#OvoUl
Miałam szczęśliwą rodzinę do czwartego roku życia, kiedy to ojciec uznał, że się zakochał w swojej sekretarce (był dyrektorem szkoły) i wyprowadził się do niej. Mama lekka depresja, rozwód i ojciec, który zapomniał, że ma córkę. Mama mnie kochała i kocha ponad wszystko, wiem to, więc widząc, jak tęsknię, schowała dumę do kieszeni i około rok od rozwodu pojechała do niego do pracy, aby wręcz zmusić mojego ojca do przyjścia na moje urodziny... Widziałam go w sumie cztery razy w czasie mojego dorastania, po około kilka minut, bo nigdy nie miał czasu. Zresztą mnie również po pewnym czasie przestało na nim zależeć, a to za sprawą nowego partnera mojej mamy. Nigdy nie wzięli ślubu, ale jest to moja prawdziwa rodzina. Nie mówię „ojczym”, tylko „tato”, na moją prośbę – gdy miałam osiem lat, partner mamy zgodził się, abym tak do niego mówiła. To on był na wszystkich akademiach, to on nauczył mnie jeździć na rowerze, i to on, mój tata, a nie ojciec, miał przed ślubem poważną rozmowę z moim narzeczonym. Choć formalnie i prawnie jest to obcy mężczyzna, dla mnie to w sercu i w duszy mój tata, a niedługo dziadek mojego syna.
A tak z ciekawości to skąd ta poważna rozmowa z twoim narzeczonym ? Źle cię traktował i potrzebna była interwencja ojca po czym dalej jesteście ze sobą, czy to było po prostu takie ojcowskie "hurr durr masz jom szanować !!!" ?
Pytam poważnie bo ten fragment był aż niepokojący.
Jak to mój Seba mówi "wiejska etykieta". Sam miał wątpliwą przyjemność rozmowy z moim ojcem "jak ją skrzywdzisz to..." 🤣
A rodzice narzeczonego też przeprowadzili z Tobą poważną rozmowę o tym, jak masz go traktować?
Jak tam takie wiejskie obyczaje, to dziewczyna nie będzie miała wiele do gadania. Dlatego takich rozmów się nie przeprowadzało
Nie mogę tego zrozumieć, jak można wymazać z pamięci własne dziecko. Przeraża mnie fakt, jak duże jest przyzwolenie społeczne na takie coś. Znam osoby, które tak zrobiły, znam ich pseudo argumenty. I jak pomyślę, że są uważane za fajne i interesujące, i SZANOWANE to mnie krew zalewa!
MaryL2
Spokojnie. Jeśli nie wyprodukują kolejnych bombelków, to sobie o tych wymazanych na bank przypomną. Na stare lata. Gdy do nich dotrze, że nowa żonka w sumie jest taka sama jak poprzednia, że kasa i kariera to nie wszystko, że tak naprawdę ich życie jest puste i żałosne, i nikomu na nich nie zależy. A tu w dupie już strzyka, pikawa szwankuje, oddech coraz płytszy...
Wtedy kochający tatuś (rzadziej mamunia, ale też się zdarza) nagle doznaje olśnienia, że przecież ma potomka. I być może już wnuki, z którymi można się pobawić w kochającego dziadziunia. Które będą się tulić, patrzeć ufnie w oczy i mówić z zachwytem: dziadziuś, jesteś najwspanialszy na świecie! Wystarczy trochę łakoci i przytulenie berbecia.
I życie znowu jest piękne.
To straszne, że tak się to może skończyć. Człowiek by chciał, żeby ich spotkała jakaś sprawiedliwość, ale niestety, często dobrze im się powodzi, a skrzywdzone osoby przyjmują ich z powrotem :(
MaryL2
Przyjmują. A już zwłaszcza, jeśli to są córki. Bo córka może i nadal chowa urazę, ale ma też wielki deficyt taty i miękkie serduszko. A gdy ma dzieci, nie chce pozbawiać ich kontaktu z dziadkiem. I paradoksalnie, to taki dziadziuś zazwyczaj naprawdę dobrze się w tej roli sprawdza i wnuki go uwielbiają. Bo on dopiero teraz rozumie, co stracił i jak strasznie zawalił. Dlatego wnuki dostają jego uwagę i troskę z nawiązką. Poza tym cwaniak wie, że jeśli teraz znowu da dupy, to zostanie sam jak palec i pies z kulawą nogą nie przyjdzie obsikać jego grobu.
I z jednej strony chciałoby się kopnąć dziada w cztery, i paszoł won. A z drugiej - dzieci potrzebują dziadka. A ich dobro jest ważniejsze niż karanie starego egoisty.
Przypominam że po jakimś czasie "nawiązywania relacji" i "odbudowywania więzi" albo "nadrabianiu straconych lat" można dupnąć własnej progeniturze pozew o alimenty.
Można i bez tego ale tak masz większe szanse na większe pieniądze bo cześć sędziów patrzy bardzo surowo czy rodzic poświęcał czas dzieciom.
Cystof
Aha. Ci trochę mniej cwani właśnie w to celują. Ale ci bardziej rozgarnięci już wiedzą, że kasa to nie wszystko, bo ktoś im będzie musiał tyłek na starość podcierać. A córcia z głodu też umrzeć nie da, i zawsze wyskrobie dla skruszonego tatulka talerz zupy.
Zgadzam się z tym, że rodzina to nie tylko więzy krwi. Od około 10. roku życia chciałam, żebyśmy z mamą wyprowadziły się od ojca. Udało się dopiero kilka lat później. Mieszkało się z nim coraz gorzej. Gdy miałam te 10 lat, wiedziałam, że gdyby mama znalazła nowego, dobrego faceta, byłabym w stanie traktować go jak ojca. Liczyłam, że mama znajdzie lepszego faceta i będzie jeszcze miała z nim dziecko. Mam za to przyszywaną babcię, która mnie rozumie i traktuje jak swoją kolejną wnuczkę. Po prostu podkolegowałam się do babci mojego kolegi. Ta starsza pani jest mi jak rodzina. Dobrze trzymać się z obcymi, którzy są nam życzliwi, zwłaszcza, gdy nie mamy rodziny albo ona w jakiś sposób nie domaga i nie traktuje nas za dobrze. Ciesz się, że masz takiego dobrego Tatę.
@czaroit "Wtedy kochający tatuś (rzadziej mamunia, ale też się zdarza) nagle doznaje olśnienia, że przecież ma potomka."
Którego/którą w razie biedy na starość będzie można ciągać po sądach o alimenty... A jak się trafi do Domu Spokojnej Starości to wskazać go/ją jako źródło kasy na opłaty...
Może jestem zbytnim pesymistą, ale zbierałbym i przechowywał przez całe życie dokumenty świadczące o pozostawieniu dziecka przez rodzica, zwłaszcza jeżeli tenże rodzic wymigiwał się od płacenia alimentów.