#kPiPn
Po powrocie szukałam pracy gdzie się da, w przeciągu miesiąca wysłałam chyba ze 100 CV, jednakże nikt się nie odzywał. Gdy mój narzeczony poszedł porozmawiać o pracy, dostał ją od strzała, ja natomiast wciąż byłam w trakcie szukania.
Dziś, gdy minęło już 5 miesięcy od mojego powrotu do kraju, wciąż nie mam pracy, ponieważ każdorazowo gdy wysyłam CV, nie ma żadnej informacji zwrotnej.
Kilka dni temu dostałam w końcu zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną w pewnej sieciówce spożywczej, jednak niestety pracy nie dostałam – mimo doświadczenia.
Dwa dni temu mój ukochany narzeczony zamiast mnie wesprzeć słowem, powiedzieć np. „w końcu ktoś się odezwie, nie poddawaj się w szukaniu”, wydarł się na mnie, że jestem lebiodą, bo nie umiem znaleźć sobie żadnej pracy. Sprzeczka potoczyła się do takiego stopnia, że nie odzywa się do mnie normalnie, nawet syn powtarza zachowanie swojego ojca i traktuje mnie przedmiotowo.
Miło, prawda?
Trochę mnie dziwią kolejne już wyznania, że ktoś od wielu miesięcy nie może znaleźć pracy. Bezrobocie w kraju nadal jest niskie (ok 5%), nieporównywalnie mniej, niż w latach 90-tych i pocz. XXI w. Owszem w różnych regionach sytuacja może być gorsza, ale jeżeli ktoś nie może znaleźć pracy od kilku miesięcy, to coś tu musi być nie tak.
Sry, ale po prostu nie rozumiem, jak ktoś może mieć źle napisane CV. Mamy XXI wiek, każdy ma dostęp do internetu, w 3 sek. można znaleźć setki wzorów ładnych CV, albo użyć generatora.
Ok. rozumiem, że są osoby, które tego nie ogarniają, ale chyba każdy ma kogoś z rodziny, czy znajomych, kto mógłby pomóc.
Ale nie, lepiej marudzić na anonimowych.
Poziom ortografii świadczy o danej osobie i awaria sprzętu nie jest tu usprawiedliwieniem.
@elbatory
Głupi nie wie, że jest głupi - efekt Dunninga-Krugera.
Aż byś się zdziwił, jakie ludzie potrafią mieć cv - napisane odręcznie na kartce wyrwanej z zeszytu A4, z poobrywanymi brzegami, bazgrzącym charakterem pisma i do tego masą błędów.
A potem dziwne, że nie może znaleźć pracy.
Owszem, bardzo miło, ale nie ukrywam, że wygląda to bardzo podejrzanie, jeśli na stanowisko robola sklepowego, czy podobne nie dostajesz żadnej odpowiedzi na 100 CV. No chyba, że nie aplikujesz na robola, a na Boga (CEO, albo innego wysoko postawionego członka zarządu) tych firm, wtedy jest to doskonałe zrozumiałe.
A postaw się proszę w sytuacji Twojego narzeczonego. Cała odpowiedzialność finansowa jest wyłącznie na nim. To naprawdę duża odpowiedzialność i spora presja. Oczekujesz od niego wsparcia, ale w jaki sposób Ty go wspierasz? Rozumiem, że szukasz pracy, ale może robisz coś poza tym, np. chodzisz na inwentaryzacje w sklepach? Może dorabiasz w jakiś inny sposób?
Nie wierzę też, że tak trudno znaleźć pracę. Musisz mieć albo tragicznie napisane CV albo próbujesz wysyłać CV do prac poza Twoimi kwalifikacjami.
Trzeba było nie wracać.
No ale właściwie to dziwisz się? Jak długo ma Cię utrzymywać i traktować hasło "nie umiem znaleźć pracy" jak wyjaśnienie i koniec tematu "a, no jak nie umiesz, to jasne, spoko, rachunki zapłacą się same"? Podobnie jak ktoś przede mną, nie rozumiem jak można nie umieć znaleźć pracy. Nie mieszkam w dużym mieście a i ja i ludzie wokół mnie w razie potrzeby znajdują pracę w mgnieniu oka. Mam znajomego, o którym myślę sobie, że zraził do siebie już każdego pracodawcę w okolicy, a jednak on wciąż i wciąż znajduje i rzuca kolejne miejsca pracy. A Ty nie?
Ja się dziwię. Zaproponowałbym pomoc a nie wydzierałbym się.
Nie można wykluczyć, że nie proponował. W międzyczasie minęło pół roku, życie kosztuje a autorka nadal nie ma pracy. Jak długo nie zirytowałoby Cię to, że na pytania co dalej ktoś zbywa Cię hasłem "nie wiem, no jakoś nie umiem nic znaleźć"? Przecież to nie jest za bardzo realne. COŚ zawsze da się znaleźć, a cokolwiek byłoby lepsze niż nic.
Nie zgadzam się z tym spojrzeniem. Jeśli żyje się jako para, należy działać jako para w sytuacji gdy jedna osoba ma problem lub sobie z czymś nie radzi. Przy współlokatorze, który ma problem ze swoją częścią czynszu, irytacja byłaby zrozumiała. W partnerstwie, nie.
Ale w jaki sposób autorka wspiera narzeczonego? W związku obie strony się wspierają, a tu wygląda, że jedna strona chce wsparcia nie dając wiele w zamian. Związek nie polega na tym, że jedna strona ma.utrzymywac finansowo i wspierać, za to druga tylko siedzi i narzeka.
Poza tym, jak wysyłasz 100 CV i nikt się nie odzywa, to jednak może warto coś zmienić. Przyjrzeć się CV, skonsultować, nawet ze znajomymi. Próbować coś zmienić, a nie ciągle robić to samo licząc, że sytuacja się zmieni. To nie lata 90. pracy jest naprawdę dużo.
Można sprawdzić cv pod względem formalnym, ewentualnie przeredagować. Można wejść do firmy/sklepu widząc ogłoszenie i zapytać się czy aktualne, bo jedna taka pracy szuka. Można też oczywiście wydzierać się na durne babsko, które nawet pracy znaleźć nie potrafi i na portfelu leży. Każdy ma własne spojrzenie na partnerstwo.
A w którym momencie/po jakim czasie, można uznać że nasz partner jednak miga się od pracy? Gdyby wyznanie napisał jej partner i opisał partnerkę która od pół roku nie pracuje i nie dokłada się do kosztów życia, to odbiór byłby totalnie inny - leniwa baba, pogoń ją. Ty myślisz, że kobiety (lub mężczyźni) których ich partnerzy opisują w ten sposób przynali by że "a co się będą męczyć, jak dobrze się żyje na czyjś koszt"? Że skoro autorka pisze "szukam ale nie mogę znaleźć" to na pewno uczciwie szuka i zależy jej na dokładaniu się? I że zupełnie serio od pół roku nie znalazła zupełnie nic, uczciwie się starając o COKOLWIEK? Otwórz oczy, te lenie i nieroby na których ludzie się żalą że muszą ich utrzymywać a oni nic nie robią sami o sobie będą właśnie tak mówić - nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem. Wysyłam, wysyłam i nic. Trzeba być koszmarnie naiwnym żeby po dłuższym czasie takich wymówek dalej kogoś klepać po ramieniu i akceptować to.
Partnerstwo to właśnie partnerstwo - również w kwestii wspólnych finansów. Tu nie ma partnerstwa. Facet ją utrzymuje (już dość długo) i najwidoczniej nie jest to układ który mu się podoba.
Ponownie pytam, co zrobiła autorka? W jaki sposób wspiera narzeczonego? W jaki sposób ona wspiera to partnerstwo? Bo na razie wygląda tak, że Ty wymagasz od partnera, by ją wspierał, by za nią szukał pracy. No, ale partnerstwo nie wygląda tak, że całą robotę odwala jedna strona. Autorka jest dorosłą osobą, a nie potrafi znaleźć pracy od kilku miesięcy. Naprawdę to wygląda, że bardzo nie chce jej znaleźć.
Niewątpliwie prawda. Szczególnie z punktu widzenia optymalizacji ekonomicznej funkcjonalności podstawowej komórki społecznej.
Dziękuję za dyskusję.
Idź popatrz w urzędach czy nie szukają jakiegoś sekretarza do sądu czy coś w tym stylu
Może potencjalni pracodawcy boją się ze zaraz zajdziesz w ciążę i wolą zatrudniać mężczyzn...
Średnio miło, ale co kto lubi.
Może zacznij chodzić osobiście w jakieś miejsca, albo tam dzwoń zamiast wysyłać CV przez neta i czekasz nie wiadomo na co.....
Nie, bardzo niemiło