#TWOda
Za każdym razem, jak w szkole czułam się źle i szłam do pielęgniarki, sprawdzano mi temperaturę. „36,8 stopni to nic wielkiego, pewnie udajesz”. No cóż, nie udawałam. W moim wypadku to jest już gorączka. Zawsze czułam się z tego powodu w jakiś mały sposób skrzywdzona, bo z dorosłych nikt nigdy mi nie wierzył, że faktycznie mam tak niską temperaturę ciała.
Działało dopiero gdy szkoła dzwoniła do moich rodziców, bo „symuluje i nie chce iść na lekcje”. Gdy mama mówiła, że przy 37 stopniach zaczynam widzieć pająki na ścianach, dopiero wtedy pielęgniarka zaczynała naokoło mnie skakać.
Jeszcze nikt w życiu nie przeprosił mnie za to, że nazwał mnie kłamczuchą i symulującą małpą. :)
Rzadko zdarza się, że dorośli przepraszają dzieci, a od nich udo wymagają. A powinniśmy dawać dobry przykład.
Prawda. Aczkolwiek rodzice nie są bez winy, bo to jest rzecz, o której należy powiedzieć szkole.
Ja od urodzenia mam ogromne źrenice jakbym ostro przycpala, o co mnie wielokrotnie posądzano (szczególnie na wizytach u lekarza). Też mnie nikt nie przeprosił :|