#G9hGC

Mój tata ożenił się ponownie z kobietą gorzej wykształconą od niego, w dodatku roszczeniową, bo choć ona zarabia niewiele, uważa, że wszystko się jej należy. Ma dzieci w moim wieku, czyli takie, które są w wieku 20-30 lat. Ja jestem trochę starsza, bo mam 32.

Na początku miały miejsce subtelne przytyki, później próba zrobienia ze mnie „złej córki”, choć nigdy mama ani ojciec nie mieli ze mną problemów – dobrze się uczyłam, skończyłam studia itd.  Często udowadniała, że mi się nic nie należy po tacie – który zresztą żyje nadal, chyba jej na złość, bo wobec taty również potrafi być niemiła. Tata jednak był przez długi czas na to ślepy, ona i jej dzieci go sprytnie omamili.

Jakiś czas temu postanowiłam rzucić pracę biurową i wyjechałam zarobić za granicę. Pracowałam tam przez 3 lata i oszczędzałam na wszystkim. Gdy wróciłam, mama dołożyła mi 100 000 (z puli podziału majątku po rozwodzie z tatą) i tak kupiłam sobie w tym roku małe mieszkanie bez kredytu. Wróciłam też do pracy w biurze. Mieszkanie póki co wynajmuję, a sama mieszkam w niewielkiej kawalerce, czasem pomieszkuję u partnera.

Kiedy macocha dowiedziała się o mieszkaniu (tata jej wygadał), stwierdziła, że jej córka z mężem i dzieckiem nie mają gdzie mieszkać i gnieżdżą się u nich, a ja mam własny lokal, więc powinnam im go udostępnić. Powiedziałam, że kosztuje tyle i tyle, a chcę go wynajmować. A ona na to, że oni nie mają pieniędzy, a jeśli już mieliby płacić, to chyba o wiele mniej, bo ich nie stać. W końcu nie wytrzymałam i jej wygarnęłam wszystko, że mogli sobie sami zapracować i to ich sprawa, a jej córka nigdy mnie jak siostrę nie traktowała. No i rozpętała się awantura, że jak to tak, że przecież jej córka zawsze była dla mnie miła, a zarobić pieniędzy nie mieli jak, bo mają dziecko. No to ja na to, że w takim razie mogli pomyśleć, zanim się na nie zdecydowali. Macocha powiedziała: „Dobrze, w porządku”, zrobiła smutną minę i usiadła w drugim pokoju, jakby się miała rozpłakać. Wszyscy łącznie z tatą poszli ją pocieszać.
Słyszałam, jak mówi do taty, że to niemożliwe, że mogłam sama (prawie sama, bo mama mi trochę pomogła, ale to nie jej sprawa) zarobić na mieszkanie i że wszystko bym chciała dla siebie. No i wyszłam na tę złą, niewdzięczną córkę, która nie chce się niczym podzielić. Bo przecież pensja z etatu by mi wystarczyła. Może i tak, ale po to właśnie harowałam w Holandii, żeby później tej kasy mieć trochę więcej.

Serio jestem egoistką, bo przybrana „siostra”, która nigdy nie traktowała mnie jak siostrę, ma z mężem mniej pieniędzy i mają dziecko?
No sorry, są różne metody zabezpieczeń, trzeba tylko trochę pomyśleć.
Zastanawiam się, czy nie zerwać z nimi kontaktu...
Awtroil Odpowiedz

Jesteś dorosła, to TWOJE mieszkanie, nie masz obowiązku udostępnić go komukolwiek. Macocha i jej córki nie są Twoją rodziną, tylko ojca. Nie musisz z nimi utrzymywać kontaktu.
Z wynajmem mieszkania uważaj - prawo w tym kraju stoi po stronie lokatora i jak wynajmiesz nieuczciwej osobie, to z pozbyciem się takowej i odzyskaniem należności może być problem. Tym bardziej nie powinnaś wynajmować mieszkania córce macochy. Z wyznania i komentarzy wynika, że będzie problem z płatnościami, a jak będziesz się domagać należności, to będą Ci wytykać jaka ty niedobra jesteś itd.

Shido

Obejściem wielu praw lokatora jest nie wynajem mieszkania tylko pokoju/ów z możliwością korzystania z części wspólnych, pozostawiając tak naprawdę jeden pokój "niewynajęty" wtedy pozwala to na dowolne wchodzenie do swojego mieszkania bez ryzyka oskarżenia o wtargnięcie (no bo idziesz do SWOJEGO NIEWYNAJĘTEGO pokoju) i masz też wtedy prawo do korzystania z części wspólnych (tj. kuchnia, łazienka, WC) no i daje to możliwość wynajmu tego pomieszczenia "bardzo uciążliwym kibicom lokalnego klubu" którzy potrafią zniechęcić nierzetelnych lokatorów do wyprowadzki i to szybciej niż później.

Shido - wiem, w tym momencie wynajmuję właśnie parze studentów, każde z nich ma jeden pokój. A w przyszłości zastanawiam się nad wynajmowaniem na doby w formie noclegów, ale jeszcze muszę sobie to przekalkulować, co się bardziej opłaci

arizona41 Odpowiedz

Tak, lepiej zerwij.

I pewnie tak zrobię, jedynie z tatą będę gadać, bo on akurat w tej sprawie milczy i nie miał do mnie takich wymagań. Co prawda próbował pocieszać macochę, ale niczego na mnie nie wymusza, więc tyle dobrze.

budyn4 Odpowiedz

Ze czujesz frustrację i chciałaś się wygadać, to rozumiem. Ale nad czym się zastanawiasz to już nie rozumiem. Powiem ci, że przy ich podejściu, to nawet jakby mieli płacić 100 % ceny, bałabym się im wynająć, bo brzmią jak problem.

Nie zastanawiam się już. A w zasadzie, to od początku nie chciałam im wynająć mieszkania, a szczególnie za półdarmo.
A teraz oni przyjęli inną taktykę, żeby pokazać, jacy to są dobrzy, bo tata się wygadał, że chcą się składać dla mnie na prezent na urodziny. Powiedziałam, żeby się nie składali, że jeśli chce mi już kupić, to sam jakiś drobiazg, bo ja im prezentów nie kupowałam z różnych okazji, więc umotywowałam to tym, że jest mi niezręcznie. Na całe szczęście się zgodził, bo już podejrzewam na czym polegałaby teraz ich taktyka, że będą pokazywać, jacy to oni są dobrzy, a ja zła, ale to nie przejdzie :)

TakiTen Odpowiedz

O ktos przerobil i skopiowal wyzwanie ze PIEKIELNIE goracej storny...
To juz sie robi zalosne...

Jumalatar

Może to ta sama osoba umieściła historię na obu portalach.

Postac Odpowiedz

Zależy, jak bardzo się tym przejmujesz. Ja bym kontaktu nie zerwała, ale zdecydowanie bym się nie dała wykorzystać. Pracowałaś, to masz. Jeśli masz dobre relacje z "siostrą" to możesz im obniżyć cenę o stówę czy dwie, ale to tylko Ty potrafisz ocenić, czy to uczciwe osoby, czy będą chcieliście Cię wykorzystać. Jeśli to drugie - nie wynajmuj, nawet jak całą kwotę będą chcieli płacić.

A takie przytyki do "siostry" są nie w porządku. Oni może chcieli mieć dziecko, rodzina była dla nich ważniejsza niż harówka - to macocha próbuje od Ciebie coś wyłudzić dla córki, a nie ona sama.

Problem w tym, że macocha stwierdziła, że oni mogą płacić co najwyżej z 1500 zł, bo ich nie stać na więcej. Czyli o 1100 mniej, niż biorę. Na mieszkaniu zarabiam 800 zł, więc w zasadzie byłabym na tym stratna. Ona sądzi, że skoro jest starsza, może dyktować mi warunki. Ale się myli, bo w życiu się na takie coś nie zgodzę. Tym bardziej, że przybrana "siostra" mnie jak siostrę nigdy nie traktowała. Może nie była wredna, ale to wręcz ja na początku próbowałam ją gdzieś zaprosić, a ona się wymigała, sama nie inicjowała kontaktu. Za to do taty się podlizywała. Odkąd mam mieszkanie stała się wyraźnie milsza. Macocha za to próbuje zagrać na emocjach mówiąc, że "ale twoja siostra mieszka z dzieckiem i mężem ledwo się mieszczą w domu twojego taty, nie obchodzi cię to?".
Dla niej jestem egoistką, bo chcę teraz mieć więcej pieniędzy dla siebie, a oni też ciężko pracują zajmując się dzieckiem, ale czy ja im to dziecko zrobiłam?
Może i jest im ciężko, ale to nie moja sprawa. 100 zł mogłabym im jeszcze upuścić, ale nie zgodzę się na taką cenę przy której nie zarobię nic, a jeszcze stracę. Owszem, dałabym sobie radę, ale zwyczajnie chcę teraz sobie odbić ten czas, kiedy oszczędzałam na wszystkim. Szkodza mi taty, że musi ich znosić, no ale to był też jego wybór, że się na to zgodził. Za to dla niej "naturalne" jest, że kiedy nie mieszkam w mieszkaniu, tylko wynajmuję i nie mam kredytu, to oni powinni tam mieszkać, bo mają małe dziecko. No dla mnie to wcale nie jest oczywiste, jeszcze chwila, a by mnie może jeszcze wykorzystali jako darmową opiekunkę...

Postac

Macocha to stwierdziła. Nie siostra. Czyli mama szuka dorosłej córce mieszkania? Nie niańczy jej za bardzo?
O siostrze nic właściwie nie piszesz, ale widać, że masz do niej negatywny stosunek. Na pewno przez nią samą, a nie przez jej mamę?
Poznałyście się jako dorosłe, więc czego oczekujesz? Ty ją traktowałaś jak siostrę? Ja poznałam swoją bratową jak miałam 16 lat, a ona 24. Niby nieduża różnica, ale byłyśmy na zupełnie innym etapie życia i czułam się przy niej jak dziecko. Też nie inicjowałam kontaktu, bo miałam wrażenie, że ona nie chce z dzieckiem gadać. Jesteś pewna, że Twoja "siostra" jest dla Ciebie milsza bo masz mieszkanie, a nie dlatego, że jest po prostu bardziej dorosła?

A 1800 zł czynszu to jakoś strasznie dużo.

No nie samego czynszu, bo do tego dochodzą koszty najmu, w końcu zysk z mieszkania też musi jakiś być. A czy ja wiem, czy to dużo? To taka standardowa cena w moim mieście, które i tak nie należy do największych w Polsce, bo to co prawda miasto wojewódzkie, ale nie takie, jak np. Warszawa, czy Gdańsk, tam jest jeszcze drożej.
Co do naszych kontaktów, to poznałyśmy się, kiedy była już dorosła, nigdy nie należała też do przesadnie nieśmiałych osób, a dzielą nas tylko 3 lata, więc myślę, że gdyby chciała, to nie migałaby się od spotkań ze mną, ewentualnie zaproponowała jakiś inny termin. Poza tym, choć z przybraną "siostrą" nigdy się nie pokłóciłyśmy, to nie było też specjalnej więzi, nawet miałam wrażenie, że tak średnio mnie lubi. Może nie była jakoś specjalnie niemiła, ale dystans był wyczuwalny, więc ja nie będę wtedy komuś naskakiwać. Starałam się być miła, ale to wszystko.
Mam trochę wyrzuty wobec taty, że oni się u nich teraz gnieżdzą, ale z drugiej strony, to jest bardziej właśnie rodzina taty i to on im na to pozwolił. Dom nie jest mały, więc jakoś się mieszczą.
Natomiast machocha uważa (i pewnie jej córka też, bo myślę, że wiedziała o tej rozmowie), że już sam fakt tego, że ona jest żoną taty sprawia, że powinnam im pójść na ustępstwa, szczególnie, że ona bardzo gloryfikuje posiadanie dzieci i sugerowała nieraz, że są wg niej bardziej pożyteczne od kariery.
Ja się z tym nie zgadzam, każdy decyduje jak pokierować swoim życiem, poza tym nie ma takiej sytuacji, że żyją w skrajnej biedzie i nie mają co jeść, tylko chcą więcej prywatności, ale tak sobie myślę, dlaczego z tego tytułu ja teraz mam znów oszczędzać na wszystkim? No i jest ochrona praw lokatorów, więc całkiem możliwe, że później nie chcieliby się wyprowadzić, a ja nie mogłabym z tym nic zrobić. Niby sądzę, żeby płacili, ale taka cena, jak 1500 jest śmieszna w tych czasach, za tyle czasem można znaleźć malutką kawalerkę, która nie jest wyremontowana.

Postac

Dlatego też napisałam, że jeśli uważasz, że "siostra" niekoniecznie jest uczciwa, nie wynajęłabym jej mieszkania nawet za całą kwotę. Zwłaszcza z dzieckiem - bo gdy przestaną płacić, Ty realnie nic nie możesz z tym zrobić.
Ja akurat uważam, że rodzina jest ważniejsza niż kariera, dlatego doskonale rozumiem kobietę, która w wieku około 30-lat zdecydowała się na dziecko, mimo, że nie miała własnego lokum. Jak sama piszesz mają gdzie mieszkać i dom nie jest mały. Jednocześnie nie uważam, żeby z tytułu tego, że ona dziecko ma, a Ty nie, jej się coś więcej należało. Ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie, a ona za swoje. To Ty decydujesz, komu chcesz pomagać i z kim utrzymywać kontakt. Twoja macocha próbuje wymusić pomoc, ale nie jesteś jej nic winna. Jak ona chce pomagać córce, to niech to robi z własnej kieszeni, a nie cudzej.

To prawda, każdy ma różne priorytety i sam za to odpowiada. Tego właśnie bym się obawiała, że się później i tak nie chcieliby wyprowadzić albo skończyłoby się to kłótnią. Roszczeniowość macochy bardzo mnie zdenerwowała, ale ona taka już jest, niesłusznie uważa, że skoro jestem sporo młodsza, to mimo że dorosła, powinnam jej słuchać. Jest to śmieszne, szczególnie że dopiero w wieku dorosłym ją poznałam i nie dokładała się do mojego utrzymania, więc nie jestem jej nic winna. Tak myślę, że gdyby relacje układały się inaczej i faktycznie kochałabym tą część rodziny, jak swoją rodzoną, a także mniej byłoby w tym roszczeniowości, byłabym może nawet skłonna pomóc przez pewien czas. Na pewno miałabym też więcej zaufania do takich osób. Ale nie ukrywam, że przejmuję się tym, dzisiaj nie mogę spać, obudziłam się i o tym myślę…Nie dlatego, że nimi się tak bardzo przejmuję, ale że to rodzina taty, a niedługo święta i zapowiada się świetna atmosfera, kiedy go odwiedzę

Awtroil

@Assia002
W życiu czasem trzeba być egoistą, bo są ludzie, którym jak podasz pomocną dłoń, to ci ją odgryzą.

@Awtroil - też tak myślę, nawet gdyby było ich teoretycznie stać, bałabym się, że będą zalegać z płatnościami, bo do rodziny, czy znajomych ma się jednak mniejszy dystans. No i że nie będą chcieli się wyprowadzić.
Muszę myśleć głównie o swoim dobru, szczególnie, że oni nie żyją w jakiejś biedzie, no mają dziecko, ok, ale to nie moja sprawa.
Kiedyś, kiedy byłam bardziej naiwna, zanim na kilku osobach w życiu się przejechałam, być może nawet pod presją rodziny bym się na to zgodziła tak dla świętego spokoju. Ale zrozumiałam, że muszę dbać głównie o własne dobro, no i najbliższych mi osób, jeśli one robią to samo dla mnie, a że teraz mam tylko partnera, no to wiadomo, że stać mnie na więcej. Dla nich pewnie to jakiś rodzaj egoizmu, ale czy tym kogoś krzywdzę? Wg ich toku rozumowania, skoro oni mają dziecko, to każdy powinien im ustępować w rodzinie. Ja to widzę jednak inaczej, to nie moje dziecko, ani nie rodzona siostra. Ani nawet nie bliska mi osoba. Więc dlaczego mam żyć skromniej przez nią.... No nie, to był ich wybór.

Dragomir

Dostajesz 2600 zł miesięcznie, mieszkanie jest bez kredytu. Zarabiasz 800 zł. Chcesz mi powiedzieć, że czynsz i opłaty jakieś ścieki itp. to 1800 zł miesięcznie?

Losy Odpowiedz

Nawet jakby była to Twoja rodzona siostra, to nie masz obowiązku jej pomagać. Oczywiście, że żona ojca myśli o zabezpieczeniu własnego dziecka więc stosuje psychologiczne podjazdy licząc, że ulegniesz. Trudno, bądź tą niedobrą i nieustępliwą, bo i tak skończy się tak, że wprowadzą się na dobre, a później gdy będziesz sama potrzebować tego mieszkania to okażesz się najgorsza i nikt nie będzie pamiętał, że przez jakiś czas pomagałaś. Nie bez powodu są przysłowia "z rodziną to dobrze wychodzi się na zdjęciach" oraz "kto ma miękkie serce to musi mieć twardą du*ę"

Liillka Odpowiedz

A ja mam mocno mieszane uczucia. Kiedyś to było normalne, że kiedy w rodzinie urodziło się dziecko, to wszyscy pomagali, jak mogli, szczególnie osoby bezdzietne w rodzinie. Teraz każdy myśli o sobie w kategoriach - to był ich wybór, więc niech sobie radzą. Ludzie chcą się bawić, wolą nie zakładać rodzin. A kiedyś bezdzietna córka, czy syn pomagali jak mogli reszcie rodziny. Poza tym nie ma zaufania, wszystko musi być na umowę, jak z obcymi, bo jeszcze okradną. Młodzi rodzice z dzieckiem szczególnie potrzebują prywatności, żeby ich małżeństwo jak najlepiej się układało, czasem pomocy, żeby mogli odetchnąć. Dlaczego kariera ma świadczyć o dojrzałości, a posiadanie dziecka nie? Dla mnie jest odwrotnie, sukces życiowy, to posiadanie szczęśliwej rodziny. A Ty się od swojej oddalasz myśląc o swoich wygodach. Zapracowałaś po części na mieszkanie, ale teraz w nim nie mieszkasz i masz pracę. Teraz to normalne, że młodzi nie myślą ani o starszych rodzicach, ani o rodzeństwu z dziećmi, tylko o sobie. Może jestem z innej planety, ale dla mnie byłoby normalne, że powinnam im pomóc.

karlitoska

Też sobie zrobiłaś dzieciaka zanim zabezpieczyłaś swoje sprawy mieszkaniowo-finansowe, jak przyrodnia siostra autorki? Może autorka też chce założyć rodzinę, mieć dzieci tylko najpierw zabezpiecza swoją sytuację finansową? Rodzice i tak dostają dużo wsparcia - w roczny macierzyński, dodatek do opieki nad małym dzieckiem, 800+, a rodzina też często jednak wspiera młodych rodziców. Bez przesady, żeby bezdzietni mieli jeszcze dokładać się do mieszkania dzietnych członków rodziny.

Postac

Jak sama jestem za tym, żeby sobie - zwłaszcza w rodzinie - pomagać, tak tutaj sytuacja jest inna. "Siostra" Autorki ma pomoc od mamy i od ojczyma. Ma gdzie mieszkać. Sama o pomoc nie prosiła. Autorka natomiast ciężko pracowała, żeby kupić swoje mieszkanie - i miałaby z tej pracy nic nie mieć, bo powinna udostępnić mieszkanie siostrze i jej rodzinie? Słabe. Co innego komuś pomóc i zaopiekować się dzieckiem 2 godziny w tygodniu albo zrobić zakupy, a co innego co miesiąc dokładać się do utrzymania całej rodziny - bo jak inaczej nazwać to, że Autorka nie mogłaby już korzystać ze swojego mieszkania, na które pracowała i które na razie przynosi jej zyski?

coztegoze2

Urząd Skarbowy lubi takie podejście. Potem może nakładać kary, bo "w rodzinie to bez umowy".

Jumalatar

Przecież to nie jej rodzina, tylko rodzina co najwyżej jej ojca. I tak nie do końca jego rodzina, bo zdaje się, że nie adoptował córki swojej drugiej żony, więc to tylko rodzina owej żony. Jeżeli już to powinowactwo niż rodzina.

Dodaj anonimowe wyznanie