Jestem najmłodsza z mojego licznego rodzeństwa, tak że często bawiłam się samotnie w oczekiwaniu, aż wrócą ze szkoły. Ponieważ zwykłe zabawki mi nie wystarczały, stworzyłam sobie wymyślonych przyjaciół... z części swojego ciała. Nadałam im imiona – dłonie to byli Michał i Pon (nie wiem czemu takie imię) i byli głównymi bohaterami moich zabaw. Układałam ręce tak, że drugi palec był głową, a reszta palców nogami i przeżywałam różne przygody. Od zwiedzania jaskini (pod kołdrą) i ujeżdżania zabawkowych koni, po bitwy morskie (w wannie). Stopy (nazywałam je Żabki, wtf?) nie umiały mówić, ale za to były bardzo pomocne przy budowaniu jaskini i zawsze Michał i Pon im dziękowali. Wszystkim sterowałam ja, czyli całe ciało o imieniu Potwór. Kiedy tylko powiedziałam magiczne hasło: „Pazury!”, to Michał i Pon zmieniali się w normalne ręce i mogłam się napić czegoś albo chociażby otworzyć drzwi.
Skończyłam te zabawy chyba jak poszłam do szkoły. Dziś już jestem normalna. Jeśli mój kuzyn (jedyna osoba, która o tym wie) to czyta, to serdecznie pozdrawiam :*
PS Wiem, z czym wam się skojarzy zwiedzanie jaskini i ujeżdżanie konia, wy sprośni anonimowicze.
Dodaj anonimowe wyznanie
Ja miałam tak samo, tylko, że z kolanami... Kiedy siedziałam z podkulonymi nogami, udawałam, że moje kolana to dwaj dobrzy przyjaciele. Czasem nawet zakładałam na jedno jakąś czapkę czy coś w tym stylu...
To właśnie w dzieciakach jest najpiękniejsze - ogrom wyobraźni;)
Pocieszę Cię, nie byłaś sama. Tylko, że u mnie ręce nazywały się ,,raczkami".
Ja udawałam, że moje ręce to ptaki, imion nie miały, ale lewa była samicą, a prawa samcem.
Samotna zabawa rękami, powiadasz?😉
Słodko♥
umiejętność zabawy samemu jest bardzo przydatna. ja wiele razy grałem samemu w gry planszowe od 2do 4 graczy.
Urocze. Aż mi się dzieciństwo przypomniało...
EJ robiłam takie same "stworki" z rąk :D jeden miał na imię Willy (nie wiem czemu, prwnie zasłyszałam gdzieś w bajce :P ) i był troszkę mniej ogarnięty od tego drugiego stworka :D i też właśnie jak mi się nudziło to jakieś scenariusze im wymyślałam :P
Robiłam podobnie, bawiłam się swoimi rękami i nawet miały imiona - Jacek i Amelka :D
Ja tam pamiętam jak w kościele mi się nudziło to bawiłam się rękami też je sobie nazwałam i chodziłam sobie po nogach rękami A bluzka z gozikami to były góry a poniżej nóg była przepaść. Czasem miałam torebkę to była jaskinia. Nie wiem jak to musiało wyglądać z perspektywy dorosłych 😂😂😂