Kiedyś, jak byłam w czwartej klasie, z koleżanką kłóciłam się, czyja mama jest bardziej opiekuńcza. Opowiedziałam jej, jak moja mama opiekowała się mną po tym, jak popchnęła mnie o szafkę i rozbiła łuk brwiowy. Było to w zerówce. Ona na to, żebym mamy spytała, czy to prawda, bo takie coś nie jest normalne (dla mnie było). Oczywiście mama się tego wyparła.
Potem, jak już byłam dorosła i miałam swoje dziecko, to mama śmiała się, że razem ze zmarszczkami uwidoczniła mi się blizna po tamtym. I do tej pory ma pretensje, że swoją głową rozbiłam jej szkło na tej szafce. A popchnęła mnie, bo ja „wku.wiłam” i mogłam inaczej głową polecieć.
Dzięki, mamo.
Dodaj anonimowe wyznanie
Nadal utrzymujesz z ,,mamą" kontakt? Współczuję, pewnie syndrom sztokholmski...
Już na szczęście nie
Boże, czy ty umiesz pisać po polsku? Trzeba było nasrać przecinków co 2slowa xD
Serio? On ma rację, tego nie da się czytać.
"Kiedyś, jak byłam w czwartej klasie, z koleżanką kłóciłam się, której mama jest bardziej opiekuńcza."
elbatory, w teorii tak, może i przecinki da się uzasadnić, ale co z tego, skoro zdania są pokraczne? Powinny być inaczej zbudowane.