#EsMAC

Z reguły nie lubię mężczyzn. I teraz najmocniej przepraszam zapewne połowę czytających, lecz już postaram się to wyjaśnić. Z moją rodziną nie mam najmniejszego problemu i utrzymujemy świetny kontakt. Problem natomiast zaczął się dobrych kilka lat temu w podstawówce, skończył się natomiast w gimnazjum, kiedy to byłam nękana i to zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W klasie mieliśmy około 30 osób, na co tylko 5 dziewcząt, i było względnie dobrze, dopóki przestało być. Na potrzeby anonimowości nazwijmy tego osobnika Zygmunt. Miał kilku dobrych znajomych, z którymi chodził sobie po szkole niczym władca świata. Zaczęło się niewinnie – uczęszczaliśmy razem do klasy, ale w przeciwieństwie do reszty przedstawicielek płci pięknej nie interesowały mnie relacje romantyczne, w żadnym stopniu, przez całą szkołę. Więc czasami byłam wyzywana na korytarzu, śmiano się ze mnie na lekcjach, na których nauczyciele nas nie pilnowali bądź ich to nie obchodziło, ale zrobiło się gorzej w momencie, w którym zaczęto podkładać mi nogi, rzucać piłką od koszykówki w głowę na WF-ie, kiedy pan wychodził z sali, i zabierać moje przedmioty bez pozwolenia. Raz miałam przez takie wybryki wybitą rękę, kilka wybitych palców, podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Rodzice naprawdę się starali, poszli z tym kilkakrotnie do dyrektora, który z tym faktem nie zrobił zupełnie nic, wychowawczyni wpisała im kilka nagan i na tym się skończyło. I dostałam od rodziców propozycję zmiany szkoły, ale zostało mi już naprawdę mało do pójścia do liceum i postanowiłam się przemęczyć, tym bardziej że z większością nauczycieli miałam dobry kontakt i już wiedziałam, jaki mają system nauczania. Wiem, że zapewne sporo z czytających będzie sądzić, iż to moja wina, skoro postanowiłam pozostać, i w pewnym stopniu naprawdę się z nimi zgadzam, ale zmieniać szkołę na rok, bo końcowo wtedy zaczęło się robić fatalnie, to jak z wrzątku przeskoczyć do lodowatej wody. Szkołę skończyłam ze świetną średnią i całkowitym odrzutem w stosunku do płci przeciwnej. Poszłam do liceum, co niezwykle pozytywnie wpłynęło na moje życie i aż do teraz mam dobry kontakt z większością z klasy (i tutaj również muszę zaznaczyć, że na 23 osoby tylko 3 było chłopaków). Teraz jestem na studiach. Dogaduję się z mężczyznami na tyle, na ile wymaga tego sytuacja, mam kilku kolegów, z którymi raz na jakiś czas porozmawiam, jednak nie z wybitną przyjemnością. Oto jak szkoła podstawowa i gimnazjum wpłynęły na moje życie. 
Dlatego, moi drodzy, jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek wam powie, że liceum będzie okropne i strasznie cięższe od podstawówki, wiedzcie, że niewiele w tym prawdy. Wszystko zależy oczywiście od was, waszego nastawienia do nauki i życia oraz szkoły, do której pójdziecie, jednak zazwyczaj spotyka się tam osoby z podobnymi celami na życie i poglądami na świat.
ingselentall Odpowiedz

Czas na terapię. Szkoda, by durne małpy ze szkoły wciąż wisiały Ci na psychice. Powodzenia!

karlitoska Odpowiedz

W liceum spotyka się ludzi na podobnym do siebie poziomie, a podstawówka (i kiedyś gimbaza) to zbiór ludzi z rejonu, w którym mieszkasz i niestety można trafić na takich elementów. Jeśli kończyłaś gimnazjum, to musisz być w takim wieku, że jesteś na końcówce studiów. Od tych wydarzeń minęło, więc około 8 lat. Powinnaś dawno to przerobić, bo większość facetów to nie troglodyci rzucający w kobiety piłkami (???). Myślałaś o terapii? Nie mówiąc o zwyczajnych potrzebach bliskości czy seksualności. No chyba, że jesteś lesbijka, to wtedy może ten aspekt się rozwiązuje.

Dodaj anonimowe wyznanie