#rp1jG
Moja siostra Małgosia miała chłopaka. Chłopak Jaś był niezbyt urodziwy, ale ona za nim szalała.
Gdy w ich związku zaczęło się psuć, a moja siostra chciała z nim spędzić resztę życia, poradziła się mamy. Mama jako człowiek wierzący w zabobony, uroki, czary, znalazła coś i dla niej. Postanowiły Jasia nakarmić krwią z okresu. Moja siostra miesiączkowała i mama poradziła jej stary sposób by zatrzymać kochanka. Siostra zrobiła Jasiowi rano kawę. Kawa zawierała jej krew z okresu. Jasiu się na niczym nie poznał i kawę wypił ze smakiem. Obserwując Jasia cały dzień stwierdziłam, że żadnych boleści się nie nabawił.
Czy ich miłość odżyła?
Czy ta krew podziałała?
Czy żyli razem długo i szczęśliwe?
Nie. Jaś i Małgosia darli koty. Małgosia jeszcze próbowała skleić tę miłość dzieckiem. Mały Jaś urodził się i rok później Małgosia dużego Jasia się pozbyła.
A niby po czym miał się nabawić boleści? Po odrobinie krwi i nabłonka?
A siostra Małgosi o kaszance albo czerwonym salcesonie kiedyś słyszała?
Zresztą takie praktyki były kiedyś dość popularne. Ludzka kreatywność w kwestii związków, miłości i uwodzenia jest porażająca.
I nie tylko babki miały takie odstrzelone pomysły. Np. we Włoszech panowie wycierali chustką swoje spocone klejnoty, by potem włożyć ją w górną kieszonkę marynarki albo zawiązać na szyi, i wabić kobitki swoim samczym zapaszkiem. A dziś kupujemy gotowe perfumy z feromonami. :-)
Zapach spoconych jaj, mmmm :)))
Dragomir
Włosi wiedzieli co robią, wszak feromony wzbudzają produkcję hormonów i pobudzają seksualnie jak nic innego. Jest wiele ciekawych eksperymentów pokazujących, jak kobiety reagują na męskie feromony.
Jeden szczególnie utkwił mi w pamięci. W dużym kinie spryskano męskimi feromonami kilkanaście rozrzuconych losowo foteli, po czym zaproszono tam kilkanaście kobiet. Babki leciały do nich jak wiedzione magnesem. :)
Feromony znajdziemy w pocie, moczu i spermie, czyli krocze to najlepszy obszar do ich pozyskiwania.
Zatem do dzieła, panowie!
;-)
Ona pozbyła? A myślałam, że za nim szalała.
Owszem, szalała za dużym Jasiem przed urodzeniem małego Jasia. Następnie pozbyła się dużego Jasia. I słusznie, ponieważ są rzeczy ważne, za którymi nawet szaleć można, oraz rzeczy ważniejsze, za którymi szaleć nie wolno.
Zagadkowo panie Gzymsie. Tak nawet poetycko-filozoficznie. Czy mógłbyś jakoś przybliżyć swoją wypowiedź?
Szanowny Panie Miłośniku Smoka, być może Smoczycy, co osobiście dużo bardziej by mi się podobało ale tak właściwie nie robi żadnej różnicy.
Moje stwierdzenie na temat Jasiów jest, stety czy niestety, wprost z życia ssaków, ze szczególnym uwzględnieniem homo sapiens sapiens, wyjęte.
Pani Małgosia, prawdopodobnie kierowana instynktem zachowania gatunku, pozwalała dużemu Jasiowi na wszystko. No tak bywa i już.
Dla mniej kumatych, napalona kobieta zrobi wszystko. W sensie, wszystko wszystko.
Moim osobistym zdaniem, tylko dlatego ten świat ciągle istnieje.
No i zdarzył się mały Jaś. Do głosu doszedł następny instynkt, macierzyński. Ten nakazał, słusznie zresztą, pozbycie się dużego Jasia. Na tym koniec histori.
Kobiety bywają makabrycznie pragmatyczne. Całe szczęście dla ludzkości zresztą.
Ale odlot! 😁😁😁😁😁