Kiedy miałam 8 lat, stwierdzono u mnie anemię. Moja mama wytłumaczyła mi, na czym polega ta choroba, ale ja zrozumiałam to po prostu tak, że brakuje mi krwi.
Łapałam i jadłam komary, bo myślałam, że w ten sposób się wyleczę.
Ja miałam sześć lat, kiedy stwierdzono u mnie anemię. Zapytałam mamę, co to za chorobą, a mama odpowiedziała, że jest to za mała ilość krwi spowodowana brakiem żelaza. Zamyśliłam się mocno. Jedyne żelazo, jakie znałam to gwoździe w schowku na narzędzia ojca. Bałam się, że będę musiała je jeść.
W radzieckiej Rosji to autorka gryzie komary xD
Ja miałam sześć lat, kiedy stwierdzono u mnie anemię. Zapytałam mamę, co to za chorobą, a mama odpowiedziała, że jest to za mała ilość krwi spowodowana brakiem żelaza. Zamyśliłam się mocno. Jedyne żelazo, jakie znałam to gwoździe w schowku na narzędzia ojca. Bałam się, że będę musiała je jeść.
Zupa na gwozdziu
Trzeba było jeść kleszcze xD
Czekaj, co robiłaś!?
Jadła komary.
Trzeba było łapać i jeść ludzi, albo przynajmniej pić ich krew.
Ciekawy pomysł. I teoretycznie nawet by działał, gdyby nie to że komary są za małe. Bo kaszanka na przykład jak najbardziej przy anemii jest wskazana.
Jakoś zasmuciło mnie to wyznanie :(