#0nK4J

W pierwszej klasie technikum wszystko jeszcze miałem pod kontrolą, zdarzały się dosyć często wagary, ale zdałem do drugiej – jakoś. W drugiej zaś klasie wszystko zaczęło się walić i nie ukrywam, że z mojej jedynie winy. Coraz częściej jarałem, piłem... Skończyło się to tak, że w drugiej klasie technikum nie zdałem, a że był to dosyć ciężki dla mnie kierunek, który w ogóle mnie nie interesował (elektryk), to przepisałem się do technikum gastronomicznego, lecz z racji na zmianę programu nauczania musiałem naukę zacząć tam od nowa i tak też się stało, co było wielkim błędem. 
Poznałem tam różnych ludzi, lepszych i gorszych. Długo nie trzeba było czekać, by marihuana, która nie dawała mi już takiej frajdy i działania, została zastąpiona dopalaczami, które wystarczały na dłużej z uwagi na właśnie ich moc. Zacząłem ćpać jak głupi, lecz poznałem pewną dziewczynę, dla której rzuciłem tę szkołę i oświadczyłem się jej niedługo później po tym, jak już zamieszkaliśmy razem. Ona studiowała wtedy ekonomię, a ja pracowałem na nasze utrzymanie. Jedna myśl jednak nie dawała mi spokoju, dziwny niepokój, że coś jest nie tak i miałem rację. Zostałem zdradzony, co po przeprosinach i obietnicy poprawy powtórzyło się potem dwa kolejne razy. Wróciłem do rodzinnego domu, jednak wtedy dopalacze stały się już codziennością. Po pół roku czasu doszło do tego, że gram, który wystarczał mi wcześniej na 3-4 dni, teraz wypalałem w pół dnia, zaczęły się długi, które ciągną się za mną do dziś, ALE... Poznałem muzykę z tej drugiej strony i nie sądziłem, że obudzi we mnie taką pasję. Zacząłem grać na pianinie, śpiewać, co w rezultacie dzisiaj zaowocowało w miłość do rapu i wierszy. Nie było to jednak jedyne wydarzenie, które wpłynęło na moją zmianę. 

Pamiętam jak dziś moment, gdy brałem miarkę w nos i następnie przepalałem ją dopalaczem, wtedy straciłem grunt pod nogami, czułem, jakby moje serce się zatrzymywało i upadłem... Obudziłem się w dziwnej czerni, nie czułem, że stoję, czułem się, jakbym szybował w pustce i ciemności. Niewiele myśląc zacząłem płakać i błagać o litość, bo bylem przekonany wręcz, że to już koniec mojego marnego życia. 
Obudziłem się po chwili w zupełnie innym miejscu niż byłem wcześniej i pobiegłem czym prędzej do domu. Pamiętam, jak o drugiej w nocy obudziłem moją mamę i powiedziałem, że śmierć nie boli. Była w szoku... Streszczając dalej – byłem u księdza który powiedział, że doświadczyłem czegoś, o czym inni mogą tylko marzyć. 

Po tych wszystkich latach walki dziś jestem wierzącym, pełnym pasji i miłości 24-letnim gościem. Pracuję ciężko, bo wiadomo, nie mam nawet średniego, lecz w moim sercu nie ma już strachu, a pełne jest nadziei, że kiedyś muzyka przyniesie owoc i będę mógł wam w oczy powiedzieć, że jestem z siebie dumny, że to ja sam wygrałem, powiedzieć, jak mocno kocham i wierzę!
Econiks Odpowiedz

No nie wiem czy wszyscy marzą o halucynacjach i dziurach w pamięci

Dragomir Odpowiedz

Ćpanie i rap, typowe połączenie. Ogarnij się.

Dodaj anonimowe wyznanie