W wieku 20 lat usunęłam ciążę. Wtedy jeszcze dało się to w Polsce zrobić bez większego problemu. W wieku 22 lat już tego żałowałam. W wieku 25 lat urodziłam pierwsze dziecko, które zmarło po porodzie. W wieku 50 lat jestem bezdzietną kobietą, u której właśnie zaczyna się menopauza, a ja tak bardzo tęsknię do moich dzieci. Do obojga.
Dodaj anonimowe wyznanie
Nie wiem, czy to wyznanie to prawda, czy prowokacja. Tak czy inaczej, zawsze będą kobiety, które będą żałowały aborcji. I takie, które będą zadowolone, że jej dokonały. Tu jest dokładnie tak samo, jak z każdą inną decyzją w życiu. I nic w tym dziwnego.
Ja nie znam kobiet, które żałują. Gdy rozmawiałam z koleżankami, które to zrobiły, żadna nie żałowała. Nawet przez 5 minut. Za to niektóre żałowały, że urodziły.
Przyjaciółka latami szlochała mi w mankiet, jak to ona kocha dzieci i pragnie być matką. Ależ to był dramat, ile łez wylanych... A gdy krótko po trzydziestce wreszcie zaszła w ciążę, przyznała mi się w tajemnicy, że najchętniej by tę ciążę usunęła. Nie zrobiła tego, ale nigdy nie spełniła się w macierzyństwie i nie nawiązała więzi z dzieckiem. Zajmował się nim głównie jego tata.
Nigdy nie wiemy, co by było gdyby. Kobieta, która dokonała aborcji, być może byłaby szczęśliwą mamą. A może urodziłaby dziecko, które w ogóle by jej nie obchodziło i którym zajmowałaby się jedynie z obowiązku. A może dziecko byłoby ciężko chore a ona uwiązana do niego na resztę życia. A może by umarło w wieku 5 lat, co złamałoby jej serce na zawsze. A może urodziłaby sadystę, który od małego znęcałby się nad dziećmi i zwierzętami, a potem chlał, ćpał, bił ją, okradał i groził jej śmiercią. Jak syn innej mojej koleżanki.
Scenariusze można mnożyć w nieskończoność.
Zmierzam do tego, że nigdy nie wiemy, jakie będą konsekwencje naszych decyzji. I co by było, gdybyśmy ich nie podjęli. Ale nasze tęsknoty i pragnienia dotyczą jedynie fantazji o tych najpiękniejszych scenariuszach. I nie ważne, czy to kwestia dziecka, czy przeprowadzki za granicę, czy relacji miłosnej, czy pracy. W wyobraźni porównujemy swoje obecne życie do tych najlepszych wymyślonych opcji: Ach, gdybym wtedy wyjechała z Zenkiem do Kanady. Ale byśmy sobie dzisiaj dobrze żyli! Gdybym kupił tamte akcje. Gdybym nie zerwał z Gośką. Gdybym...
Jak najbardziej się zgadzam i generalnie mam podobne doświadczenie, znam 2 dziewczyny, które wiem, że zdecydowały się przerwać niechcianą ciążę, żadna z nich nie żałuje. Zgodzę się również, że to trudna decyzja i często nie do końca można być świadomym jej konsekwencji, ale jednak czasem są sytuacje, w których wiem, jakie będą konsekwencje jeśli nie przerwiemy ciąży. Mam tu na myśli sytuacje, w której rodzice wiedzą o ciężkiej wadzie, czy chorobie płodu. Jeśli wiem, że płód ma jakiś rodzaj aberracji genetycznej, to znamy konsekwencje donoszenia takiej ciąży. Może nie dokładnie, ale nie czarujmy się, opiekowanie się takim chorym dzieckiem albo urodzenie takiego, które umrze niedługo po narodzinach to znęcanie się nad sobą, swoją kobietą i tą istotą, która nie ma szans, czasem na nic więcej niż cierpienie.
@Czaroit
Od bardzo dawna nie widziałem komentarza na takim poziomie w tej jakże delikatnej sprawie.
Fanatycy z obu stron, tej lewej ale i tej prawej, powinni sobie go wydrukować i co wieczór kontemplować, może by zmądrzeli.
Chylę czoła.
Nie jesteś w tym sama. W wieku 30 lat dokonałam aborcji że względu na mój stan zdrowia (poród mógł skończyć się dla mnie smiercia)
Mimo tego do tej pory to do mnie czasem wraca, a minęło już kilka lat. Zdarza się, że żałuję, myślę o tym jakby to było.
Z drugiej strony jakbym tego nie zrobiła w ogóle mogłoby mnie już nie być. I tak, przez wzgląd na sytuację w PL było to jeszcze trudniejsze, bo czułam się jak przestępca.
Kolejna zdzira!!!
Kolejny debil...
Nie jestem kobietą, więc pewnie nie jestem w stanie w pełni zrozumieć, co czujesz, ale chciałem napisać coś współczującego. Trzymaj się tam.
Piękna postawa :)
Nie ma co żałować podjętych decyzji, gdyż biorąc pod uwagę ówczesne priorytety, sytuację życiową, czy stan wiedzy, wtedy to była najlepsza decyzja. Łatwo wyrokować nad słusznością decyzji po wielu latach, gdy się wie do czego doprowadziły wcześniejsze wybory.
Inna sprawa, że po latach może się okazać, że pewne decyzje były zbyt pochopne, czy błędne. Zresztą każda decyzja niesie za sobą skutki i nikt nie wie, jak by wyglądało jego życie, gdyby podjął inną decyzję.
Myślę, że masz nieprzepracowane emocje związane z utratą dziecka. To bardzo smutne, jak Ci się życie potoczyło, mało jest rzeczy bardziej traumatycznych niż śmierć dziecka. Przypuszczam, że szalejące przez menopauzę hormony mogą to wszystko wzmagać. Może pomyśl o przelaniu tych uczuć na kogoś komu mogłabyś okazać troskę, bo przecież na tym m.in. polega macierzyństwo. Może jakiś wolontariat? Czasu i tak nie cofniesz, jedyne co Ci pozostało to pogodzić się ze stratą i jak najlepiej wykorzystać pozostały czas, który Ci został.
Kolejne wyznanie pod gownoburze.
Pewnie tak. A jak nie, to wiadomo że wszystkie kobiety mają identyczny organizm i co przytrafiło się jednej przytrafi się wszystkim
Jeśli jesteś wierząca, to są takie rekolekcje dla kobiet Winnica Racheli, może to coś dla Ciebie. Dużo siły życzę!
Sprawdziłam na FB, że w najbliższy weekend są we Wrocławiu: https://www.facebook.com/share/p/1M5GgQu9oK/
A w Trójmieście w styczniu: https://facebook.com/events/s/rekolekcje-dla-osob-z-doswiadc/426342440499685/
Sorry, ale dla mnie jesteś zwykłą zdzirą!
Jebnij się w ten pusty łeb
Gościu jakiś umiar, można smieszkować i głupkowac, ale są jakieś granice