#ICnOt
Z tego tez powodu zawsze wożę w bagażniku kilka par rękawiczek, tak zwanych wampirków, które służą mi do sprzątania z drogi tych biednych zwierzaków. Ograniczam się do umieszczenia ich w przydrożnym rowie. Często ludzie patrzą na mnie jak na idiotę, ale mam to w głębokim poważaniu. Nie rozumiem, jak można zostawić na pastwę losu zwierzę na ulicy, aby skończyło wprasowane w asfalt. Zastanawia mnie, gdzie są właściciele swoich pupili, jeśli taki zostanie potrącony gdzieś w wiosce, czyżby za każdym razem był to bezpański pies czy kot?
Jeśli zdarzy nam się potrącić zwierzę, zwróćmy uwagę, czy przeżyło, a jeśli nie, zapewnijmy mu odrobinę godności w postaci zdjęcia go z drogi. Czy to aż tak trudne?
Jestes wspanialym czlowiekiem. Tak wiekszosc ludzi jak juz przejedzie zwierzaka to jedzie dalej. Faktem jest ze rzeczywiscie nie wszystkie odrazu po ze tak powiem spotkaniu z samochodem traca zycie. Te ktore jeszcze zyja umieraja w meczarniach a nieraz jeszcze przejechane przez inne auta
Mało takich ludzi jak ty. Dużo jest wypadków w których giną zwierzęta. Kierowcy, którzy sprawili, że zwierzak zmarł powinien gdzieś to zgłaszać, to bardzo się przydaje gdy ktoś szuka swojego pupila. Sama byłam właścicielką kilkuletniego kundelka. Uciekł on i nie wrócił do domu na noc. Nadal nie wiem co się z nim stało. Podejrzewam że został potrącony. Nie mam do nikogo żalu ani pretensji. Po prostu chciałabym godnie pochować przyjaciela, niż żeby leżał i gnił w rowie.
To miłe, że przenosisz te zwierzęta do przydrożnego rowu. Tam na pewno lepiej im się umiera.
A jeśli przeżyło? Co robisz w środku nocy, w lesie bez zasięgu, z potrąconym i rannym zwierzakiem?
Jeszcze nigdy mi się takie coś nie przytrafiło, ale pytam na przyszłość jakby co.
Pisze w internecie jaki to nie jest szlachetny. A potem ściąga zwierzę do rowu, żeby zdychało na trawie.
To ja dodam tylko że na nieudzielenie zwierzęciu pomocy po wypadku jest paragraf więc jeśli jesteście świadkami spiszcie tablice czy mając kamerki w pojazdach poswieccie chwilę na edukację mordercy i zgloscie zajście gdzie trzeba przy wolnej chwili, ok?
Nie wyobrażam sobie przejechać zwierzęcia i zostawić go na drodze... Przecież czasami zdarza się, że mozna mu pomóc
Zazwyczaj jak jadę i zauważę na drodze jakiegoś rozjechanego zwierzaka to jest mi mega przykro. No dobra, zdarza się, czasem kierowca nie zauważy, w pełni rozumiem, ale jednak to jest bogu ducha winne zwierzątko. Autorze wyznania, podziwiam Twoją postawę i życzę mniej takich 'niespodzianek' na drodze ;)
Też mi zawsze jest mega przykro, ale... kto każe tym zwierzętom wchodzić na drogą ?
Spoko. Więc jeśli jakieś dziecko wpadnie pod koła samochodu, to nie ma żadnego problemu, co? Bo kto kazał bachorowi dać się rozjechać...
Jakiś czas temu przyjaciółka odwoziła mnie do domu z siłowni. Było jakoś po 23. Na jednej z ulic leżał potrącony kot. Zatrzymałyśmy się, przyjaciółka miała w bagażniku rękawiczki dała mi je i zdjęłam tego kota z jezdni. Ulica mała, ale oblegana. Było czuć, że zwierzę długo leżało, bo aż śmierdziało i robaki na nim osiadły, mimo wszystko położyłam go na poboczu. Zajęło nam to 2minuty, ale widać, że niektórym jest ciężko wygramolić dup*ko z samochodu.
Wzruszyło mnie twoje wyznanie. Robię to samo. Nie mogę patrzeć jak auto przejeżdża po ciałku niewiniątka...
Az mi sie przypomnialo jak kiedys jechalam i widzialam rozjechanego kota. A dokladniej przepolowionego na pol z wnetrznosciami na wierzchu na samym srodku drugiego pasa przy koncu wsi. Cale szczescie, ze ktos go zgarnal, bo jak wracalam to go nie było. Mam tylko nadzieje, ze nie cierpial dlugo.
Chyba niestety to przebiję... ;-; widziałam jak ciało chwilę wcześniej potrąconego kota, już bez głowy skacze w drgawkach po ulicy. Miałam po tym koszmary
Kiedyś idąc ze szkoły widziałem kota, na którego ktoś tak w połowie długości najechał samochodem. Powiem tylko, że "zawartość" kota wystrzeliła na kilka metrów do tyłu, a ja musiałem nad tym przejść...