#gj2l1

Studia. Egzamin (w formie testu) z wyjątkowo upierdliwego przedmiotu. Na sali było chyba z 50 osób. Stres, nerwówka i nadmierna potliwość. Profesor zaczął rozdawać testy. Pierwsza osoba dostała swój arkusz, ale zanim zdążyła na niego rzucić okiem, wykładowca szybko wyrwał jej kartkę z ręki:
- Ojej, hehe - powiedział profesor. - Prawie dałem pani listę odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale byłyby jaja, hehe...
Arkusz przeznaczenia, el Dorado każdego studenta, prawdziwy święty Graal wylądował z powrotem na biurku, a do rąk egzaminowanych trafiły właściwe testy. Kiedy egzamin rozpoczął się, wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że to prawdziwa rzeź niewiniątek. Zadania wybitnie za trudne, czas wybitnie za krótki, a surowe oko profesorka nie pozwalało nawet dyskretnie zerknąć na ściągę.

I wtedy nagle, niczym efekt wysłuchanych, próśb do Bozi - DRRRYŃ! - ciszę panującą na sali przerwał telefon. Wszyscy uczniowie nerwowo zaczęli klepać się po kieszeniach i rozglądać z wybałuszonymi oczami.
To był telefon wykładowcy: "Halo, tak? Słuchaj, coś ważnego? Egzamin mam. No, dobrze, ale dosłownie trzy minuty" - zasłonił słuchawkę dłonią i rzekł do nas - "Najuprzejmiej państwa przepraszam. Za momencik wracam" i wyszedł z sali.
Jeszcze gdzieś za zamkniętymi drzwiami usłyszeliśmy. "No, już mogę rozmawiać. Prędziutko mów...".

Szybko spojrzeliśmy po sobie i już ułamek sekundy później najbliżej siedzący student był przy profesorskim biurku i za pomocą komórki zrobił zdjęcia artefaktu z odpowiedziami. W ciągu kolejnych kilku sekund telefony studentów zawibrowały - zdjęcie rozeszło się po sali szybciej niż "fake news" po Fejsie. Uratowani!
Pół setki egzaminowanych zerżnęło dane z tego upragnionego arkusza. Dla pozorów na jednym-dwóch punktach celowo wpisywaliśmy złą odpowiedź.

I kiedy już myśleliśmy, że mamy zaliczony egzamin, okazało się, że każda jedna osoba dostała pałę. Na najbliższym wykładzie profesorek rechotał zadowolony z siebie i z radością tuptał w miejscu niczym jakiś mikro-Gargamel, geniusz zła.

Skubany zrobił nam prawdziwego pranka! Podłożył kartkę z rzekomymi odpowiedziami, z których każda była błędna. Sfingował rozmowę telefoniczną i udawał głupiego aż do ostatniej minuty egzaminu. Wszystko to po to, aby móc śmiać się nam potem w twarz i zaprosić na "kampanię wrześniową". Najgorzej.
Na szczęście w parze z poczuciem humoru, wykładowca miał też spore pokłady miłosierdzia. Pozwolił nam powtórzyć egzamin. Ułatwieniem było to, że dostaliśmy ten sam test, więc wiedząc już jakie będą pytania, mogliśmy się lepiej przygotować.
EmmaBorutek Odpowiedz

Geniusz zła - Profesor Śmieszek :D

DarkPsychopath Odpowiedz

Z jednej strony to jest śmieszne i zazdroszcze profesora z poczuciem humoru (niestety większość wykładowców łaskę robi, że swoją osobą raczy zejść z nieboskłonu na ziemie i zajmować się czymkolwiek na uczelni) , a z drugiej to trochę smutne, że wszyscy bez mrugnięcia okiem jak lemingi przepisali odpowiedzi nic nie myśląc

Ankaaa

Mi jakoś ciężko w to uwierzyć. Żeby na 50 osób nikt nie znał odpowiedzi na chociaż jedno pytanie, żeby się zorientować, że coś jest nie tak? Nawet jeśli egzamin byłby wyjątkowo trudny, to dla mnie jest to po prostu niemożliwe.
I po jakim egzaminie są jeszcze wykłady? Może na innych uczelniach jest inaczej, nie wiem, ale u mnie nawet zaliczenia i zerówki są na ostatnim wykładzie, a pierwszy termin egzaminu jest zawsze w trakcie sesji.

DarkPsychopath

O tym samym pomyślałem. Zawsze są jakieś banalne pytania typu : ile boków ma trójkąt i powinni coś zauważyć. Nie wierzę, że na 50 osób nie było nikogo kto by sam napisał. Co to za kierunek studiów chyba jakiś słaby dla kompletnie głupich ludzi...

ThisLove

Fakt kilka osób powinno znać prawidlową odpowiedz, ale nie zawsze są latwe pytania. U mnie nigdy nie ma łatwych pytań. ;)

Ankaaa

U mnie na testach też nie ma łatwych pytań, ale w życiu nie uwierzę w to, że nikt nie znał ani jednej poprawnej odpowiedzi albo że wszyscy bezmyślnie przepisali i nawet potem nie sprawdzili, czy to w ogóle ma sens. Jakaś część na pewno, ale wszyscy?

Ainee

Czasu też było mało według wyznania, może i mieli podejrzenia ale woleli zaufać kartce niż się głowić w stresie, sugestia potrafi wygrać z rozsądkiem. Bywały eksperymenty, które pokazywały, że człowiek bardziej podąża za innymi, niż jest tego świadomy.

Pers

Medycyna, albo prawo...tam lądują same półgłówki wysłane i opłacone przez rodziców z ambicjami albo znajomościami ;)

hokku Odpowiedz

I bardzo dobrze. Ja bym jeszcze zgłosił do dziekana ściągających i wydalenie z uczelni <3. Mniej debili co na egzaminach ściągali by się mogło pochwalić wyższym wykształceniem.

Antarees Odpowiedz

A mnie bardzo to wyznanie rozbawiło :D

Misiaaaa Odpowiedz

Po chwili juz wiedziałam co profesor zrobi! :D

Mendi Odpowiedz

Hahahahaha genialny profesorek 🤓

Dodaj anonimowe wyznanie