#9jeho

Jedno z wyznań zainspirowało mnie do podzielenia się z wami przestrogą, jak dojść do tego, że jesteśmy opcją zapasową i jakie są tego konsekwencje oraz dlaczego nie warto czekać na cud.

Dawno temu, kiedy zakończyłem studia i poszedłem do pierwszej pracy, poznałem studentkę, która była na drugim roku. P. była zabawną, inteligentną i piękną kobietą. Miała dość nietypowe czy raczej niszowe zainteresowania, które to pokrywały się z moimi. Dodatkowo patrzyła na świat w ten sam niemal sposób co ja. Wszyscy wróżyli nam długi i szczęśliwy związek. Oficjalnie nie zostaliśmy nigdy parą i zawsze byłem przedstawiany jako „ktoś bliski”, ale nie jako chłopak czy narzeczony.

Najpierw pisaliśmy ze sobą, potem się spotykaliśmy, czy to na pizzy, czy to szliśmy do kina, normalna sprawa. Poświęcaliśmy się też naszym niszowym zainteresowaniom, bo one też pochłaniały czas. Generalnie wszystko wydawało się być OK. Kiedy ona nie mogła się spotkać z powodu nawału nauki albo ja z powodu nawału pracy, to rozmawialiśmy przez komunikatory internetowe lub telefoniczne.

Pierwszą oznaką, że coś jest nie tak, poza dziwnym przedstawianiem mnie swoim znajomym, było to, że miała coraz mniej czasu na spotkania, ale za to mogła spotykać się z innymi znajomymi.
Drugą oznaką, która biła po oczach, było to, że coraz rzadziej odbierała telefony lub oddzwaniała.
Trzecią i finalną oznaką było to, że z czasem przestała mieć czas na odpisywanie na komunikatorach mimo wyświetlonej wiadomości – coraz bardziej to wyglądało tak, że odpisywała tylko wtedy, kiedy jej się nudziło i na zasadzie „z braku laku, bo nie mam co robić innego”.
Z czasem, oczywiście, spotkania jak do kina czy nawet na głupią pizzę to były rzeczy z gatunku „nie ma mowy”.
Nasza ostatnia wymiana wiadomości to „OK, nie ma czasu, muszę uciekać, do jutra!” z jej strony i „Oki, to udanego wieczoru, daj znać, co ze spotkaniem w sobotę” z mojej.

O ile wtedy byłem w niej zakochany, o tyle dziś już wiem, że byłem jej opcją zapasową. Gdy na horyzoncie pojawił się „ten właściwy”, zaczynała się wycofywać z naszej znajomości na rzecz tego właściwego. Skończyło się to tak, że ostatni raz mieliśmy jakikolwiek kontakt, jeśli dobrze liczę, 6 lat temu. Nie wiem co u niej słychać, jak się miewa, nie śledzę jej – a i ona o mnie najpewniej zapomniała, bo czemu miałaby pamiętać? Wiem tylko tyle, że jakiś czas później była w związku z tym właściwym.
Dzisiaj już jej nie kocham, nie tęsknię za nią, a wspomnienia zaczynają się zlewać i niknąć w pamięci.

Jeżeli zobaczycie podobną historię u siebie na jakimkolwiek etapie, to możecie się „żegnać” z drugą połową – bo trzyma was tylko dlatego, że nie ma lepszej opcji na stole, ale gdy się pojawi, to was zostawi. Tak jak pisałem, zostałem po prostu zlany, bez żadnego „przepraszam” ani „żegnaj”. Ot i tyle.
Anonimowe6669 Odpowiedz

A może - tylko może - czekała aż wykażesz inicjatywę i się nie doczekała, więc w końcu się odsunęła? No bo piszesz, że się koleżeńsko spotykaliście, żadne z Was tej relacji nie nazwało. Może myślała, że nie jesteś zainteresowany, skoro nic nie mówisz?

maxiorek

Dokładnie, też o tym pomyślałam. Dziewczyna nie przedstawiała go jako kolegę, czy znajomego tylko kogoś bliskiego. Ile razy po takim przedstawieniu on z nią potem porozmawiał o tym jak widzi ich relację? Ja sobie nie wyobrażam, że miałabym przedstawić kogoś z kim się spotykam jako swojego chłopaka, jeżeli nie wiedziałabym, czy sobie tego życzy i jak on postrzega tę znajomość. Dla mnie ten cały opis wygląda tak, że dziewczyna nie wiedziała na czym stoi, on nic z tym nie robił, więc zaczęła się odsuwać, a on zamiast zawalczyć i pokazać, że mu zależy, pozwolił jej odejść utwierdzając ją w przekonaniu, że to było jednostronne uczucie - z jej strony, bo z jego nie.

Dantavo

A dlaczego w takim razie czekała, zamiast sama wykazać inicjatywę?

Anonimowe6669

@Dantavo może była nieśmiała, może uważa, że to facet powinien wykazać inicjatywę, a może miała jakiś jeszcze inny powód. Pewnie, że równie dobrze ona mogla wykazać inicjatywę, ale to on ma teraz pretensje, że nic z tego nie wyszło i się użala w internecie. Chciał żeby coś z tego było - trzeba było wykazać inicjatywę

maxiorek

@Dantavo, a może myślała, że wykazuje jej odpowiednio dużo, ale nie widziała z jego strony tego samego?
Ja mam aktualnie potencjalnie rozwojową sytuację z jednym kolegą. Czasem życzenia na dobranoc zakończę buziaczkiem, wspomniałam mu, że go bardzo polubiłam - na razie delikatnie, gdyż póki co badam reakcje, bo może dla niego jestem tylko koleżanką. Na tym etapie nie będę walić od razu z grubej rury, że chcę z nim być. Ze strony kolegi widzę jakieś oznaki troski o mnie, jak tak dalej będzie szło, to przejdę do śmielszych zachowań, aż w końcu do rozmowy o wzajemnych oczekiwaniach co do tej znajomości, o ile on nie zrobi tego pierwszy. Ale też muszę widzieć, że jest szansa na to, że nie jestem dla niego tylko koleżanką.
Nie wiemy jak było w historii z wyznania, ale serio myślę, że dziewczyna mogła uznać, że trafiła do friendzona.

Cystof

@Dantavo

Bo najwyraźniej jasne i klarowne komunikowanie swoich oczekiwań jest już nie modne.

Za to wciąż w modzie pozostaje czekanie ad mortem usrandum aż ta druga strona wykaże się inicjatywą. Działa w przypadku obu stron a najśmieszniej jest wtedy jak rzeczone obie strony bawią się w to na raz :)

Anonimowe6669

@Cystof No spoko, ale to on dzwoni

SokoliWzrok

Tak, tak, kobieca inceliada, zawsze winny jest facet.

KajKoLukx

SokoliWzrok
Typowe incelskie odwracanie kota ogonem. Autor obwiniał kobietę pierwszy, a jak mu ktoś śmiał uświadomić , że może nie mieć racji, zaraz się podniosło wycie incelków, jak to złe kobiety zawsze obwiniają mężczyzn.

Dodaj anonimowe wyznanie