmę. Efektem był szok i niedowierzanie oraz pytanie DLACZEGO?
Wyjaśniłem więc, że przekonali mnie, że postępuje źle i niemoralnie, że nawróciłem się niczym Szaweł i już nigdy więcej nie będę nikogo wykorzystywać.

Dłubię sobie teraz samodzielnie w sporadycznie przychodzących zleceniach. Mam wyraźnie więcej czasu wolnego i z zaskoczeniem stwierdziłem, że finansowo nie robi to większej różnicy. Obrót jest wielokrotnie mniejszy, ale koszta też, więc finalnie wychodzi porównywalny dochód.

Robiłem dużo, będąc pełnym wiary w ludzi i ich zdolność do myślenia. Teraz wiem już lepiej, jak jest.
AvusAlgor Odpowiedz

Znam podobne. Pewien szewc z Nowego Tomyśla, niejaki postanowił wyemigrować do Anglii za chlebem. Założył własną działalność i dla odmiany zajął się tam stolarstwem. Ponieważ na tym fachu się nie znał, najął tedy do pracy rodaków przebywających tak jak on na emigracji zarobkowej. Wielkopolska gospodarność odziedziczona po dziadkach nie pozwalała mu szastać pieniędzmi toteż przyznać należy, że najemnicy u niego nie zarabiali wiele, ale z drugiej strony oddać mu trzeba, iż płacił regularnie i uczciwie, co do umówionego pensa. Pracownicy jednak nie byli zadowoleni i wciąż się burzyli na wyzysk i nierówne traktowanie, bowiem Anglicy zatrudnieni w swoich własnych firmach zarabiali więcej. Tak długo się skarżyli, aż byłego szewca ruszyło sumienie, odezwał się patriotyzm i postanowił z tym całym wyzyskiem rodaków skończyć. Zwolnił więc wszystkich swoich polskich pracowników, a na ich miejsce przyjął Litwinów, za takie same stawki. Przychodzili jeszcze potem do niego dawni pracownicy obiecując, że burzyć się nie będą i że właściwie to im się podobała ta praca w stolarstwie, a już być zatrudnionym w tym przedsiębiorstwie to szczyt marzeń i sama uciecha. Wszystko na nic, nasz zacny właściciel był nieprzejednany. Oznajmiał im każdorazowo, że dość ma wyrzutów sumienia za wyzysk rodaków i poprzysiągł sobie, że już nigdy żadnego nie zawiedzie, dlatego też o jakimkolwiek zatrudnieniu Polaka mowy być nie może.

NiezbytSprytny Odpowiedz

Trudno jest przeboleć coś takiego jak obniżka wynagrodzenia, ale nasze społeczeństwo chyba nauczyło nas tego, że nie trzeba planować swojego życia finansowego, z wykluczeniem jednego aspektu, ciągłego ścierania się o podwyżkę, albo zmiany pracy przy jej braku. Trudno byłoby się kłócić ze standardowymi argumentami, jakich zapewne by użyli, to jest koszty w górę, a wypłaty w dół, albo robimy tyle samo, a dostajemy mniej, czy inflacja 18% to i tyle samo podwyżek chcemy. Trochę mnie dziwi, że dochód określiłeś jako porównywalny, bo sugeruje to, że sam nie bardzo korzystałeś z wartości, które Twoi pracownicy wnosili, ale teraz to już i tak bez znaczenia, najwyraźniej tak jest Ci spokojniej i lepiej.

Megg16

Ceny wszystkiego rosną i dotyczy to wszystkich, nie tylko przedsiębiorców. W związku z tym nie tylko obniżka wynagrodzeń jest odczuwana jako strata, ale nawet brak wzrostu wynagrodzenia. Ludzie którzy u autora pracowali mogli mieć stałe zobowiązania (np raty kredytu) zaciągnięte w wysokości adekwatnej do obecnie zarabianych pieniędzy i obniżka mogła sprawić, że nie byłoby ich stać na opłacenie wszystkiego, co opłacać muszą. I wreszcie, pracujemy żeby zarabiać i dla większości ludzi wysokość wynagrodzenia jest pierwszym kryterium w wyborze pracy. Jeśli autor liczył że ktoś oleje dobre pieniądze bo ma wygodny fotel, no to się przeliczył. Pracownicy nie są pracodawcy nic winni, nie mają długu wdzięczności, to jest praca, transakcja. Można się lubić ale nie należy o tym zapominać że jednak nie dla sympatii przychodzimy do pracy co rano. Oczywiście są ludzie którzy w takiej sytuacji jednak wybraliby komfort pozostania w pracy którą znają zamiast szukania innej za lepsze pieniądze, ale to raczej nie są ci sami ludzie, którzy co miesiąc aktywnie działają żeby przynosić firmie porządne zyski. Bo albo dla kogoś wysokość wypłaty jest pierwszorzędna i da się to odczuć zarówno w zaangażowaniu w wykonywaną pracę jak i w reakcji na obniżkę wynagrodzenia, albo dla kogoś pieniądze nie są pierwszorzędne i to również odczujemy w obu tych aspektach.

ingselentall Odpowiedz

Panie JANUSZU, niepsujące kręgosłupa fotele i niepsujące wzroku monitory to nie żadna łaska.

NiepozornaRaven Odpowiedz

Brak mi słów. Niektórzy ludzie to istne buraki... Trzymaj się.

Tiszert Odpowiedz

Wieśniak Janusz. Łaskę robił z zatrudnieniem 🤣 to ciułaj sam, dobry, lojalny pracownik jest bardzo kosztowny, myślę, że z przyjemnością pracują u Niemców czy Skandynawów, śmiejąc siębz jaśnie paniska.

Dodaj anonimowe wyznanie