#U2RgP

Kilka lat temu tragicznie zginął mój wujek, a zarazem chrzestny. Po wypadku został utrzymywany w śpiączce, a po tygodniu odszedł. Wszyscy bardzo to przeżywaliśmy, cała rodzina, mnóstwo przyjaciół i znajomych. Zostawił on żonę, z którą zaczął powracać do wspólnego życia, samą, z czwórką dzieci – wtedy 14-letniego i 9-letniego syna oraz bliźnięta, chłopca i dziewczynkę w wieku 4 lat.

Któregoś dnia ciocia wraz z dwójką najmłodszych dzieci poszła na cmentarz. Mimo że małe, to rozumiały, co się stało z tatą i czemu są na cmentarzu. Był to akurat początek zimy, więc na grobie zostały postawione dwa znicze w kształcie bałwanków, z imionami dzieci.

I powiedzcie mi, kim trzeba być, aby obserwować cierpiącą rodzinę, a tuż po ich odejściu od grobu podbiec i zabrać dwa śnieżnobiałe znicze z uśmiechniętymi bałwankami i koślawo napisanymi imionami?
psychodreamer Odpowiedz

Pewnie jakaś dewota, wg której nie przystoi, by na grobie stały znicze w kształcie bałwanków. Nie zdziwiłabym się.

ZnowuZapomneHaslo

Niekoniecznie, cmentarz w małej miejscowości, teoretycznie "żadnych obcych" a ginęły żywe kwiatki jak ktoś miał posadzone, na lub przy, ziemnym grobie, ale też nie wszystkie. Gość założył fotopułapkę i okazało się że starsza babcia, nie kradła tylko wyrzucała żeby nie było ładniej niż u niej.xd 100% legitne bo znam sytuację.

Dodaj anonimowe wyznanie