Zawsze miałam problemy z samooceną. Nauczyłam się przez całe moje życie udawać bardziej pewną siebie niż jestem. Całe życie byłam też dość gruba. Obecnie ważę 75 kilo przy wzroście 165. Mam też męża. Wspaniałego męża. Kiedy się poznaliśmy, oboje wyglądaliśmy nieco inaczej. Ja przez tę parę lat przytyłam pięć kilo, on zaniechał treningów i zgubił mięśnie, które tak mi się podobały. Trudno. Wiedziałam, że od początku nie jestem dla niego ideałem piękna, a dla mnie wygląd nie jest najważniejszy. I tak świata poza sobą nie widzimy. Ale zrobiłam sobie krzywdę tym, że zaczęłam wypytywać, jaka byłaby idealna kobieta. I pokazał mi. Zdjęcia kobiet bardzo, bardzo szczupłych. Takich, gdzie widać każdą kość pod skórą. Na oko 30 kilo ode mnie lżejsze. W dodatku inny kolor włosów, inny kolor oczu, inny styl ubierania się. I o ile wcześniej czułam, że nie do końca jestem w jego typie, tak teraz zadręczam się myślami, że ja KOMPLETNIE nie jestem w jego typie. To czemu mnie wybrał? Bo charakter spoko, a reszta to torba na głowę i za ojczyznę? Czuję się jak grube, obrzydliwe monstrum. Wiem, że pewnie pojawią się komentarze, że sama jestem sobie winna, będąc grubasem, ale przecież taką właśnie mnie wybrał. Najchętniej zaczęłabym głodówkę i nie jadła, dopóki nie schudnę, ale wiem, że to głupie.
I po co mi było głupio dopytywać? Przez własną głupotę zrobiłam sobie krzywdę.
Dodaj anonimowe wyznanie
Gdyby tylko istniało coś pomiędzy objadaniem się i tyciem, a głodówkami...
No ale nie ma. Nie istnieje. Można być albo grubasem, albo anorektykiem. Albo albo. Wybieraj.
A odchudzam się od niedawna, ale siła rzeczy nie da się zdrowo schudnąć 20 kilo w miesiąc ☺️
A czemu w miesiąc? Da się zdrowo schudnąć 20 kilo w 6-8 miesięcy. Albo rok. Ale nie wspominasz nic o tym, że się odchudzasz i schudłaś, tylko biadolisz, że jesteś gruba.
Próbowałaś (od razu zakładam, że jesteś kobietą) się kiedyś odchudzać? Myślisz, że to takie proste? Odrobiona lekcja i już? Od razu widać, że jesteś laikiem w temacie i przekazujesz slogany... To tak jakjesteś w depresji? to przestań mieć smutne myśli...
Ja teraz próbuję. Zeszłam ostatnio z 69 kilo na 65. Nie głoduję, jem normalnie śniadanie i obiad, tylko w mniejszych porcjach. Ba, nawet podjadam między posiłkami, tylko zamiast słodyczy, jem zdrowe, mało kaloryczne rzeczy - owoce (akurat jest sezon na truskawki), ciastka owsiane, jakaś sałatka. Dopóki trzymam się deficytu, wszystko jest ok. Zdrowe tempo chudnięcia to ok 0,5-1 kg na tydzień.
Mi zmiana statusu z "łolaboga ale się zapuściłem" na "nie jest źle jak na mój wiek ale dam radę jeszcze trochę poprawić" zajęła circa 1,5 roku. W sensie poprawa była ale dopiero po takim czasie naprawdę zauważyłem różnicę. Nie jest mi z tym źle. Nie zamierzam się katować drakońską dietą której będę miał w którymś momencie dość i zacznę się z powrotem obżerać. Zamiarem od początku nie była dieta jako taka tylko zmiana nawyków żywieniowych. No i więcej ruchu.
Sanita, a kolor włosów i oczu też zmienisz pod jego widzimisię? Nowe ubrania także?
Maks, ja jestem na stałej diecie od paru lat (z przerwą na ciążę i połóg, ale przy tym akurat niezdrowo schudłam wbrew mojej woli). Mam zaplanowaną, smaczną diete co do grama i co do kcali. Nie czuję ograniczeń. Podczas okresu pozwalam sobie na chipsy itd. Ale oprócz tego ciągle ta sama dieta. Więc tak, zdrowa i zaplanowana przez specjalistów dieta jest łatwa ;) To ludzie ze słomianym zapałem sobie uprzykrzają życie.
Tu nawet nie potrzeba specjalistów. Wystarczy pilnować, by zużycie kalorii było większe niż ich dostarczanie. Przydatna jest też waga kuchenna do odmierzania posiłków.
@Hvafaen
Nie jest. A raczej - jest tylko, jeśli człowiek jest całkowicie zdrowy. Fizycznie i psychicznie. Nie każdy ma to szczęście.
Ohlala, nie musi być całkowicie zdrowy, może być w połowie zdrowy. I dlaczego wyskakujesz z przypadkami, które nie dotyczą większości? No sorki, że nie uwzględniłam bulemiczek i osób z rakiem żołądka?
Dewi, tak dokładnie. Po prostu ja chciałam by moja dieta była rozmaita, więc zapłaciłam zamiast się główkować. Zapłaciłam 5 lat temu około 500zł i korzystam do tej pory.
Trudno mi zrozumieć, czego oczekiwałaś, cisnąc faceta o pokazanie "ideału"... Spodziewałaś się, że pokaże ci kobietę w średnim wieku z nadwagą? Czy uwierzyłbyś, jakby ci taką pokazał? Czy ty pokazałabyś mu zapuszczonego brzuchacza jako swój ideał? Ideały mają to do siebie, że traktujemy je często jako coś abstrakcyjnego. Sądzę, że większość osób jako ideał domu pokazałoby dajmy na to piękną willę nad morzem/dom z pięknym widokiem w górach itp, ale ani to nie znaczy, że w swoim obecnym domu są nieszczęśliwi i nie mogą na niego patrzeć, ani (na ogół) nie zamierzają spędzić życia, goniąc za tym ideałem. Wyluzuj i przestań się zadręczać, a nade wszystko, nie karz teraz męża fochami/rozpaczą/cichymi dniami, za to że - na twoje żądanie - był z tobą szczery.
Nie czujesz hipokryzji? On ci nie powiedział, że mu się nie podobasz, tylko powiedział jaki jest jego ideał. Ty sama przyznajesz, że lubiłaś mięśnie męża, a teraz takich nie ma. Z jego strony to może wyglądać podobnie. A jeśli ci naprawdę źle z twoja wagą, to weź się za siebie. Naprawdę nie musisz głodować, by schudnąć.
Przecież nie mam do niego żadnego żalu ani nic. Czuję się źle sama ze sobą, nie z jego słowami samymi w sobie ☺️
"O ile wcześniej czułam, że nie do końca jestem w jego typie, tak teraz zadręczam się myślami, że ja KOMPLETNIE nie jestem w jego typie." No wybacz, ale jednak ten fragment pokazuje, że jego słowa bardzo cię dotknęły. Nie masz żalu do niego, ale jego słowa sprawiły, że czujesz się gorzej. Jednocześnie sama przyznajesz, że kiedyś mąż bardziej ci się podobał. Chodzi mi o to, że nie zauważasz, tego, że Twój mąż jest z Tobą i Cię kocha. Wolisz się skupiać na tym, że nie jesteś jego ideałem piękna. On też obecnie Twoim ideałem piękna nie jest, ale czy to wiele zmienia?
Dotknęły, ale nie mam żalu. Ma prawo nie uważać mnie za swój ideał. Po prostu odezwały się kompleksy. Jest ze mną, kocha mnie, ale kochałby mnie nawet gdybym utyła kolejne 20 kilo. Nie ze słowami męża mam problem, tylko z samą sobą i zdaję sobie z tego sprawę.
Serio? Masz 15 lat i zmusili Cię do tego ślubu nielegalnie czy co? Bo myślenie to Ty masz co najwyżej nastolatki. Mój „ideał” to Jason Mamoa, nawet tego nie ukrywam, mąż o tym wie. Mimo tego, że on jest totalnym przeciwieństwem mojego ukochanego to nadal mąż mi się podoba i działa na mnie. A jak bym nawet spotkała jakimś cudem Jansoana to i tak wolę mogę męża, którego kocham, z którym mam dobre życie, niż jakiegoś typa który ma ładną klatę, ale w sumie to nie mam pojęcia o nim więcej, niż to co przeczytam w tabloidach. Raz na jakiś czas idę sobie do kina pooglądam Jansona i tyle z tego „ideału”.
Czyli wysoki suchoklates...I do tego nerwus, jak ściereczka krzywo wisi to się drze...niezły jest. Miłość jednak jest ślepa.
Dragomir, o widzę, że mam fana skoro pamiętasz moje komentarze spod innych wyznań 😂 nie drze sie, bo to nie prostak, ale tak mój mąż jest pedantem
Luzik, aż takim fanem nie jestem. Niestosowny komentarz z mojej strony, ale już nie usunę niestety więc przepraszam, szybciej napisałem niż pomyślałem.
Mój ideał a ludzie, którzy mi się podobali w prawdziwym życiu... Podobieństwa zazwyczaj nie ma. 😂
To, że ktoś jest ideałem, nie znaczy, że inne rzeczy mu się nie podobają. Wyobraź sobie ostatnio rzeczy którą kupiłaś i bardzo Ci się podobała. A teraz jaka by była idealna. Np. Kupiłaś pościel i czarne koty, ale idealna jest w obraz Picasso. Czy przez to pościel w kotu jest mniej piękna? Mniej Ci się wtedy podobała?
Jasne, jak się zafiksować na czymś, to wszystko inne jest brzydkie, ale to nie jest zdrowe.
Taką Cię wybrał, i to nie podlega dyskusji. Ciało tyje, ciało flaczeje, zostaje piękne wnętrze, intelekt, poczucie humoru, i kocha Cię właśnie za to.
Może zapytaj go, dlaczego Cię wybrał? Trochę ryzykowne, ale jeśli naprawdę Cię kocha to poda Ci odpowiedź, która powinna Cię uspokoić. A do schudnięcia próbuj dochodzić pomału by nie zaszkodzić zdrowiu ;)
To może jako przeciętny mężczyzna się wypowiem jak mógł przebiegać proces myślowy owego męża. Otóż zadałaś pytanie i on odpowiedział. Koniec.
Jakby moja małżonka się zapytała jaka kobieta mi się podoba, pokazałbym jej zdrowo szczupłą blondynkę o ogromnych oczach, z shortów na YT. No mega mi się dziewczyna spodobała.
Ale w żadnym stopniu nie oznacza to, że moja sadełkowa, z boczkami, cellulitkiem, rozstępami, fałdami skóry po ciążach, ciemnowłosa małżonka mi się nie podoba. Po prostu byłoby pytanie, dostała by odpowiedź.
Ona też pewnie ma jakiegoś aktora czy innego faceta, do którego ma maślane oczy, ale od tego jest wyobraźnia czy marzenia, żeby takie osoby mieć. A potem jest zderzenie z rzeczywistością, wraca do tego obleśnego 130kg chłopa i... też robi maślane oczka <3 :3 <3
Idź na terapię bo nakręciłaś bat sama na siebie i najwyraźniej sobie z tym nie radzisz. Nawet jak schudniesz to to nie minie bo to nie kilogramy są tu problemem tylko twoje odbieranie danej sytuacji.