#XBllI
Adama poznałam w szkole, po bardzo krótkim czasie zaczęliśmy się spotykać. Był bardzo otwarty, lubił ludzi i zwierzęta, zawsze uśmiechnięty.
Przez długi czas dogadywaliśmy się bez problemu, po kilku miesiącach przybywało małych sprzeczek. Zawsze jednak zrzucałam winę na nasze, jak mi się wydawało, dominujące charaktery. Po kilku latach sprawy zaczęły nabierać tempa – zaręczyny, przeprowadzka, ślub i wesele. Moja zafascynowana ślubami mama była w siódmym niebie. Godzinami przeglądałyśmy weselne magazyny, zamawiałyśmy co się da. A w moim związku działo się coraz gorzej. Mój ówczesny narzeczony nie pracował prawie wcale, całą swoją uwagę skupiał tylko na mnie i sprawowaniu coraz większej kontroli nad wszystkimi sprawami. To powinno było wzbudzić moje podejrzenia. Coś było ewidentnie nie tak, ale przecież wszyscy mówili, że to stres, że jesteśmy jeszcze młodzi, że jakoś się dotrzemy.
Koszmar zaczął się dopiero po ślubie. Adam zaczął sprawdzać mnie na każdym kroku, co powodowało u mnie histerię. Zamykał mnie w pokoju – mogłam wyjść dopiero, gdy się uspokoję. Zamek do łazienki był wymontowany – mogłoby mi się tam przecież coś stać i jak on biedny mógłby mi wtedy pomóc? Przyjeżdżał do mojej pracy – musiał sprawdzić, czy w niej jestem. Nie mogłam wychodzić sama na imprezy i pić alkoholu, korzystać przy nim z telefonu – cała moja uwaga musiała być skupiona tylko na nim. Niejednokrotnie zmuszał mnie do zbliżeń, a gdy odmawiałam, reagował gniewem. Czułam się obserwowana w każdej sytuacji, w towarzystwie wspólnych znajomych natomiast zupełnie o mnie zapominał. Nie mogę zliczyć sytuacji, gdy musiałam zabierać go pijanego do domu, myć po rzyganiu czy wysyłać do pracy. Nie wiem jak mogłam pozwolić mu na to wszystko, ciągle wierzyłam, że jakoś nam się uda, pójdziemy na terapię, dogadamy się – przecież dlatego wzięliśmy ślub. Tak się jednak nie stało.
Każdego dnia płakałam, uciekałam do rodziców, jednak nikt nie chciał mi pomóc. Mówili, że wymyślam sobie problemy, przeinaczam fakty. A ja byłam na wykończeniu. Na szczęście spotkałam na swojej drodze faceta, który mnie uratował. Poświęciłam dla niego całe moje małżeństwo, relację z bliskimi i „przyjaciółmi”. Po wyprowadzce Adam wielokrotnie przekonywał wszystkich, że jestem chora psychicznie, że porzuciłam oddanego męża dla przypadkowego faceta. Jednak po kilku latach, szybkim rozwodzie i kolejnym ślubie z odpowiednim facetem stwierdzam, iż było warto walczyć o siebie. Adam nigdy nie stworzy normalnego związku, pełnego miłości. Mnie się jednak to udało, chociaż do tej pory mam łzy w oczach, myśląc o tych straconych latach.
Mylenie kontroli z miłością, to najczęstszy błąd nie tylko nas, ale też naszego otoczenia.
Co ty wymyślasz za bzdury, przecież on cię tak kocha! Patrz, jak o ciebie dba, wszędzie cię wozi, chodzi z tobą na zakupy nawet do spożywczego, zawsze interesuje się twoim życiem, pyta co było w pracy. To ideał. A ty wymyślasz, w dupie ci się poprzewracało, żeby na takiego dobrego człowieka takie pomyje wylewać!
W dodatku taka osoba osacza i pierze mózg tak mocno, że często doprowadza ofiarę do wybuchów histerii. I potem wszyscy myślą - no patrzcie, on ma jednak rację. Dwa słowa powiedział a ta ryczy nie wiadomo czemu. Ręce jej się trzęsą, pewnie coś ćpa. Mówił, że ona coś bierze. On się o nią tak martwi, tak ją kocha. A z nią coraz gorzej, to faktycznie musi być jakaś choroba psychiczna.
I to jest największy dramat, bo ofiara nie dość, że nie ma wsparcia w rodzinie czy koleżankach, to jeszcze wszyscy stają po stronie oprawcy. Przecież on zawsze nią zainteresowany, zawsze się o nią martwi, zawsze taki miły i grzeczny. Aż w końcu ofiara sama zaczyna wierzyć, że to z nią jest coś nie tak...
Miała, Autorko, mnóstwo szczęścia, że znalazł się ktoś, kto Ci pomógł, i Cię z tego bagna wyciągnął.
Nie ma komentarzy że najpierw powinna się rozwieść, a później poznawać kogoś? Zawiodłem się.
Za długie.
Kolejne za długie.
Kolejne takie samo i na dodatek za długie.
Nikt nie dotrwał do końca, nawet ja (choć bardzo szybko czytam i ciągle jeszcze chętnie tu zaglądam).
Sorki, nikt poza Tobą i @Czaroit
"Ja to walę i zakładam kominiarę po czym ku*** tak tnę arbuza maczetą, że całkiem podniecon wkładam bydlaka wewnątrz, bo nie potrzebna mi kobieta żadna, tak jest ziom, yoł"
- Waszka