Zawiozłam moją siostrę do szpitala na obdukcję. Ogarnęli ją tam i później zawiozłam ją na komisariat, żeby złożyła zeznania. Po kilku minutach wyszła z pokoju, mówiąc: „Już”. Wiedziałam, że to zbyt szybko, więc weszłam po niej do tego pokoju i kiedy tylko spojrzałam na policjanta, ten od razu powiedział: „Rozmyśliła się, powiedziała, że nic jej nie jest i tak naprawdę jest jej dobrze z mężem, tylko on się musi troszkę zmienić, to wszytko. Nic nie mogę zrobić”.
Nie pojmuję – ma rodzinę i przyjaciół, którzy zawsze chętnie jej pomogą, ale woli być maltretowana przez jakiegoś kutafona i jeszcze dba o to, żeby nie został za to ukarany.
Dziewczyny, bądźcie silne, nie idźcie tą drogą, zawsze znajdzie się ktoś, kto wam pomoże.
Dodaj anonimowe wyznanie
mój były RAZ podniósł na mnie rękę - szarpnął mnie za ramię, bolało chyba dwa tygodnie. ale złamałam mu wtedy nos, waląc otwartą dłonią w twarz, tak jak zawsze uczyli mnie koledzy :D a jego rzeczy wylądowały w sekundę u jego mamusi.
nigdy więcej mnie nie zobaczył :D
jestem z siebie dumna!
Sama o mało nie zostałam ofiarą takiego gnoja, tyle, że mnie on uderzyć po prostu nie zdążył, ale doszlo do tego ze zaczął mnie szarpać i popchnął mnie, a byłam w 7 miesiącu ciąży... na drugi dzień rano bylam już u rodziców. Ostatnio sie dowiedziałam, że dziewczynę z którą był po mnie dotkliwie pobił i złamał jej rękę. Nie rozumiem jak można sobie pozwolić na choćby jeden agresywny gest od "ukochanej" osoby, a co dopiero na bicie...
Gratuluję siły i rozsądku. Lepiej żyć samemu niż z byle kim.
Przemoc to bardzo dobrze zbadany temat. Przed przemocą fizyczną zazwyczaj jest przemoc psychiczna. Czyli jak ktoś Was obraża, szydzi z was, mówi jacy jesteście beznadziejni/ grubi/ nic nie warci itp., wyżywa się na Was ak ma gorszy dzień to nie będzie lepiej, będzie tylko gorzej. Z ogromnym prawdopodobieństwem w końcu Was uderzy a potem ta przemoc będzie tylko coraz gorsza i bardziej niebezpieczna. Dlatego jak ktoś Was tak źle traktuje to należy ewakuować się natychmiast z takiego związku! Im szybciej tym lepiej.
I dodam jeszcze w temacie przemocy, że ten cykl: przemoc -> przeprosiny -> okres miesiąca miodowego (czyli wszystko cudownie) -> napięcie rośnie -> przemoc (trzeba się wyżyć) ->przeprosiny -> okres miesiąca miodowego (czyli wszystko cudownie) -> napięcie rośnie -> przemoc
po prostu się powtarza, także jak przeprosi a potem jest cudownie, to nie znaczy że się zmieniła ta osoba, która stosuje przemoc tylko to jest cisza przed burzą i kolejną przemocą. Chodzi o to żeby ofiara się przywiązała i nie uciekła. Ten miesiąc miodowy daje nadzieję i trzyma ofiarę przy przemocowcu. Także nie wierzcie temu okresowi spokoju!
Schemat przemocy i miesiąca miodowego jest mi doskonale znany. Do tego stopnia, że z moim eks byłam w stanie oszacowac kiedy wpadnie znowu w swój zły humor. 8 lat związku, 3 lata dosrastalam do tej decyzji, rok odchodziłam. Potem przeprosiny, groźby, prośby, błagania, kleczenie na kolanach, ciagle wizyty pod moim domem, ale w końcu mialam taka siłę, żeby powiedzieć NIE. Dziś jestem w zdrowej, czystej relacji. Nikt mnie nie wyzywa, nikt nie dręczy mnie psychicznie i nie gra na moich emocjach. Obecnemu partnerowi niestety czasami się "obrywa" za moją przeszłość, bo mimo przepracowania siebie są sytuację kiedy lęki wracaja i robię się "obronna". Ale powoli wychodzimy z tego. Po pierwszych kilku miesiącach przestałam przepraszać za byle co, wychodząc z domu przestałam zerkać na telefon co 5 min w obawie przed kontrolą. Życie jest inne. Czasami człowiek myśli, może nawet trochę zatęskni, ale natychmiast staje mi przed oczami tamten człowiek z oczami pełnymi furii i nienawiści.
Nie zrozumie tego nikt, kto nie był w takiej sytuacji.
Dlaczego?
Zawsze zastanawia mnie co kieruje takimi kobietami, że tak postępują...
Syndrom sztokholmski
W takim przypadku policjant ma obowiązek założenia niebieskiej karty. Ofiara przemocy nie musi się na to zgadzać. Dla agresora jest to jasny sygnał, że ktoś zaczyna mu patrzeć na ręce i może ponieść konsekwencje swojego zachowania
A powiedziałaś to siostrze o pomocy? Zaoferowałaś jej, że może u Ciebie zamieszkać zanim stanie na nogi? Z dzieciakami oczywiście jeśli ma? Że pomożesz finansowo z rodziną jeśli trzeba?
Namów siostrę na terapię. Nawet jej opłać pierwszą sesję czy 2 albo 3 jeśli Cię stać w ramach prezentu (a jeśli możesz to więcej, żeby nie było że jej mąż nie pozwala na to pieniędzy wydawać), bo dziewczyna jest po prostu już po tak długim okresie przemocy psychicznej, że ona nie myśli zdroworozsądkowo i logicznie. Ona ma zmieniony sposób myślenia. Myśli jak ofiara i się boi bardzo, że jest sama, beznadziejna i nie da rady, bo na pewno tak długo jej partner tak manewrował, że doprowadził do tego, że ona tak myśli. Dlatego Twoja siostra potrzebuje bardzo jasnych i dla Ciebie oczywistych zapewnień, że jesteś, że jej pomożesz teraz i potem. A terapeuta też by jej właśnie pomógł uświadomić sobie, że ma zmieniony sposób myślenia i że nie jest tak źle jak ona teraz myśli i że da radę z tego się wydobyć.
Przecież autorka już samymi swoimi działaniami pokazała, że będzie wspierać siostrę. Wątpię, by jej nie mówiła, że jej pomoże. Nie ma żadnej winy autorki. Jednak może w końcu kiedyś odpuścić walkę o siostrę, jeśli ta sama nie będzie chciała o siebie zawalczyć.
@Dantavo ale ja nie mówię o winie autorki. Zrozum, że osoba która jest poddana przemocy psychicznej, której poczucie własnej wartości jest na dnie, uważa że sobie nie poradzi i potrzebuje wielu zapewnień od bliskich osób, że są i że będą też w przyszłości. Ta osoba nie jest w stanie myśleć logicznie w tej chwili. Gdyby była to byłaby w stanie odejść bez problemu, bo by przeanalizowała swoją sytuację.
Dlatego mimo, że autorka zawiozła teraz na obdukcję to ta siostra potrzebuje zapewnień później też. Tym bardziej, że teraz pewnie dziewczyna będzie czuła wyrzuty sumienia, że siostra ją zawiozła a ona nie zgłosiła i będzie czuła, że zawiodła siostrę. Dlatego naprawdę tak ważne jest to mówienie, że "jestem i cię nie zostawię samej, możesz na mnie liczyć".
Polecam książkę "Kobiety, które kochają za bardzo" Robin Norwood, dużo wyjaśnia.
Nie, nie zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże. Zdarza się, że i ci, co pomoc deklarują, nie kiwną nawet palcem, gdy rzeczywiście staje się potrzebna. Słowa nic nie kosztują, utrzymanie straumatyzowanej kobiety, samej czy z dzieciakami, już tak.
Chcesz pomóc siostrze? To spróbuj ją ZROZUMIEĆ. Jej sposób myślenia, jej lęki i psychozy. Zamiast wyciągać ją z tej sytuacji za uszy, spraw, by wpierw naprawdę Ci zaufała. A to się stanie dopiero wtedy, gdy będziesz WIEDZIAŁA, czemu ona tak postępuje.
Zrozumienie to podstawa. Gdy nie rozumiesz, siłą rzeczy osądzasz. A gdy osądzasz, siostra jeszcze bardziej się od Ciebie odsuwa i jeszcze mniej Ci ufa. I bardzo prawdopodobne, że ma poczucie winy, że jest słaba, że nie podołała, że Cię zawiodła. Skutkiem czego odsuwa się jeszcze bardziej...
W necie jest zatrzęsienie filmików edukacyjnych o przemocy w rodzinie. W bibliotekach półki uginają się od książek o tej tematyce. Wystarczy tylko chcieć, wiedza jest dostępna za darmo i od ręki.
Tak łatwo jest osądzać, tak łatwo patrzeć z góry i mówić "nie rozumiem, co z nią nie tak". Zrozumienie wymaga wysiłku. A często zmierzenia się z własnymi, wypartymi traumami.
Z tą biblioteką to bym uważała... Fakt, półki się uginają od ksiażek, także w tej tematyce, ale to są książki tak stare, że niekoniecznie aktualne. Nowych się nie zamawia, bo mało, kto to czyta, a dla jednej osoby nikt nie będzie specjalnie zamawiał. Kupuje się to, co najprędzej zostanie wypożyczone. Dotyczy to wielu różnych tematów i przynajmniej w części bibliotek publicznych tak to wygląda. Najlepiej o takiej tematyce szukać w bibliotekach naukowych.
Solange
A to mnie zaskoczyłaś. Nie wiem, być może zależy to od miasta. U mnie w Trójmieście biblio są naprawdę dobrze zaopatrzone w takie pozycje.
Ja książek nie kupuję, bo nie lubię ich trzymać w domu (wiem, dziwne). Mam malutką biblioteczkę tylko z najpotrzebniejszymi pozycjami. Całą resztę wypożyczam z biblio i znajduję tam wszystko, czego szukam. Jak nie w jednej, to w drugiej. Rzadko muszę chodzić do naukowej. I co ciekawe, to właśnie w naukowej najtrudniej znaleźć nowsze pozycje.
Czaroit, to bardzo zależy od miasta. W moim akurat bardzo słabo z dbaniem o kulturę i biblioteki. Gdyby nie dotacja z UE to rocznie może byśmy dostawali z 50 nowych książek i dary od czytelników, których z jednej strony dostajemy całkiem sporo, ale... większości nie możemy w ogóle wprowadzić, bo są w stanie... rozlatującym się albo sprzed parudziesięciu lat (dzisiaj dostaliśmy ksiażkę sprzed szcześciesięciu lat). Mamy masę takich starych książek i ciężko zmieścić nowe, ale czytelnicy chcą wypożyczać nowości literackie. Każde miasto ma inną politykę, więc masz szczęście, że u ciebie dbają o takie rzeczy. Ale nie w każdej tak jest. U mnie się dzieją cuda (np. dzisiaj mogłyśmy zacząć powiadamiać, że pojutrze biblioteka będzie zamknięta do końca roku, o tym DO kiedy dowiedziałyśmy się w piątek i zaczęłyśmy informować o tym wcześniej, OD kiedy również wiemy od dzisiaj) i to głównie wina rozdysponowania funduszy. Nigdy nie wiadomo, czy nie wypadnie nagły wydatek (od kwietnia 3 razy popsuta winda - według czytelników celowo ją wyłączamy, krata przed wejściem, okna przeciwpożarowe, a to i tak tylko w jednej filii), więc oszczędzają do listopada, a gdy okazuje się, że jednak zostało, to muszą na szybko wydać, bo jest ryzyko, że w następnym roku dostaną mniej od miasta. To co się dzieje w bibliotekach czasem ze strony miasta, dyrekcji, czytelników, a nawet pracowników to po prostu abstrakcja, a praca sama w sobie naprawdę byłaby super.
Mamy tu do czynienia z tzw. Syndromem sztokholmskim. Wyciągnąć z tego ofiarę przemocy jest ciężko. Warto jednak zapewniać taka osobę, że zawsze ma na kogo liczyc i do kogo zwrócić się o pomoc. Moja koleżanka też jest w takim związku. Wiecie co mi powiedziała? " kiedyś jak widziałam kobiety w takich związkach to nie wierzyłam, że mozna byc tak głupią i pozwalac na to facetowi. Teraz kiedy sama jestem w takiej sytuacji to je rozumiem. Ja go tak kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez niego" ... smutne ale prawdziwe. Tylko raz mi się przyznała. Teraz mnie oklamuje, że on się zmienił i mnie unika, ale ja wiem, jaka jest prawda. Ostatnio znajoma widziała ją bez makijażu ☹.
Średnio udana próba odejścia z przemocowego związku zajmuje ok. 7 podejść. Jej poczucie własnej wartości leży, jej wyobrażenie świata jest aktualnie mocno zakrzywione, możliwie że ma codziennie robione pranie mózgu pt. "Poza mną nikt inny Cię nie zechce". Jeśli chcesz jej pomóc to bądź z nią i ja wspieraj dalej, nie pozwól żeby została wykluczona z kręgu wsparcia, pomóż budować jej siłę i może w końcu się uda, pewnego dnia...